Wpisy od Adam Lewaszkiewicz

Powrót na stronę główną
Książki

Młode kadry

Czyli przypadek Jacka Dębskiego Największe głupstwo zrobiłem, przyjmując do nauki zawodu Jacka Dębskiego, późniejszego prezesa RSW, a po drodze dyrektora i likwidatora Łódzkiej Fabryki Papierosów i Polmosu, a w końcu ministra sportu. Koleżanka mojej żony z pracy wielokrotnie prosiła żonę, bym zatrudnił syna jej przyjaciółki. Chłopak był po studiach i nie mógł znaleźć pracy. Przyjąłem go na praktykę z zamiarem wykształcenia na depeszowca. Zaczął terminować pod okiem doświadczonego depeszowca i dobrego reportera Waldemara Uchmana. Praca w redakcji nie jest radosną indywidualną twórczością, przebiega pewnym ustalonym rytmem ujętym w ramy tzw. harmonogramu. Zebrane i napisane w ciągu dnia informacje, sprawozdania, felietony czy artykuły publicystyczne dziennikarze zobowiązani są oddać kierownikowi o ustalonej godzinie. Każdy dziennikarz ma przydzielony zakres obowiązków. Jest w nim określona dziedzina życia, którą się zajmuje, np. służba zdrowia. (…) KADROWE BRAKI SPRAWIŁY, że praktykant Jacek Dębski troszkę wcześniej niż inni wrzucony został na głęboką wodę. Zaczął samodzielnie robić depesze. Bardzo prędko wyszło na jaw, że nie czyta środka gazety. Powtarzały się tytuły, depesze PAP-owskie stały w sprzeczności z redakcyjnymi artykułami publicystycznymi, powtarzały się zdjęcia. Zdjęcie krakowskiej dorożki znajdujące się na tzw. rozkładówce, zesłane wcześniej z redakcji, znalazło się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Najważniejszy jest czytelnik

Narodziny i kariera „Angory” Zawsze interesowało mnie, jak urodziła się „Angora”. Okoliczności narodzin tygodnika w trudnych czasach nie tylko dla nowych tytułów, ale i zakorzenionych na prasowym rynku od lat – to ciekawe. Jak wyglądała praca nad pierwszymi numerami – jeszcze ciekawsze. (…) NA REDAGOWANIE TYGODNIKA namówił Mirosław Kuliś swojego byłego szefa ze „Sztandaru Młodych” – Piotra Różyckiego. Problemami technicznymi miał się zająć pracownik Drukarni Prasowej Jacek Wiaderny. A sam pomysłodawca ruszył na kilka dni w trasę pilnować organizacji występów Kaszpirowskiego, obiecując stawić się w razie potrzeby na każde wezwanie. Piotr Różycki nie krył się z tym, że nie wierzył w powodzenie pomysłu. Do pomocy ściągnął sprawną dziennikarkę z warszawskiej redakcji Iwonę Konieczną. I jak przyrzekł Kulisiowi, stawił się w Łodzi z koleżanką, która pełniła funkcję sekretarza redakcji, by dokończyć pracę nad przygotowaniem pierwszego numeru tygodnika. Jego druk miał się rozpocząć w nocy w środę 6 czerwca 1990 r. Termin musiał być dotrzymany, gdyż tego dnia na godz. 10 w Centrum Prasowym PAP w Warszawie wyznaczono konferencję prasową, na której właściciel miał zaprezentować pierwszy numer tygodnika przedruków. Praca redakcyjna nad debiutującym tygodnikiem odbywała się w siedzibie firmy ubezpieczeniowej przy ul. Kasprzaka. W redagowaniu pierwszego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.