Tag "Jan Olszewski"

Powrót na stronę główną
Felietony Tomasz Jastrun

Nie na miejscu

Zmarł Jan Olszewski. Było dwóch Olszewskich. Ten dawny, przez kilkadziesiąt lat odważny obrońca w procesach politycznych, działacz opozycji o poglądach liberalnych. I ten osobliwy, narodowo-prawicowy z lat 90. A poznałem go w loży masońskiej, jeszcze w pierwszej postaci. Nie zdradzam żadnej tajemnicy, bo to rzecz już powszechnie znana, że był masonem. Jest koniec lat 80. Jan Józef Lipski proponuje mi, abym wstąpił do masonerii. Wahałem się, śmieszą mnie takie rytuały, ale też wiedziałem o pięknej tradycji wolnomularstwa (wytrwałem tam jednak krótko). W czasie inicjacji, gdy zdjęto mi z oczu opaskę, ujrzałem w półmroku przy stole męskie grono; pierwszy z brzegu siedział Jan Olszewski, który uśmiechał się do mnie serdecznie. Byłem potem świadkiem, jak Olszewski walczył, by do loży przyjąć jego przyjaciela, Antoniego Macierewicza. Gdy padła ta propozycja, zapanowała mała konsternacja. I odrzucono ten pomysł jako ryzykowny. Jaka szkoda! Macierewicz jako brat mason – to byłaby piękna figura. A co się stało z Janem Olszewskim potem? Pamiętam, że gdy kiedyś po naszym spotkaniu szedłem z nim ulicą, westchnął i powtarzał: „Strasznie jest”. To było już po roku ‘89. Ta straszność w jego westchnieniu była taka, że strach mi było pytać, dlaczego. Powinienem wiedzieć, ale nie wiedziałem, przecież

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.