Studia wysokiego ryzyka

Studia wysokiego ryzyka

Raport Banku Światowego ostrzega, że prywatne szkoły uczą coraz gorzej Ocena waszych szkół to jak strzelanie do ruchomego celu – dziwi się Albert Tuijnman z Europejskiego Banku Inwestycyjnego i dodaje, że wystarczy wyjechać z Polski na kilka tygodni, by po powrocie zobaczyć kilka nowych pomysłów na edukację. I kilku nie odnaleźć. Oto nasze szkolnictwo wyższe diagnozowane przez specjalistów z Banku Światowego i Europejskiego Banku Inwestycyjnego. W przedstawionym kilka dni temu raporcie jest fascynacja rozwojem uczelni prywatnych w Polsce. W 1992 r. mieliśmy 15 szkół prywatnych, teraz 250. Liczba studentów wzrosła w ciągu dziesięciu lat trzykrotnie. Dziś studiuje 1,8 mln. – To fenomen międzynarodowy, nie ma takiego innego kraju – zachwycała się Mary Canninig z Banku Światowego. Godna podziwu jest także autonomia naszych uczelni. Polski uniwersytet to państwo w państwie i choć zależny finansowo od budżetu, może samodzielnie wydawać pieniądze i kształtować nowe kierunki. – Nie rezygnujcie z tego – zachęcała Mary Canninig, choć podkreślała, że te zamknięte (tj. konserwatywne) środowiska akademickie są oporne na innowacyjność. W związku z tym produkują sztukę dla sztuki – absolwentów, którzy idą na zasiłek. Poza tym badania naukowe uczelni są rachityczne i nie mają związku z przemysłem. Niech biznes utrzymuje uczelnie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2004, 43/2004

Kategorie: Kraj