Tag "Monika Rowińska"

Powrót na stronę główną
Kraj

Biblioteki spisane na straty

Szkolna biblioteka staje się fikcją, bo jak inaczej określić miejsce czynne przez godzinę w tygodniu? Zapiski bibliotekarki Od 18 lat pracuję w bibliotece szkolnej i od 18 lat słyszę o kryzysie czytelnictwa w Polsce. Politycy kiwają głowami: „Tak, czytanie to ważna sprawa, trzeba przeciwdziałać kryzysowi”. Kiwają głowami, choć tak naprawdę nic ich to nie obchodzi, sami nie czytają i nie rozumieją, o co tyle szumu. Głośno tego nie mówią, bo na szczytach władzy ciągle jeszcze wypada udawać, że się czyta. Na szczeblach samorządowych jest już inaczej – nieczytanie nie jest żadnym powodem do wstydu. Kiedy w swoim samorządzie upominam się o pomoc dla bibliotek szkolnych, słyszę: „Moi wyborcy czekają na drogi”, „Ja nigdy nie chodziłem do biblioteki szkolnej, a wyszedłem na ludzi”, „Pani tu o jakichś bibliotekach, a są ważniejsze sprawy”. Ważniejsze sprawy niż biblioteki szkolne mają dyrektorzy szkół, samorządy, kuratoria, Ministerstwo Edukacji Narodowej, posłowie i senatorowie. Dlatego rzeczywistość polskich bibliotek szkolnych to przestarzałe księgozbiory, rozpadające się meble, dogorywające komputery i zerowe budżety na zakupy nowości. Oszczędza się na remontach i wyposażeniu bibliotek, oszczędza się także na etatach bibliotekarzy. Z powodu tego oszczędzania biblioteka w szkole staje się fikcją, bo jak inaczej można określić sytuację, że jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.