Miejsce atomowej katastrofy staje się atrakcją turystyczną. Naukowcy przekonują, że takie wyjazdy to odpoczynek od promieniowania Trzydziestokilometrowa zona wokół czarnobylskiej elektrowni otoczona jest drutem kolczastym. Wstępu do niej strzegą rozstawieni na posterunkach żandarmi. Zwiedzanie na własną rękę jest niemożliwe. Dlatego amatorzy mocnych wrażeń muszą korzystać z ukraińskich pośredników współpracujących z głównym organizatorem takich wypraw, czyli agencją Czarnobylinterinform. To ona załatwia wszelkie formalności, w tym także specjalne pozwolenia na wjazd do strefy. Nie ma od tej procedury żadnych odstępstw, przekonaliśmy się o tym na własnej skórze. Nasza przepustka zawierała błąd w nazwisku jednego z uczestników wyprawy i wpuścili nas dopiero wówczas, gdy kolega wysiadł z auta opowiada Travis, 23-letni poznaniak, współtwórca serwisu internetowego o pustostanach. Dla Travisa wyjazd do Czarnobyla był spełnieniem marzeń. Dwa lata temu zobaczyłem w Krakowie wystawę Ziemia z nieba i zainteresowała mnie fotografia miasta Prypeć. Podpis oznajmiał: 50-tysięczne miasto leżące 3 km od reaktora nr 4 elektrowni w Czarnobylu, całkowicie opuszczone w roku 1986. To mi wystarczyło wyjaśnia. Także 31-letni Waldek z Katowic nie zastanawiał się ani chwili. Od dawna pociągają mnie nietypowe miejsca, więc gdy znalazłem w sieci grupkę szaleńców planujących
Tagi:
Przemysław Pruchniewicz