Szczęście na pokaz

Szczęście na pokaz

Wille dla powodzian miały być dowodem ofiarności, stały się kością niezgody Ubiegłoroczna lipcowa powódź zniszczyła w gminie Klimontów 116 domów i 156 budynków gospodarczych. Janina Ochojska z Polskiej Akcji Humanitarnej z przedstawicielami lokalnego samorządu i swoimi pracownikami odwiedziła wszystkie zalane gospodarstwa. Wybór był trudny. W dramatycznej sytuacji znalazło się 30 rodzin, ale tylko dla trzech miały stanąć domy. Wicewójt gminy, Bolesław Zieja, zapewnia, że niczego nie sugerował przedstawicielom PAH, sami zadecydowali, komu pomogą. Szczęście uśmiechnęło się do Nowosielskich z Olbierzowic, Mroczkowskich z Nasławic i Żurków z Przybysławic. Do tych ostatnich ludzie nie mają żadnych pretensji. Uważają, że słusznie im się dom należał. Troje małych dzieci, choroba. Zresztą już wcześniej mieli plany budowy, jeszcze przed powodzią zdążyli postawić fundamenty i zgromadzić materiał. Sporo włożyli już swojego trudu i pieniędzy. Nie to co dwie pozostałe rodziny. Im gwiazdka z nieba spadła, nawet jej łapać nie musieli. Najbliższy sąsiad Nowosielskich, Jan Goździewski, nie kryje oburzenia. Kiedy przybył tu 30 lat temu, najpierw postawił stodołę, potem zaczął myśleć o domu. Musiał oszczędzać, żeby tylko mieć dach nad głową. I nikt nawet nie zapytał, czy ma co dzieciom dać jeść. – A tam chłopy jak dęby, obaj dorośli – na samą myśl o Nowosielskich aż trzęsie mu się papieros w ręce. – Nic nie robią, tylko chodzą. Jak pani Ochojska taka hojna, to mogła im dać 100 tys. zł i niech się sami budują, a nie żeby bez żadnego wysiłku taki dom dostali. Jan Goździewski nie może zrozumieć, co to za sprawiedliwość. Jemu samemu nic w życiu łatwo nie przyszło. W czasie powodzi woda zabrała mu stodołę, dostał jedynie 200 zł. Gdy zobaczył, jaki dom postawili Nowosielskim, nie mógł spać po nocach. Przecież przed powodzią oni mieszkali w starym drewniaku, który stał od trzech albo i czterech pokoleń. Nic przy nim nie robili, niczego nie remontowali. – A tu nagle – wykrzykuje Goździewski – dostali wszystko za darmo! Za darmo, jak Boga kocham. Sąsiadka Nowosielskich też przez nowy dom nie ma spokoju. Powie, co o tym wszystkim myśli, ale bez wymieniania nazwiska. Wrogów się we wsi i tak już pełno narobiło. Teraz każdy ma pretensje, że Nowosielskim dom postawili. – Do urzędu, wójta mam pretensję, wiedzieli przecież, komu podpisują zgodę na budowę – sierdzi się kobieta i wymienia kolejnych winnych. – Ochojska powinna dobrze się rozeznać, ludzi spytać. Takim próżniakom dawać pałac? Nawet spojrzeć w tamtym kierunku teraz nie można, bo zaraz się zemszczą. Uśmiech losu Dom Nowosielskich prezentuje się rzeczywiście okazale, chociaż trzeba jeszcze wykończyć podmurówkę, schody i zagospodarować wokół teren. Na parterze znajdują się: kuchnia, duży pokój, łazienka, kotłownia. Na poddaszu trzy sypialnie i łazienka. 54-letnia wdowa mieszka tutaj z dwoma synami: 23- i 25-letnim. Znajdujący się obok stary drewniak, który wcześniej zajmowali, zalała woda. Sięgała prawie do okien. Synowie są raczej mrukliwi, nie chcą rozmawiać, jeden zajęty jest na poddaszu dłubaniem w oprawce od żarówki, drugi zaszył się w starym budynku i ani myśli wychodzić. O wszystkim opowiada ich matka. – Dlaczego właśnie mnie wybudowali dom? – zastanawia się. – Miałam odrobinę szczęścia i to wszystko. Ze skromnej renty po mężu niewiele bym zrobiła, a synowie pracują tylko sezonowo, są palaczami w szkolnej kotłowni. O tym, że PAH właśnie jej postawi dom, Nowosielska dowiedziała się w sierpniu. Początkowo myślała, że to takie obiecanki cacanki. Dopiero jak przyjechały ekipy i zrobiły wykopy, uwierzyła w swoje szczęście. Budowa zaczęła się w połowie stycznia, a zakończyła w końcu marca. W środku już sami położyli wykładziny i płytki. Nie mają jeszcze podłączonego światła, ale dokumentacja już jest. – Najważniejsze, że dom stoi – oddycha z ulgą kobieta. – Czy zdoła go utrzymać? Synowie pomogą i jakoś będzie. Stanisława Mroczkowska do dzisiaj jeszcze nie może pojąć, jak to się stało, że właśnie ona dostała taki piękny domek. Gdy stary drewniak zalała woda, poprosiła gminę o pomoc. Przyszła najpierw jedna komisja, potem druga, trzecia. We wrześniu zjawiła się Janina Ochojska i powiedziała, że wybuduje jej dom. Mroczkowska nawet

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 23/2002

Kategorie: Reportaż