24/2012

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kultura

Karuzela z kandydatami

Niemal każda decyzja o zmianie na stanowisku dyrektora instytucji artystycznej jest natychmiast oprotestowywana. Jedni piszą do prasy, drudzy oddają sprawy do sądu Dlaczego jeden średnio kompetentny urzędas ma decydować, jak wygląda życie teatralne największego polskiego miasta? – pytała retorycznie Agnieszka Holland w Radiu TOK FM. Jej oburzenie spowodowała decyzja władz Warszawy o powierzeniu dyrekcji Teatru Dramatycznego Tadeuszowi Słobodziankowi. – Zapadają pojedyncze decyzje – mówiła Holland – chaotyczne, niezrozumiałe, na ogół szkodliwe. Wydaje się, że strategią władz – i to zarówno ministra, jak i prezydent Warszawy – jest wypychanie najbardziej utalentowanych i twórczych ludzi kultury i sztuki za granicę. Musi dojść do jakiejś wojny. Prawdopodobnie bez jakiegoś wybuchu, bez jakiegoś wyartykułowanego konfliktu nie uda się wyjść z tego kryzysu. I tak jest niemal codziennie. Każda decyzja o zmianie na stanowisku dyrektora instytucji artystycznej jest natychmiast oprotestowywana. Jedni piszą do prasy, drudzy oddają sprawy do sądu. Obecnie mamy wysyp dymisji oraz nominacji i tylko od władzy – ministra kultury, marszałka województwa lub dyrektora biura kultury w urzędzie miasta – zależy, czy przyniosą one rozwój czy klęskę polskiej kultury instytucjonalnej. Stolica w awangardzie zmian? Najaktualniejsza sprawa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

Rozmówki polsko-litewskie

Pan się nie przejmuje, najważniejsze, że da się porozumieć. A w którym języku, moim czy pana, cóż to ma za znaczenie? Krzysztof Usakiewicz, student filologii nowogreckiej na Uniwersytecie Warszawskim, podróżnicze marzenia realizuje za pomocą roweru. Jednym z jego ostatnich projektów była wyprawa po polsko-ukraińsko-białorusko-litewskim pograniczu w celu sprawdzenia, na ile wśród zwykłych mieszkańców żywe są kulturowe, mentalne czy choćby językowe związki z Rzecząpospolitą Obojga Narodów. Trasa liczyła ponad 2 tys. km. Autor celowo omijał większe ośrodki, jak Lwów, Grodno, Wilno, Kowno, aby zobaczyć, jak na tym pograniczu wygląda życie bez upiększeń. Choć po Rzeczypospolitej Obojga Narodów formalnie nie ma już śladu, Krzysztof Usakiewicz wciąż takie pozostałości spotykał. Prezentujemy fragment reportażu z jego podróży po Litwie. Wbrew zapowiedziom oczekujących w kolejce polskich kierowców kontrola przebiegła sprawnie. Nikt nie zaglądał do mojego bagażu, a tym bardziej nie dobierał się Bogu ducha winnemu rowerowi do śrubek. Szpakowaty Litwin, widząc mnie, ograniczył się do jednego pytania: – First time in Lithuania? Nice, enjoy your trip! Toast za wielką Litwę Nie zdążyłem sobie przyswoić nawet podstawowych zwrotów. Właśnie przekroczyłem granicę kraju, a kupione w ostatniej chwili rozmówki okazały się bezużyteczne. Autor nie uwzględnił takich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Czas cyberwojen

To USA i Izrael stworzyły wirusa, który sparaliżował irański program atomowy Komputerowy wirus Stuxnet zniszczył prawie tysiąc irańskich wirówek wzbogacających uran. Specjaliści uznali go za pierwszą cybernetyczną superbroń w dziejach. Przypuszczano, że Stuxnet, kompleksowy i zdumiewająco skuteczny, został stworzony przez służby specjalne jakiegoś państwa, zapewne USA lub Izraela, obawiającego się programu nuklearnego Iranu. Obecnie już wiadomo, że dokonały tego wspólnie Stany Zjednoczone i Izrael. W operacji nazwanej „Olympic Games” („Igrzyska Olimpijskie”) wzięły udział Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) Stanów Zjednoczonych oraz jednostka wywiadu izraelskiego, znana tylko jako 8200. Igrzyska Olimpijskie Operację opisał waszyngtoński korespondent dziennika „New York Times” David Sanger w książce „Confront and conceal”, która właśnie ukazała się w USA. Sanger zebrał informacje od wielu zaangażowanych w to przedsięwzięcie osób, które jednak nie zgodziły się na ujawnienie tożsamości. Fakty przedstawione w książce potwierdzili urzędnicy administracji Obamy. Prezydent będzie walczył o drugą kadencję i chce się pokazać wyborcom jako przywódca, który potrafi zapewnić krajowi bezpieczeństwo. Nie tylko pozbył się Osamy bin Ladena, lecz także skutecznie rozwija program wojen cybernetycznych, poprzez który opóźnił atomowe projekty ajatollahów może nawet o dwa lata. Operację „Olympic

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Wyrok na faraona

Kontrowersyjny wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich i łagodne wyroki dla prominentów obalonego reżimu spowodowały, że Egipcjanie znów protestują „Oh, Placu! Gdzie byłeś przez tyle czasu?”, pyta w jednej z pieśni rewolucyjnych Amir Eid, wokalista popularnej grupy Cairokee, mając na myśli wydarzenia na placu Tahrir (Wyzwolenia) sprzed niemal 16 miesięcy. Miejsce to urosło do rangi symbolu, jak niegdyś plac Tiananmen w Chinach czy mur berliński, którego upadek zwiastował początek nowej ery – ery demokracji i pojednania. Dziś w Egipcie daleko zarówno od prawdziwej demokracji, jak i od pojednania. Odbyły się wprawdzie wolne wybory do Zgromadzenia Ludowego i Rady Konsultacyjnej, będące wielkim sukcesem islamistów (Partia Wolności i Sprawiedliwości oraz salafici zdobyli ponad 70% mandatów), ale parlament właściwie nie ma władzy. Ta wciąż znajduje się w rękach członków Najwyższej Rady Sił Zbrojnych. Jednak nie to podsyca dyskusje Egipcjan. Najbardziej dzieli ich stosunek do Braci Muzułmanów, którzy – jak obawiają się świeccy liberałowie – mogą niebawem sięgnąć po pełnię władzy i zamknąć kraj na świat. Pogląd ten powtarzają wojskowi oraz Ahmed Szafik – reżimowy kandydat na prezydenta, przez krytyków nazywany faszystą, który niebawem zmierzy się z umiarkowanym islamistą Mohamedem Mursim. Islamizm kontra

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Lafontaine – ostatnia zemsta

Wojny, intrygi i kłótnie paraliżują niemiecką Partię Lewicy Niemiecka Partia Lewicy wybrała nowe władze. Przebieg zjazdu w Getyndze był jednak zdumiewająco burzliwy. „Super Horror Linken Show” – tak podsumował intrygi i spory członków ugrupowania magazyn „Der Spiegel”. Nie tylko w opinii tego tygodnika partia wciąż jest rozdarta między radykałami z zachodu a reformatorami z dawnej NRD. Kłótnie wynikają oczywiście z różnic programowych, ale przede wszystkim z osobistych animozji. Neurotyczni aktywiści Komentatorzy piszą o neurotycznych aktywistach i wielkim politycznym kinie, bezprecedensowym jak na warunki państwa, w którym kluczowe decyzje na temat podziału władzy podejmowane są dyskretnie, za kulisami. Na zjeździe w Getyndze były przewodniczący Partii Lewicy, wcześniej szef socjaldemokracji i federalny minister finansów, 68-letni Oskar Lafontaine, odniósł zapewne ostatnie w karierze zwycięstwo. Nie dopuścił, aby przewodniczącym partii został przywódca reformatorów ze wschodu, Dietmar Bartsch. Ale cena tego sukcesu jest wysoka. Partia Lewicy – czy też, jak brzmi obecnie jej oficjalna nazwa, Lewica (Die Linke) – powstała w 2007 r. z połączenia Partii Demokratycznego Socjalizmu (PDS) ze wschodnich landów oraz Alternatywy Wyborczej Praca i Sprawiedliwość Społeczna (WASG) z zachodnich Niemiec. PDS wywodziła się z Honeckerowskiej SPJN, na terenie dawnej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Zagrajmy w trójkącie

Mamy Trójkąt Weimarski i Wyszehradzki, może warto ułożyć podobną figurę z Rosją i Ukrainą? Zapytałem kilka osób w różnym wieku, czyje prochy spoczywają pod Grobem Nieznanego Żołnierza na placu Piłsudskiego – miejscu, gdzie od lat 20. ubiegłego wieku odbywają się uroczystości z okazji najważniejszych świąt państwowych. Żadna nie wiedziała. Mój sondaż z pewnością nie był reprezentatywny, jednak gdyby w tym miejscu złożono szczątki żołnierza odpierającego „bolszewicką nawałnicę” pod Radzyminem, przypuszczam, że jego wynik byłby odmienny. Stało się inaczej, bo w drodze losowania przeprowadzonego w 1925 r. w Ministerstwie Spraw Wojskowych spośród „15 pobojowisk, na których Żołnierz Polski przelewał krew”, skąd planowano ekshumować zwłoki, wybrane zostało „pobojowisko lwowskie łącznie z pobojowiskiem nad Wereszycą, to jest Gródka Jagiellońskiego”. Żołnierze zabici w tych walkach zostali pochowani na Cmentarzu Orląt we Lwowie. Stąd jedną z trumien z ciałem przewieziono do Warszawy. Nie nagłaśniać W okresie PRL nie przypominano tej historii, by nie psuć stosunków ze Związkiem Radzieckim i wchodzącą w jej skład Ukraińską Socjalistyczną Republiką Radziecką. Po przełomie ustrojowym 1989 r. postępuje się podobnie, uznając, że nagłaśnianie trudnej przeszłości jest na rękę Rosji, szkodzi zaś Polsce i Ukrainie. Stosunki polsko-ukraińskie są pochodną wybranej w 1989 r. strategii umacniania niepodległości naszego kraju poprzez osłabianie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Nie tylko zupa za słona

800 tys. kobiet rocznie doświadcza przemocy, a 150 ginie w wyniku tzw. nieporozumień domowych 1 czerwca w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości odbyła się pikieta na rzecz ratyfikowania przez Polskę konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu i zapobieganiu przemocy domowej. Podczas pikiety został odczytany apel Fundacji Feminoteka i Partii Zielonych do ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. Na ręce reprezentanta ministerstwa zostały przekazane, adekwatne do decyzji o nieratyfikowaniu ustawy, prezenty przeznaczone dla ministra – zdjęcia ofiar przemocy domowej oraz obraz Elżbiety Hołoweńko nawiązujący do tematu przemocy psychicznej i fizycznej wobec kobiet i dzieci. Według badań prof. Beaty Gruszczyńskiej 800 tys. kobiet rocznie (czyli ponad 2 tys. dziennie) doświadcza przemocy, a 150 ginie w wyniku tzw. nieporozumień domowych. Patrząc na te liczby, które i tak nie obrazują w pełni skali zjawiska, nie sposób zrozumieć wzbraniania się konserwatywnej, niestety dosyć znacznej, części polskich posłów przed ratyfikowaniem konwencji dotyczącej zwalczania przemocy wobec kobiet. Jeśli wgłębić się w nieliczne badania opisujące przemoc wobec Polek, okazuje się, że rozciąga się ona na niemal cały obszar dotyczący ich bezpieczeństwa. Obszar, który  jest regularnie ignorowany zarówno przez media, jak i przez większość polityków, i którym zajmuje się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Głód historii

O wiedzy historycznej Polaków zdecyduje sposób jej nauczania, a nie liczba godzin lekcyjnych Jak co roku reporterzy telewizyjni ruszą w grudniu na ulice przepytywać przechodniów o datę wprowadzenia stanu wojennego. Skonfundowani obywatele, zaskoczeni w drodze do pracy lub do szkoły, będą się plątać w zeznaniach, często udzielając nieprawidłowych odpowiedzi, co wieczorne serwisy informacyjne wykorzystają dla efektu komicznego. Reporterzy w puentach materiałów postawią tezę o słabym wykształceniu historycznym narodu. Jeśli dołożymy do tego rozsiane po prasie opowieści nauczycieli akademickich o studentach, którzy nie znają daty rozpoczęcia II wojny światowej, powstanie pewien mit o słabości kształcenia historycznego w polskiej szkole. Ewentualnie o nieprzywiązywaniu przez naród wagi do tegoż kształcenia. Ile się da Weterani „Solidarności” rozpoczęli głodówki w obronie edukacji historycznej w przeświadczeniu, że nowa reforma podstawy programowej, a więc dokumentu opisującego, jakie treści obowiązują uczniów na danych etapach kształcenia, zniszczy ją. Media podawały katastrofalne zestawienia liczby godzin historii przewidzianych w starej i nowej podstawie. Na pierwszy rzut oka bilans nie wypadał pozytywnie: 150 (60 godzin w pierwszym roku, 60 w drugim i 30 w trzecim) do 60 (tylko w pierwszym roku). Zwolennicy nowej podstawy odpowiadali, że zarzut ma charakter wirtualny, bo historia w klasach II i III szkół ponadgimnazjalnych została

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Abolicja i strach

Jeszcze w grudniu liczono, że o legalizację pobytu w Polsce wystąpi ok. 30 tys. cudzoziemców. Na niespełna miesiąc przed końcem abolicji wpłynęło 7,2 tys. wniosków 2 lipca upływa termin składania przez cudzoziemców wniosków o tymczasową legalizację pobytu. Dzięki abolicji przybędzie nam kilka tysięcy nowych, tymczasowych obywateli. Jednak wielu nadal będzie żyć w Polsce poza prawem. Obecna abolicja ich nie przekonała. Polska międzynarodowa Być może Euro 2012 zmieni oblicze Polski. Jednym ze skutków uświadomienia Europie i światu obecności w centrum Starego Kontynentu kraju zdolnego przeprowadzić dużą imprezę sportową w czasach kryzysu może być napływ imigrantów. Niektórzy przyjadą w tłumie kibiców i turystów, inni później, gdy tylko uciułają pieniądze na podróż do państwa, o którym już gdzieś słyszeli. Utrzymująca się i podsycana przez polskie oraz europejskie media fama zielonej wyspy na morzu finansowo-gospodarczej zapaści spowodowała, że w ciągu ostatnich dwóch lat Polska z przypadkowego stała się docelowym miejscem migracji obywateli z tych krajów, które wcześniej zasilały państwa Europy Zachodniej. Coraz częściej zamiast w Wielkiej Brytanii Hindusi i Pakistańczycy lądują w Polsce. Zamiast do Hiszpanii czy Francji do nas kierują się Marokańczycy i Algierczycy. Pojawiają się również Libijczycy, którzy omijają pogrążone

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Lewica po czesku – rozmowa z Bohuslavem Sobotką

Młodsi wyborcy to i młodsi liderzy Bohuslav Sobotka – (ur. w 1971 r. ) przewodniczący Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej studiował na Wydziale Prawa Uniwersytetu Masaryka w Brnie. W 1990 r. wstąpił do organizacji młodzieżowej (Młodzi Socjaldemokraci) Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (ČSSD). Minister finansów w latach 2002-2006, wicepremier w latach 2003-2004 oraz 2005-2006. Rozmawia Paweł Dybicz Czym lewica powinna dziś się odróżniać od prawicy? – Myślę, że kwestią sprawiedliwości w czasach kryzysu, stosunkiem do konsolidacji finansów publicznych. Koszty przekształceń, zmian muszą być tak rozłożone, żeby były do wytrzymania dla wszystkich grup społecznych. Reforma finansów publicznych nie może oznaczać rozmontowania państwa socjalnego w Europie. Dziś jak mantrę powtarza się sformułowanie nowoczesna lewica, niemal szermuje się tym pojęciem, ale nie bardzo wiadomo, na czym ta lewica ma się zasadzać. – Nowoczesna lewica to taka, która ma pomysły, recepty na to, w jaki sposób zminimalizować negatywny wpływ globalizacji. Lewica w latach 90. myślała, że będzie w stanie w jakiś sposób pogodzić się z globalizacją. Bo myślała o trzeciej drodze. – Ale ona okazała się ślepą uliczką, co wpłynęło na znaczne osłabienie partii socjaldemokratycznych, ponieważ ludzie, szukając ucieczki od problemów spowodowanych przez globalizację, zaczęli głosować na inne partie. Głównie na partie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.