Gotyk polski

Gotyk polski

Pani spadła z okna, ale do wewnątrz. Wcześniej, przez dłuższą chwilę, zgromadzeni przed Pałacykiem poeci gapili się na nią trwożliwie. Sprzątała jakiś gabinet na wysokości czwartego piętra. Ktoś zrobił zdjęcie, ktoś zawołał, żeby zeszła z parapetu. Ale ona posłała tylko z góry blady uśmiech. W ręku trzymała białą ścierkę, włosy ułożone miała w ciasny koczek. Pod wpływem ruchu i wilgoci zza ucha wysunęły jej się skręcone kosmyki. Jeszcze zdążyła nam pomachać, zanim zachwiała się i spadła. Na szczęście do środka. Cała paląca peciki grupka podskoczyła. C. odpalił drugiego papierosa, przedramiona P. pokryła gęsia skórka.

Po takim zdarzeniu nie można było po prostu wejść na festiwal. Grupa udała się więc do pobliskiej Żabki. Myśl o potencjalnej tragedii wprawiła ich w oszołomienie – trzeba było zneutralizować tanatyczny impuls. Ja zaś, jako dezorganizatorka festiwalu, weszłam na górę zobaczyć, czy wszystko gotowe. Po lustrzanej sali chodziły wampiry, martwe Ofelie w wiankach, półnagi typ w ciemnych okularach, z czerwoną pręgą przecinającą pierś. Na ścianach i zabytkowym suficie tańczyły jaskrawozielone kościotrupy.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 42/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

 

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy