Operetkowa gorączka

Operetkowa gorączka

We Wrocławiu nadal kręci się karuzela dyscyplinarnych zwolnień dyrektorów instytucji kulturalnych Sugestia byłego wiceprezydenta Wrocławia, Andrzeja Łosia (Platforma Obywatelska), była dyskretna – chciał, by Operetka Wrocławska sprzedała zabytkową kamienicę przy ul. Piłsudskiego. Marek Rostecki, dyrektor Teatru Muzycznego, zdecydowanie sprzeciwił się tym planom. I od tego zaczęły się szykany. Kilka miesięcy później Rostecki stracił pracę w atmosferze skandalu, pomówień i domniemanych nadużyć finansowych. Mimo że prokuratura i sąd oczyściły go z zarzutów, w aktach nadal widnieje zwolnienie dyscyplinarne. Po 18 latach kierowania teatrem i wielu spektakularnych sukcesach artystycznych. Tymczasem w Teatrze Muzycznym Wrocławia wciąż kręci się karuzela dyscyplinarnych zwolnień i odwołań. Pęcznieją tomy akt w miejscowym sądzie pracy. Na razie nie widać końca toczących się rozpraw. Kolejna dyscyplinarka Po raz pierwszy Rosteckiego odwołano uchwałą rady miejskiej w marcu ub.r. Zarzucono mu zaniedbania w księgowości i niewłaściwe dysponowanie budżetem. Decyzji tej jako niezgodnej z prawem sprzeciwił się wojewoda. Dyrektor operetki był wówczas radnym sejmiku wojewódzkiego i bez zgody sejmiku urzędnicy magistratu nie mieli prawa go odwołać. A sejmik zgody nie wyraził. Równocześnie z odwołaniem Rosteckiego powołano na to stanowisko Wojciecha Kościelniaka i podpisano z nim pięcioletni kontrakt. Przez kolejne

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2003, 34/2003

Kategorie: Kultura