Pożegnanie z auto-złomem

Pożegnanie z auto-złomem

Nowe przepisy sprawią, że zaczniemy kupować nowe samochody? Jak będę sobie radził po 24 marca? – zastanawia się młody człowiek z rozbitym passatem na lawecie, który w piątek późnym wieczorem zdołał jeszcze przekroczyć granicę w Lubieszynie. – Na razie nie ma problemu, bo ostatnio sporo jeździłem i zostało mi parę aut na zapas. Później – na pewno będzie drożej, ale chyba coś się wymyśli… Od jesieni ub. roku, kiedy pojawiły się pogłoski o ograniczeniach w imporcie używanych samochodów, kolejki na przejściach granicznych zaczęły rosnąć. W 2000 r. Polacy przywieźli 210 tys. używanych aut (styczeń i luty br. – ponad 70 tys.). Związek Pracodawców Motoryzacji szacuje, że prawie 80% całego importu to samochody rozbite. Większość z nich ma od 5 do 10 lat. “Laweciarze” mówią, że pierwszymi, którzy zauważą skutki zakazu przywożenia auto-złomu, są rzeczoznawcy i celnicy: – Do listopada rzeczoznawca brał w łapę 50 zł za ocenę stopnia uszkodzenia samochodu i określenie jego wartości celnej, potem stawka skoczyła do 100 zł. Celnicy zwyczajowo dostawali 100-150 zł, żeby się nie czepiali. Teraz auto będzie badane w jednej z 38 stacji diagnostycznych i Bóg raczy wiedzieć, ile zażądają za dopuszczenie do ruchu ewidentnego grata. Na pewno z przywożeniem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 13/2001, 2001

Kategorie: Kraj