Na wieść o groźbie zamknięcia szpitala prawie cały Ozimek dostarczał bezpłatnie produkty do kuchni – Żeby się nie zgubić, lepiej wejść przez izbę przyjęć – uprzedzał mnie telefonicznie przed przyjazdem Wacław Lewandowski, wicedyrektor ZOZ w Ozimku. To dlatego, że szpitalna portiernia za głównym wejściem świeci pustkami, od kiedy trzy tygodnie temu czterech portierów dostało wypowiedzenia. Szpital musiał zaoszczędzić na ich etatach. Teraz placówkę nadzoruje jeden ochroniarz, a na pytania, jak trafić na rentgen czy któryś z oddziałów, odpowiada Maria Bieniek, właścicielka baru bistro As naprzeciwko głównego wejścia. Pani Maria udziela pacjentom informacji ze spokojem i pewnością. Przez 12 lat pracowała w kuchni mlecznej oddziału dziecięcego. Zna szpital jak własny dom. Może coś z działki Przed głównym wejściem do szpitala zadbany klomb, stojaki dla rowerów, pochylnia dla wózków. Przed czterema laty skończyła się budowa ostatniego segmentu. Były hotel robotniczy huty, w którym początkowo mieścił się cały szpital, stał się tylko niewielką przybudówką głównej, nowoczesnej części. Zawiązany osiem lat wcześniej społeczny komitet budowy i rozbudowy szpitala w Ozimku mógł nareszcie przystopować ze zbiórką pieniędzy i poszukiwaniami sponsorów. Niestety, jak się okazało, nie na długo. Tym razem odwołano
Tagi:
Jarosław Orzeł