Tag "festiwale literackie"

Powrót na stronę główną
Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Gotyk polski

Pani spadła z okna, ale do wewnątrz. Wcześniej, przez dłuższą chwilę, zgromadzeni przed Pałacykiem poeci gapili się na nią trwożliwie. Sprzątała jakiś gabinet na wysokości czwartego piętra. Ktoś zrobił zdjęcie, ktoś zawołał, żeby zeszła z parapetu. Ale ona posłała tylko z góry blady uśmiech. W ręku trzymała białą ścierkę, włosy ułożone miała w ciasny koczek. Pod wpływem ruchu i wilgoci zza ucha wysunęły jej się skręcone kosmyki. Jeszcze zdążyła nam pomachać, zanim zachwiała się i spadła. Na szczęście do środka. Cała paląca peciki grupka podskoczyła. C. odpalił drugiego papierosa, przedramiona P. pokryła gęsia skórka. Po takim zdarzeniu nie można było po prostu wejść na festiwal. Grupa udała się więc do pobliskiej Żabki. Myśl o potencjalnej tragedii wprawiła ich w oszołomienie – trzeba było zneutralizować tanatyczny impuls. Ja zaś, jako dezorganizatorka festiwalu, weszłam na górę zobaczyć, czy wszystko gotowe. Po lustrzanej sali chodziły wampiry, martwe Ofelie w wiankach, półnagi typ w ciemnych okularach, z czerwoną pręgą przecinającą pierś. Na ścianach i zabytkowym suficie tańczyły jaskrawozielone kościotrupy. Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 42/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym  

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Ogórkowa w kaplicy

W czwartek, 21 lipca, skończył się chyba największy w tej chwili festiwal literacki w Polsce – Góry Literatury. To festiwal, który wyrósł z pomysłu, żeby przenieść wielkomiejskie aktywności okołoliterackie do małych miejscowości w górach i włączyć w wydarzenia lokalną społeczność. Już kilka lat temu, podczas pierwszych edycji, jasne było, że jest to impreza wyjątkowa. Dystans pomiędzy publicznością a pisarzami, filozofkami, artystkami czy polityczkami był umowny i zupełnie znikał podczas wspólnych leśnych spacerów bądź jedzenia ciasta, które przygotowały lokalne cukiernie albo po prostu osoby, które w ten sposób chciały się włączyć w literackie święta. Festiwal literacki to nie apel, na który trzeba odprasować kancik, prysnąć się zapachem, postać, posiedzieć – trochę z obowiązku – cyknąć fotkę i z ulgą wrócić do domu z poczuciem, że zrobiło się coś jak należy. Festiwal literacki to nie restauracje z szybami wychodzącymi na główny deptak miasta, gdzie kark sztywnieje od siedzenia w zbyt mocno doświetlonych salach. I nie wiadomo, za co się je lubi, jest raczej drogo i nudno. Festiwal literacki to nie kościół, w którym trzeba patrzeć na prowadzącego, gdzie kapłan odczytuje słowa „na tydzień”, gdzie nie ma dyskusji z objawionym słowem, trzeba je przyjąć w milczeniu, jak naganę szefa. Festiwal literacki to nie stypa na cześć dalekiego wuja, gdzie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Pisarz uchodźca w garderobie dla żebraków

My, (pożal się Boże) Zachód, zapraszamy pisarzy uchodźców i emigrantów na rezydencje, festiwale, do domów pracy twórczej, domów literatury, na kolacje, warsztaty, debaty. Tłumaczymy ich wiersze i prozę. Ale oczekujemy czegoś w zamian: chcemy, żeby pisarze byli przede wszystkim uchodźcami i godnie wykonywali swój obowiązek: wiarygodnie odgrywali rolę pisarza emigranta. Po pierwsze, pisarz taki musi znać się na geopolityce i dobrze wiedzieć, co się dzieje w jego kraju, naszym kraju i w ogóle – na świecie. Musi mieć wyrobione zdanie na temat oprawców, codziennie rewidować skalę ich okrucieństwa, wiedzieć, co teraz jest źródłem napięcia, znać badania analityków dotyczące gospodarki krajów opanowanych konfliktem, a także liczbę ofiar trzęsienia ziemi, orientować się, jaki jest obecnie kurs euro i jak się ma rubel oraz czy niemieckie Panzerhaubitze 2000 już trafiły na front. Pisarz uchodźca musi codziennie robić porządną prasówkę, oglądać wiadomości z notatnikiem, weryfikować treści, śledzić w społecznościówkach blogerów i polityków. Staje się rzecznikiem wszystkich uchodźców, przemawia w ich imieniu, musi nauczyć się uogólniać własne doświadczenia, bo jego doświadczenie powinno stać się dla nas czymś uniwersalnym. Pisarz uchodźca musi być chudy. Nie może przecież

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.