Turcy zmęczeni Erdoganem

Turcy zmęczeni Erdoganem

Polityczne trzęsienie ziemi nad Bosforem „Dwa lwy nie zmieszczą się w jednej skórze, dwa miecze nie zmieszczą się do jednej pochwy”, głosi stare azjatyckie przysłowie. Przebieg wyborów parlamentarnych w Turcji pokazał, że sytuacja w tym prawie 80-milionowym kraju, który urósł do rangi mocarstwa regionalnego, jest wyjątkowo skomplikowana, skala rozmaitych sprzeczności głębsza, niż oczekiwano, a proponowane recepty polityczne – zdecydowanie rozbieżne. Parę obrazków sprzed wyborów do 550-osobowego Wielkiego Zgromadzenia Narodowego, które odbyły się 7 czerwca. Kilka dni wcześniej władze wyjątkowo uroczyście świętowały 562. rocznicę zdobycia Konstantynopola przez imperium osmańskie. Tęsknota za potęgą tamtych czasów odzwierciedla ambicje założyciela rządzącej od 13 lat konserwatywnej, odwołującej się do islamu sunnickiego Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), Recepa Tayyipa Erdogana, premiera przez trzy kadencje, a od sierpnia ub.r. głowy państwa. Stworzenie Nowej Turcji, godnej wspaniałej tradycji, wymaga zmiany istniejącej konstytucji, przyjętej w 1982 r. w okresie rządów wojskowych, i ustanowienia systemu prezydenckiego. Innego dnia Erdogan i aktualny lider AKP premier Ahmet Davutoglu brali udział w otwarciu nowego lotniska w prowincji Hakkari – jednej z najbiedniejszych w kraju, położonej nad granicą z Irakiem. Lotnisku nadano imię Saladyna, XII-wiecznego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2015, 25/2015

Kategorie: Świat