Prezydent może wszystko

Prezydent może wszystko

Alexander Van der Bellen będzie dążył do ograniczenia swoich konstytucyjnych uprawnień Korespondencja z Wiednia Jeszcze o godz. 14.40 w poniedziałek 23 maja, dwie godziny przed podaniem oficjalnych wyników głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich, wyszukiwarki internetowe reagowały na zapytanie „prezydent Austrii” dwoma nazwiskami: Norbert Hofer i Heinz Fischer. Potem już: Alexander Van der Bellen. Pierwszy na tym stanowisku zielony łamie dotychczasowy kanon pochodzenia głowy państwa z czerwonej lub czarnej strony. Ktoś ładnie powiedział, że Austriacy wywinęli się niebieskiemu populiście, który już się wdrapał na podnóżek fotela najwyższego urzędu nad Dunajem. Faktycznie, uciekli spod noża, bo wyniki drugiej tury wyborów jeszcze w niedzielę 22 maja właściwie wskazywały na wygraną Norberta Hofera. Po pierwszej turze 24 kwietnia stare partie, SPÖ i ÖVP, były w takim szoku po nokautującej przegranej, że nie były w stanie sformułować jakiegokolwiek komentarza. Znajomi z SPÖ nie odbierali telefonów, nie odpisywali na mejle. Czerwona kartka od narodu, potem dymisja rządu i kanclerza. Ludzie pisali do siebie: „Wybraliśmy brunatnego”, „Austriacy głosowali biernie, miernie i brunatnie”, do tego zdjęcie wiedeńskiego sznycla w kształcie swastyki. Ktoś odgrzebał cytat z Thomasa Bernharda: „Mentalność Austriaka jest jak pączek: na zewnątrz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2016, 22/2016

Kategorie: Świat