Afganistan – kraj złych wieści

Afganistan – kraj złych wieści

Narkotykowe kartele i talibowie na motocyklach walczą o przejęcie władzy „Jeśli Afganistan jest modelem Białego Domu dla Iraku, to niech się niebiosa zlitują nad nami”, pisze „New York Times”, przychylny przecież administracji George’a Busha. „Afganistan może wpaść w ręce heroinowych karteli i narkoterrorystów”, ostrzega Antonio Maria Costa, dyrektor biura ONZ ds. narkotyków i przestępczości. Dwa lata po upadku reżimu czarnych turbanów z Kraju Hindukuszu napływają niemal wyłącznie złe wieści. Uznani za pobitych talibowie niespodziewanie wzniecili wojnę partyzancką i podporządkowali sobie co najmniej cztery okręgi w południowo-wschodniej prowincji Zabul. Bliscy są zdobycia stolicy Zabulu – miasta Kalat. W Kandaharze dokonali zamachu bombowego na biura ONZ. Na opanowanych terenach wprowadzają swoje rządy. Zatrzymują na drogach podróżnych, którzy ośmielili się zgolić brody, i obcinają im nosy. Ukrywający się przywódca talibów, jednooki mułła Omar, w przesłaniu na taśmie magnetofonowej wezwał komendantów polowych do wznowienia świętej wojny. W północno-wschodniej części kraju sztandar dżihadu podniósł Gulbuddin Hekmatiar, ongiś jeden z przywódców wojny z sowieckimi najeźdźcami, potem okrutny watażka, który stoczył krwawą walkę o władzę przeciwko innym hersztom mudżahedinów. Hekmatiar, były premier, kazał bombardować Kabul, co spowodowało setki ofiar

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2003, 49/2003

Kategorie: Świat