32/2010

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Świat

Kocham, więc zabijam

Korespondencja z Neapolu We Włoszech aż 41% przypadków uporczywego nękania kończy się morderstwem Stalking, czyli uporczywe nękanie, jest we Włoszech przestępstwem od lutego 2009 r. W tym czasie trafiło za kratki 1312 osób. To tylko wierzchołek góry lodowej, zważywszy, że według danych Państwowego Obserwatorium do spraw Stalkingu, ofiarą nękania rocznie pada aż 4% populacji; 86% ofiar to kobiety, 66% ma od 18 do 25 lat. Dwa tygodnie temu zapadła decyzja, zgodnie z którą można podjąć działania wobec osoby dopuszczającej się stalkingu już po drugiej groźbie wobec ofiary przestępstwa. Minister do spraw równouprawnienia, Mara Carfagna, nie ukrywała zadowolenia. – Dzięki temu można będzie zdusić proceder narastających gróźb i molestowania już w zarodku – stwierdziła. Trudno odmówić jej racji, nękanie zbyt często przeradza się w znęcanie i kończy zabójstwem. Upały sprzyjają zemście Tak krwawego lata nie było dawno. Nie ma dnia, aby nie doszło do przestępstwa. Mordercą jest odrzucony mężczyzna, ofiarą nieakceptująca go kobieta. 13 lipca do szpitala w Angri, w prowincji Salerno, przewieziono 52-latkę z rozległymi oparzeniami. Mąż, po tym jak po raz kolejny odmówiła wycofania sprawy o rozwód, próbował spalić ją żywcem. Dzień później w Savonie policja aresztowała mężczyznę, który od kilku dni

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Polityka na poligonie

Konflikt wokół GROM-u zwraca uwagę na kryzys w polskiej armii Głośna i niespodziewana dymisja kolejnego dowódcy jednostki specjalnej GROM, płk. Dariusza Zawadki, wywołała serię sensacji zarówno na temat tej jednostki, jak i sytuacji w całych siłach zbrojnych. Przyjmuje się do wiadomości, że GROM, a raczej wyżsi oficerowie z tej jednostki, to gniazdo os, w którym ambicje poszczególnych oficerów przeważają nad poziomem wyszkolenia i możliwościami intelektualnymi. Dzisiejszy GROM nie jest już tym, czym w zamierzeniu miał być, a więc częściowo utajnioną, bardzo mobilną grupą sił specjalnych, przygotowaną do szybkiej interwencji i walki pod każdą szerokością geograficzną. Jest to już bardziej jednostka pokazowa, a byli dowódcy, generałowie Petelicki i Polko, używają nazwy, ale i niektórych aktualnych oficerów GROM-u do rozgrywek personalnych oraz intryg. A to, że o GROM-ie z powodu konfliktów personalnych co jakiś czas robi się głośno, tej jednostce na pewno nie służy. Armia silna generałami Te konflikty i intrygi trafiają niestety na podatny grunt, bo nasza armia przeżywa nieustanne perturbacje. Profesjonalizacja sił zbrojnych napotyka opór nie tyle materii, ile wielu person. W stutysięcznej armii jest aż prawie 23 tys. oficerów, podczas gdy powinno ich być najwyżej ok. 14 tys. Jeden oficer przypada na 1,24 szeregowego lub starszego szeregowego.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

„Investigator” w lodowej pułapce

W kanadyjskiej Arktyce odnaleziono słynny brytyjski statek porzucony przed 157 laty Zespół kanadyjskich archeologów dokonał elektryzującego odkrycia. W płytkich wodach zatoki Mercy w zachodniej Arktyce odnalazł wrak najsłynniejszego statku uczestniczącego w poszukiwaniach zaginionej ekspedycji Johna Franklina. HMS „Investigator” przebył niemal całe Przejście Północno-Zachodnie, czyli morską drogę z Europy do Azji szlakiem przez Archipelag Arktyczny. Utknął jednak w lodowej pułapce i w 1853 r. został porzucony przez załogę. Głodni, wyczerpani i chorzy żeglarze cudem uniknęli śmierci. W ekspedycji, która wytropiła trójmasztowiec, uczestniczył minister ochrony środowiska Kanady Jim Prentice. Podkreślił, że znaleziony statek stanowi jeszcze jeden dowód suwerenności Kanady nad Arktyką i świadczy, że Przejście Północno-Zachodnie jest drogą wodną jego kraju, integralną częścią jego historii. Odkrycie ma więc także znaczenie polityczne. O podział Arktyki spór toczy pięć państw – USA, Kanada, Rosja, Norwegia i Dania. Globalny wzrost temperatur powoduje cofanie się pokrywy lodowej. Zdaniem ekspertów, jeśli ten fenomen się utrzyma, Ocean Arktyczny może się stać latem wolny od lodów już po upływie dekady. Stworzy to możliwości żeglugi przez Przejście Północno-Zachodnie oraz eksploatacji ogromnych zasobów ropy, gazu ziemnego i innych bogactw ukrytych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Tajne konta Jörga Haidera

Czy austriacki populista ukrył w bankach w Liechtensteinie 45 mln euro? W krajach niemieckojęzycznych to prawdziwa sensacja. Według relacji prasowych, prawicowy populista i przywódca Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) Jörg Haider zgromadził na tajnych kontach w Liechtensteinie 45 mln euro. Podobno pozostało już tylko 5 mln. Nie wiadomo, skąd pochodziły te pieniądze i na co zostały wydane. Media nad Dunajem snują przypuszczenia, że sponsorami mogli być libijski przywódca Muammar Kadafi, jego syn Saif oraz rodzina irackiego dyktatora Saddama Husajna. Haider nie żyje od prawie dwóch lat. W październiku 2008 r. pod wpływem alkoholu z wielką szybkością prowadził samochód, który roztrzaskał się na betonowym słupie. Ale mit sprawnego demagoga żyje w alpejskiej republice. Haider wciąż wzbudza emocje. Zwolennicy nazywają go słońcem Karyntii. Przeciwnicy – alpejskim ajatollahem. Haider jako landeshauptmann (dosłownie kapitan krajowy, czyli premier) Karyntii głosił cnoty pracowitości, rzetelności, uczciwości. Dlatego rewelacje o domniemanych finansowych machinacjach zagroziły jego legendzie. Przynajmniej tak może się wydawać. Komentatorzy zwracają jednak uwagę, że prawa dotyczące subwencji dla partii politycznych są w Austrii bardzo łagodne. Jeśli szef wolnościowców stworzył sekretny system finansów, nie był bynajmniej wyjątkiem. 1 sierpnia demaskatorski artykuł opublikował

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Totalitaryzm – autorytaryzm

Lech Mażewski rozważa dzieje PRL z pozycji konstytucjonalisty i badacza ustroju politycznego i dzięki temu wnosi bardzo wiele nowego Lech Mażewski należy do znakomitego, choć bardzo wciąż nielicznego grona autorów piszących o Polsce Ludowej rzeczowo, a nie agitacyjnie, starających się jej rzeczywistość zrozumieć, a nie jedynie potępić i wykląć, używających pojęć w ich poznawczym i przyjętym w nauce sensie, a nie w wersji posolidarnościowej nowomowy. Ideę przewodnią ostatniej książki precyzyjnie wyłożył sam w sumującym rozważania rozdziale: „W okresie istnienia PRL mieliśmy do czynienia z krótkim okresem, w którym podjęta była próba budowy demokratycznego totalitaryzmu, ale już od października 1956 r. bezapelacyjnie przeszliśmy do systemu posttotalitarnego autorytaryzmu. Na straży nowego porządku stał lęk rządzących przed odbudową jednoosobowej despotii, a także protesty rządzonych, które wymuszały dalszą liberalizację reżimu (…). To wszystko powodowało, że lata 1956-1989 w dziejach ustroju Polski były nie tylko okresem rozkładu właściwym dla procesu detolitaryzacji, ale również czasem, w którym powstawały nowe rozwiązania ustrojowe, częstokroć o trwałym charakterze. (…) Władza nabrała charakteru ograniczonego, ideologiczny projekt budowy socjalizmu wedle wzorca sowieckiego został raz na zawsze unicestwiony”. Mażewski, podobnie jak Andrzej Walicki, Bronisław Łagowski, Zbigniew Pełczyński, w październiku 1956 r. lokuje cezurę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kto wyciągnie wnioski z afery

W cieniu planowanej podwyżki podatków oraz awantury o krzyż kończy prace komisja hazardowa Gdy 3 sierpnia 2010 r., punktualnie o godzinie 13.00 na Krakowskim Przedmieściu „obrońcy krzyża” zwarli się ze strażnikami miejskimi, mijał wyznaczony przez przewodniczącego sejmowej komisji śledczej, Mirosława Sekułę, termin składania poprawek do przygotowanego przez niego sprawozdania. W sumie złożono ich ponad sto. Najwięcej – ponad 41 – wyszło spod ręki posła Lewicy Bartosza Arłukowicza. Wiele wskazywało na to, że przewodniczący Sekuła jest zdeterminowany, by głosować w trakcie tego posiedzenia, następnie przyjąć sprawozdanie i zakończyć pracę komisji. Spodziewano się awantur. Bez względu na to, czy owo sprawozdanie zawierałoby prawdę objawioną, czy też wierutne kłamstwa, opozycja musiała atakować. Takie jej zbójeckie prawo. Było jasne, że Bartosz Arłukowicz i Beata Kempa nie pogodzą się z głównymi tezami dokumentu przewodniczącego Sekuły – afera, owszem, była – wielokrotnie mówił on dziennikarzom, że jego zdaniem były trzy, a nawet cztery „afery”, lecz to nie zadowalało opozycji. Poza tym przewodniczący komisji przechytrzył kolegów. Bartosz Arłukowicz w jednym z telewizyjnych wywiadów zapowiedział, że przygotuje zdanie odrębne. Bez wątpienia ma ku temu wiedzę i kwalifikacje. Pytanie, czy nie zabraknie mu czasu. Także posłowie Prawa i Sprawiedliwości sprostaliby

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Tu trzeba być!

Muzycznie i patriotycznie – tak przez trzy dni było w Kostrzynie nad Odrą. Policja uznała XVI Przystanek Woodstock za najbezpieczniejszy ze wszystkich! Chciałam się wyrwać z tej angielskiej rutyny, tam niczego takiego nie organizują i ludzie są zupełnie inni, tu nikt mnie ocenia. No przecież tak bym z domu nie wyszła! – śmieje się Ula. – Tu nie zdarza się, że ktoś cię odepchnie, ludzie czują tę atmosferę i chętnie gadają ze sobą. Z Szymonem idą do namiotu z tabliczką „Myślibórz”. Oboje się uczą. On – właśnie w Myśliborzu, ona – w Manchesterze. Szymon w tym roku przyjechał bez namiotu: – Nie śpię, łażę przez całą noc, bo szkoda tracić czas na spanie. Poznaję nowych ludzi. Tak było z Ulą. Znamy się od wczoraj. Ula prostuje: – Od wieczora. Ona przyjechała na Woodstock z rodzicami, ale podkreśla, że nie jest kontrolowana. – Moi rodzice jeździli niemal na każdy Jarocin i Woodstock, więc wiedzą, co jest grane – śmieje się dziewczyna. Jest tu drugi raz, dla Szymona to już czwarty Przystanek: – Zawsze, kiedy tu przyjeżdżam, dostaję to, co chcę: pozytywnie nakręconych ludzi i atmosferę, której nie ma nigdzie indziej. Metropolia na polu Atmosfera Woodstocku. – Radio tego nie opowie, telewizja nie pokaże, bo to jest niemożliwe. Jak ktoś chce poczuć tę atmosferę,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Jakim prezydentem będzie Bronisław Komorowski?

Donald Tusk zyska równorzędnego partnera. Nie wroga, jakim był Lech Kaczyński, ale i nie wykonawcę poleceń w typie „przyjaznego notariusza” 6 sierpnia zamknięty został trwający od 10 kwietnia okres bez-prezydentury. Zaprzysiężenie prezydenta Bronisława Komorowskiego to ostateczna tego czasu cezura. Państwo wróciło w swoje koleiny, minął okres przejściowy, czas zastępstwa, ni to żałoby, ni to kampanii. Politycznie patrząc, PiS zostało odepchnięte od władzy. Patrząc wstecz, państwo polskie przeszło przez te cztery miesiące w dobrej kondycji. Po 10 kwietnia w wielu instytucjach, nie tylko jeśli chodzi o urząd prezydenta, ale w Sejmie, w wojsku, w NBP, Polska przeszła na czas działania awaryjnego i nie spowodowało to wielkich perturbacji. Konstytucja zdała egzamin. Egzamin zdało też państwo. W cieniu krzyża Awantura o krzyż postawiony na Krakowskim Przedmieściu tej opinii nie przeczy. Co prawda wielu publicystów i polityków sformułowało tezę, że sprawa krzyża, którego nie można w cywilizowany sposób usunąć spod Pałacu Prezydenckiego, to dowód słabości państwa, ale chyba tym razem pomylili adresatów. Państwo ma narzędzia, zarówno prawne, jak i instytucjonalne, by sprawę krzyża rozwiązać. Kłopot w tym, że rządzący państwem nie potrafią z tych narzędzi korzystać. Sprawa krzyża na Krakowskim Przedmieściu nie jest więc kryzysem państwa, ale świadczy o kryzysie świata polityki oraz kryzysie Kościoła. Kościół instytucjonalny okazał się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Historie nieświęte

Film Barbary Sass o betankach ma przełamać lukrowany obraz Kościoła i księży w filmie? Wiadomość sezonu jest taka, że Barbara Sass ruszyła ze zdjęciami do filmu o siostrach betankach, które pięć lat temu narobiły zamieszania w Kazimierzu i nieco huczku w Polsce. Jak znamy panią reżyser, otrzymamy dziełko feministyczne, jak w przypadku „Pokuszenia” (1995), gdzie zakonnica na usługach UB donosiła na hierarchę, w którym się jednocześnie kochała. Ale nawet skromna wariacja feministyczna na kościelny temat należy się Polsce księdza Rydzyka, arcybiskupa Paetza, arcybiskupa Wielgusa, śp. księdza Jankowskiego, a także dziesiątków tych anonimowych kapłanów, którzy za molestowanie, defraudację czy pijaństwo nie trafiają już nawet na łamy „Faktu” – tak bardzo spowszednieli. Nie żeby zaraz skakać im do oczu. Tylko żeby spokojnie zapytać, jak działa instytucja, w której latami, szczebel po szczeblu, pnie się na sam szczyt czynny homoseksualista czy agent służb. Biznesmenów, gangsterów, szczury korporacyjne, śląskich bezrobotnych i postpegeerowców z Koszalińskiego kino lat ostatnich przenicowało na wskroś. Ale koło duchowieństwa chodzi na paluszkach. Karol i ojciec Mateusz Że mamy filmy religijne? A kto przeczy? „Prymas. Trzy lata z tysiąca” (2000) dawał posągowego kardynała Wyszyńskiego osaczanego przez ubecję w Komańczy. Andrzej Seweryn grał na najwyższym C. Filmy papieskie („Karol…” itd.)

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Zatapialni politycy, niezatapialne podziały – rozmowa z prof. Wojciechem Łukowskim

Prof. Wojciech Łukowski politolog, socjolog Symbolem koncepcji świata PO jest Orlik, a symbolem koncepcji PiS jest Smoleńsk. Tu jest Polska i tu jest Polska – Zaskoczony jest pan tą egzaltacją, która wybuchła po wyborach? Miało być spokojne PiS, a okazuje się, że jest zupełnie inaczej – Nie jestem zaskoczony. Kampania wyborcza to było chwilowe uspokojenie. To była próba oszukania części wyborców, że warto zagłosować na PiS, bo ono jest już inne. Ale to się skończyło. Następuje powrót do bardzo gwałtownej, jednoznacznej polaryzacji. – Według jakiej osi podziału? – Ano właśnie. Zazwyczaj jest tak, że próba polaryzacji przestrzeni politycznej, która jest formułowana w postaci różnych postulatów, wypowiedzi, zarzutów, oskarżeń, odbywa się w pewnej korespondencji z realnymi problemami społecznymi. A mam wrażenie, że próba budowania głównej osi podziału wokół Smoleńska jest bardzo odległa od tego, co rzeczywiście dzieli polskie społeczeństwo. Dlatego spodziewam się, że po stronie zwolenników PiS narastać będą irytacja i złość na tę partię. Że właściwie o czym wy mówicie? Jak długo można rozgrywać tę kwestię, traktując ją jako główny problem do rozstrzygnięcia w najbliższych latach w Polsce? – A ta irytacja narasta? – Trudno się przebić przez skorupę, którą PiS się otoczyło. Dotrzeć

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.