Górnik musi się bać

Górnik musi się bać

Kiedy Dawid otworzył oczy, nie widział nic. Na jego rękach leżało korytko, 120 kg stali. Od pasa w dół był całkowicie zasypany. Podniósł głowę i tuż nad sobą zobaczył wielką skałę Korytko stalowe waży 120 kg. Trzeba je wcisnąć wysoko w ścianę, żeby zabezpieczyć opadający strop. Jeden z górników, wysoki i szczupły chłopak, trzyma je przed sobą, żeby wcelować w otwór, dwóch kolejnych musi je docisnąć. Kiedy korytko wskoczy na swoje miejsce, wszystko będzie tak, jak być powinno. To już zresztą ostatnie, zaraz skończą tę robotę i strop będzie zabezpieczony. Nie zdążyli. Wszystko runęło. Rozległ się potworny huk i wąski chodnik wypełnił się czarnym gryzącym pyłem. (…) Kiedy Dawid otworzył oczy, nie widział nic. Wokół panowała ciemność tak gęsta, że dałoby się ją ścisnąć między palcami, ale on i tak nie dałby rady tego zrobić. Na jego rękach leżało korytko, 120 kg stali, która przycisnęła go do spągu, a na nim zebrały się zwały kamieni. Od pasa w dół Dawid był całkowicie zasypany. Podniósł głowę i tuż nad sobą zobaczył wielką skałę. Jeśli się obluzuje… – pomyślał i krzyknął z całej siły: – Chłopaki, kurwa, ratujcie! Dopiero wtedy go znaleźli. Rzucili się i zaczęli odgrzebywać

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 10/2018, 2018

Kategorie: Reportaż