32/2004

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Ofiary Śpiącego Rycerza

Na Giewoncie, najbardziej niebezpiecznym szczycie polskich Tatr, w ciągu 95 lat zginęło 76 osób Najsłynniejsza polska góra dość łagodnie potraktowała turystów, którzy 21 lipca nie zdążyli w porę zejść na dół, gdy zaczęła się burza. Pioruny bijące w wierzchołek Giewontu (1894 m n.p.m.) poraziły trzy osoby przy podszczytowych łańcuchach asekuracyjnych, czwarta, uciekając w przerażeniu, doznała potłuczeń i obrażeń. Skończyło się w szpitalu, ale na szczęście nikt nie zginął. Mogło być gorzej. Kiedy 15 sierpnia 1937 r., akurat w Święto Wniebowzięcia Matki Boskiej, piorun uderzył w krzyż, poniosły śmierć cztery osoby, 13 zostało rannych. Zginął wówczas Kazimierz Bania, słynny kelner, który wchodził na wierzchołek z tacą pełną ciastek w jednym ręku i sprzedawał je dopiero na samej górze. Zmarł kobziarz grający na szczycie dla turystów, a także (kilka dni później) Leopold i Edwin Schloenvogtowie. W księdze wypraw Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego zapisano, że zwłoki dwóch osób były „doszczętnie zwęglone”. Jedną z ofiar siła rażenia odrzuciła na odległość 50 m. –- To zbójnickie prawo Giewontu, że pierony biją, choć krzyż przecież poświęcany. Jak idzie burza, trzeba wiać w dół – mówi Michał Jagiełło, ratownik i taternik, autor

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia

Zielona Polska w zielonej Unii

Polskie rolnictwo ekologiczne może być wzorem dla gospodarstw unijnych Polska, a zwłaszcza jej rolnictwo, wchodząc do Unii Europejskiej, jest w specyficznej sytuacji, gdyż przez zapóźnienie gospodarcze udało się nam uchronić przed postępem degradacji. To oczywiście nie dotyczy wszystkich obszarów, bo na terenach mocno uprzemysłowionych ta degradacja jest znaczna. Wysoko rozwinięte kraje zachodnie dużo bardziej zrujnowały niegdyś swoje naturalne środowisko. Stało się to wtedy, gdy do spraw ekologii nie przywiązywano takiej wagi jak teraz. Ale oni zdążyli już naprawić to, co przedtem zdewastowali. Pod względem przestrzennej degradacji, czyli takiej, w której liczymy stosunek zniszczonej ziemi do ogólnej powierzchni kraju, u nas przedstawia się to znacznie lepiej niż w państwach zachodnich. To dobra strona małego postępu Polski w przemyśle i rolnictwie. W krajach Europy Zachodniej mamy też mniejszą różnorodność biologiczną niż w Polsce, u nas jest ona niemal niezniszczona. Mniej rozwinięte = bardziej ekologiczne Nasze rolnictwo, choć mniej rozwinięte, jest bardziej ekologiczne niż zachodnie. W państwach wysoko rozwiniętych wskaźnikiem, którym mierzy się „ekologiczność” rolnictwa, jest zużycie nawozów mineralnych, przede wszystkim azotów. W Polsce jest ono, szczególnie ostatnio, bardzo małe. Istnieje obawa, że coraz ostrzejsza (zwłaszcza po wejściu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Belka – SLD: Ananicz niezgody

Spór o szefa Agencji Wywiadu pokazał, jak naprawdę wygląda polska polityka Zanim Marek Belka ogłosił, że chce mianować Andrzeja Ananicza szefem Agencji Wywiadu, odbył parogodzinne spotkanie z klubem SLD. Spotkanie miało miejsce w Miedzeszynie, w granicach wielkiej Warszawy, w hotelu Boss. Tam, bez obecności dziennikarzy, i premier, i posłowie SLD mieli sobie szczerze pogadać. I pewnie szczerze rozmawiano, ale najwyraźniej nie o wszystkim. Bo nazwisko Ananicza w Miedzeszynie nie padło. O 17.00 Belka opuścił ośrodek, zostawiając polityków Sojuszu przy grillu. O 18.00 ogłosił kandydaturę nowego szefa Agencji Wywiadu. Tak rozpoczął się pierwszy poważny kryzys w stosunkach premier Belka – SLD. Bo Sojusz na kandydaturę Ananicza zareagował bardzo energicznie. „Andrzej Ananicz jest aktywnym politykiem, o wyrazistych, prawicowych poglądach. To podważa deklaracje Pana premiera o potrzebie apolitycznego fachowca na stanowisku szefa Agencji Wywiadu. Oczekujemy od Pana premiera rezygnacji z tej kandydatury”, to fragment listu, który na ręce Belki skierowali liderzy Sojuszu. Na który Belka odpowiedział krótko, że nie zrezygnuje. Wysyłając SLD do kąta. Sojusz zderzył się ze ścianą. Konstytucja jasno wszystko precyzuje, premier ma wielką swobodę w decyzjach kadrowych. To on kompletuje sobie ekipę. I partie, które poparły jego rząd, mają prosty wybór: albo działania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Kłopoty Helmuta na urlopie

Po powrocie z wakacji setki tysięcy Niemców składają skargi do sądu Niemcy traktują wakacje ze śmiertelną powagą. Udany urlop jest najważniejszym wydarzeniem roku, świadectwem życiowego sukcesu wobec rodziny, sąsiadów i samego siebie. Żadna inna nacja Europy nie uczyniła z letniego wypoczynku aż takiej świętości. W tym roku aż 82% obywateli RFN zamierza wyjechać, najczęściej nad ciepłe morze, co piąty niemiecki turysta wybierze daleki, pozaeuropejski cel, np. Tajlandię czy Dominikanę. Niemcy są mistrzami świata w egzotycznych podróżach. Cóż jednak czynić, jeśli krewetki będą przypalone, kelnerzy nieuprzejmi, a kafelki basenu za śliskie? A jeśli podczas morskiego safari nie pokażą się obiecane wieloryby? Zgodnie z panującym nad Renem i Łabą zwyczajem należy wtedy domagać się rekompensaty. Po powrocie do kraju setki tysięcy rozgoryczonych turystów zasiadają przy komputerze, aby napisać sążnistą skargę. Proceder ten uprawiają z równym zapałem przedstawiciele wszystkich warstw społecznych – bezrobotni, profesorowie i hydraulicy. „Trudno sobie wyobrazić, co się dzieje w wydziałach prawnych niemieckich biur podróży”, napisał magazyn „Die Zeit”. Eksperci takich gigantów jak TUI czy Neckermann, a często później także sędziowie, muszą rozpatrywać pisma w rodzaju: „Pragnęliśmy wypocząć w spokoju w słonecznej Gambii,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia

Komputer – bomba ekologiczna

Przegląd wydawnictw – Wyprodukowanie jednego komputera wymaga zużycia nawet 10 razy więcej paliw kopalnych i związków chemicznych, niż waży sam komputer. Z punktu widzenia środowiska lepiej jest więc „podrasować” stary komputer niż kupować nowy – wynika z raportu, o którym informuje „Biuletyn Polskiego Klubu Ekologicznego” (6/04). Procesy produkcyjne zużywające masę materiałów i energii oraz tempo, w jakim są złomowane pecety, powodują piętrzenie się gór złomu i coraz większe zapotrzebowanie na zasoby. Zwiększa się też zanieczyszczenie środowiska i – pośrednio – zmienia się klimat. – Szyby naftowe kojarzą się z widokiem pochodni, w których bezużytecznie płonie gaz odpadowy. Zagospodarowaniem gazu odpadowego z morskich platform, wydobywających ropę naftową z dna Morza Bałtyckiego, zajęła się spółka Energobaltic. Polegało to na budowie specjalnej linii przesyłowej dla gazu pod dnem morskim i elektrociepłowni gazowej we Władysławowie. O tym, jak do tego doszło oraz jakie korzyści ekonomiczne i ekologiczne przynosi ten pomysł, opowiada prezes spółki w lipcowym numerze „Aury. Ochrony Środowiska”. – „Zielone Brygady” (5-6/04) donoszą, że dochód małych gospodarstw rolnych na obszarach cennych przyrodniczo może wzrosnąć nawet pięciokrotnie, wynika to z najnowszego raportu WWF Polska (Światowy Fundusz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Polski nikt nie ignoruje

Komisja Europejska to taki rząd maksi, bo pracujemy na rzecz 450 milionów obywateli Unii Prof. Danuta Hübner, polski komisarz w Unii Europejskiej – Podobno w Brukseli komisarz, niczym cesarz z piosenki Tadeusza Chyły, ma całkiem klawe życie? – Myślę, że klawe życie, jak pan to ujął, można mieć wszędzie, jeśli jest się do takiego życia stworzonym. A ja chyba nie jestem, więc… nie wiem. – A te apanaże, władza, piękne gabinety? – Rzeczywiście mój gabinet w Brukseli jest bardzo sympatyczny, bo prawie cały przeszklony, z ładnym widokiem na miasto. Więc nie narzekam, ale te wszystkie przywileje komisarzy unijnych, o których się mówi i pisze także w Polsce, nie są ani takie wielkie, ani takie ważne. Warunki funkcjonowania, jakie mają np. ministrowie w wielu państwach Europy, są znacznie bardziej komfortowe. Ale mam, oczywiście, w moim biurze w Brukseli wszystko, co niezbędne do mojej pracy, w tym drukarkę, ksero, komputery i bardzo dobrych współpracowników. – Niektórzy myślą, że sztab komisarza w Brukseli to co najmniej kilkadziesiąt osób, jeżeli nie kilkaset. – Liczba podlegających mi bezpośrednio pracowników merytorycznych to – na razie – trzy osoby. Od listopada tego roku będę mogła mieć w sumie sześciu współpracowników plus personel techniczny, sekretarkę, kierowcę. I to wszystko. Natomiast w strukturze Komisji Europejskiej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.