37/2015
Fałszywe mity z generałem w tle
Najmłodszy generał Armii Czerwonej, dowódca frontu, stracił życie w walce z nazizmem i za to jesteśmy mu winni szacunek Prof. Tadeusz Krzymowski – były żołnierz AK, nazwisko rodowe Sokołowski, zmienione po ucieczce z obozu internowania. Fizjolog, członek rzeczywisty PAN, były rektor Wyższej Szkoły Rolniczej w Olsztynie i Akademii Rolniczo-Technicznej, organizator i dyrektor Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie, prezes Olsztyńskiego Forum Naukowego, które utorowało drogę do powstania Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Honorowy obywatel Olsztyna. Odznaczony Krzyżem Armii Krajowej (Londyn 1976) i Krzyżem Partyzanckim (1976) oraz innymi odznaczeniami, w tym Krzyżem Komandorskim OOP. Burmistrz Pieniężna zorganizował zbiórkę na rozebranie pomnika gen. Iwana Czerniachowskiego, dowódcy 3. Frontu Białoruskiego, który poległ podczas zdobywania tego miasteczka na Warmii. Wcześniej radni podjęli uchwałę o zburzeniu pomnika, twierdząc, że generał jest odpowiedzialny za wymordowanie w 1944 r. AK na Wileńszczyźnie. Zaprotestował wtedy poseł SLD Tadeusz Iwiński. Pan też wystąpił publicznie przeciw oczernianiu pamięci generała. – Jako były żołnierz AK, uczestnik wydarzeń na Wileńszczyźnie w 1944 r., zareagowałem na prasowe wypowiedzi burmistrza Pieniężna Kazimierza Kiejdy, który nazwał gen. Iwana Czerniachowskiego „katem Armii Krajowej, który kazał aresztować i rozstrzelać dowództwo Okręgu
Solidarni inaczej
Tyle jest wojen między Polakami, i to praktycznie o wszystko, a w tej sprawie panuje ogólnonarodowa zgoda. Niezapisana, a nawet zbyt jawnie nieogłaszana. Bo po co, skoro i bez słów prawie wszyscy robią, co mogą, byle tylko Polska nie przyjmowała uchodźców. Skłócona Solidarność przy okazji rocznicy zajmowała się głównie tym, kto kogo nie zaprosił na fetę do Gdańska. Narzekano także na świat, który niewystarczająco docenia fenomen polskiej solidarności. Dla świata rocznicowe obchody Polaków to kompletny odlot od realiów współczesności. A także od jego realiów, ponieważ dziś potrzebuje on międzyludzkiej solidarności jak ziemia deszczu. Braliśmy z niego, ile się dało pomocy i solidarności, bo kolejne fale emigracji Polaków można mierzyć w milionach ludzi. A my jak zawsze ciągle za biedni, by pomóc komuś jeszcze biedniejszemu. Na co teraz stać Polaków? Na piękne deklaracje, opowieści o wspólnocie z 1980 r. i wyrywanie sobie stołków w 2015 r.? Jakże płyciutkie i fałszywe są pokłady współczucia, za którymi nie idzie żaden konkret. Mocni w gębie i do bólu egoistyczni w realnym życiu. Że też nikomu w Gdańsku nie przyszło do głowy krzyknąć: Polacy, teraz my! Musimy coś zrobić dla tych ludzi, którzy znaleźli się w tak rozpaczliwym położeniu. Mamy wobec nich szczególny dług, bo przecież na takiej idei, na solidarności, zbudowano kiedyś