37/2015

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Zdrowie

Komórki na zastępstwo

Już od 20 lat hodujemy komórki skóry, a od kilku pracujemy też nad komórkami tkanki chrzęstnej Dr hab. Justyna Drukała – biotechnolog, kierownik Banku Komórek w Zakładzie Biologii Komórki na Wydziale Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w hodowli komórek do celów terapeutycznych. Jest pani inżynierem od komórek, tkanek. – Inżynieria tkankowa służy medycynie regeneracyjnej. To bardzo nowoczesna dziedzina, mariaż medycyny, biologii, chemii, materiałoznawstwa, coś bardzo praktycznego, nadającego sens pracy naukowca. Wspomaganie leczenia, kiedy inne metody zawodzą. Zajmuje się pani hodowlą skóry. Różnie sobie wyobrażamy wyhodowaną skórę, np. jako płat przyszywany pacjentowi. – Specjalizujemy się w hodowli komórek skóry od ponad 20 lat. Właściwie od tego się zaczęło. Zawsze podkreślam, że to własne komórki pacjentów, czyli każda hodowla jest dla konkretnego pacjenta i te komórki są namnażane z jego własnej skóry. Ta metoda służy przede wszystkim ludziom poparzonym. W wielu przypadkach powierzchnia ich ciała jest tak uszkodzona, że nie można zastosować żadnych metod zastępczych ani zrobić przeszczepu ich własnej skóry, bo nie ma skąd jej pobrać. Opatrunki są tylko czasowym rozwiązaniem. Żeby zagoić ranę, trzeba zmobilizować pokłady własne pacjenta, szczególnie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Podzwonne dla Syguta

Nowe idzie, a Sygut ciągle jedzie. Nowe – czyli prezes TVP Janusz Daszczyński odwołał dyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Tomasza Sandaka i zakazał dalszej tabloidyzacji programów informacyjnych. No i pięknie. Chciałoby się zaklaskać. I powiedzieć: nareszcie. Ale… Skąd wziąć nadzieję na lepsze, gdy Sandaka zastąpił Tomasz Sygut. Człowiek, przy którym Sandak może uchodzić za noblistę. Za zadziwiającą karierą Syguta, zwanego na Woronicza Dyzmą, stał bliski mu myślowo Napieralski. A Napieralski znał Syguta z lektury „Super Expressu”, chyba jedynej gazety, z jaką miał czasem do czynienia. No i teraz Sygut zarządza wszystkimi programami informacyjnymi. W tym tak charyzmatyczną parą jak Kraśko i Tadla. Długo to nie potrwa, bo Sygut jest na krótkiej liście PiS i jesienią nie znajdzie roboty w żadnym medium publicznym. Autko służbowe też będzie musiał oddać. A wolny czas będzie spędzał w prokuraturze, bo pokserowane kwity już czekają w dużych paczkach.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Rzępolenie z rocznicą w tle

Chyba zęby bolały tego, kto wymyślił kształt koncertu „My, naród”. Z okazji 35-lecia Solidarności naród na scenie reprezentowali młodzi trzecioligowcy z telenowel: Anna Próchniak i Maciej Musiał. Przestraszeni i kompletnie nieprzygotowani. A czytanie nieznośnie pompatycznych tekstów autorstwa jakiegoś anonimowanego nudziarza jeszcze bardziej pogłębiło ich stany lękowe. I choć Próchniak chichotała przy każdej zapowiedzi, to Musiał do końca koncertu nie zrezygnował z miny grabarza. Może miał powody? Bo jak popatrzeć na poziom tego koncertowego rzępolenia, to mina Musiała była w sam raz.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

„Z dużom ży­czliwością” (o Napieralskim)

Marek Barański, który znowu szefuje „Trybunie”, już 19 sierpnia poświęcił swój komentarz Napieralskiemu. PO transferze tego nieudacznika do PO warto przypomnieć jakże aktualny fragment: „Facetowi stuknęła już czterdziestka, za chwilę będzie łysy, a za chińskiego boga nie może nauczyć się mówić poprawnie po polsku. Przyznają państwo, że dla kogoś, kto ma ambicje polityczne, jest to feler dyskwalifikujący. Ale Grzegorz Napieralski takimi głupotami nie zawraca sobie głowy, bo i po co? Owszem, jego ambicje wielokrotnie przewyższają jego możliwości, ale to przecież nie powód, żeby rezygnować z ambicji”. Choć może jeszcze trafniej byłoby napisać, że nie chce zrezygnować z kasy. Chłop nic nie umie. Na niczym się nie zna. Przyzwyczajony jest do darmowych obiadków i darmowych kolacyjek. Również do darmowych wyjazdów, takich jak wycieczka z żoną do Emiratów Arabskich. Za wyjazd zapłacili mu anonimowi przyjaciele. Zadziwiające. Bo czy Napieralski ma przyjaciół? Jeszcze kogoś poza Katarzyną Piekarską?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Listy od czytelników nr 37/2015

Seks wiara, Bóg mara Religia w szkołach to ponad 1,3 mld zł na pensje dla katechetów. Nie zapominajmy też o etatach kapelanów w wojsku, policji, straży pożarnej, BOR, u celników, harcerzy, w szpitalach, więzieniach i gdzie tylko się da – to kolejne setki milionów. Utrzymywanie wszelkich katolickich przedszkoli, szkół, szpitali, przychodni, zakładów opiekuńczych (boromeuszki z Bernadettą na czele brały miesięcznie na jedno dziecko ponad 2,8 tys. zł), hospicjów to kolejne miliardy. Nie ma w Polsce samorządu, czy to gminnego, czy miejskiego, który by nie finansował kościelnych „dzieł”, a to już niezliczone miliardy i nie ma ich w żadnym ogólnopolskim wykazie. W mieście, w którym mieszkam, urząd remontuje obecnie na swój koszt 21 obiektów, z czego 16 to obiekty kościelne. Dziwnym trafem remonty zaczynają się od plebanii, a nie od „przeciekającego dachu”, na który przeznaczano fundusze. Państwo finansuje też tzw. kościoły garnizonowe, które pozostały w wielu miejscowościach, choć po wojsku nie ma już śladu. Z budżetu są finansowane nie tylko parafie, ale i wszyscy pracownicy, przy czym księża dodatkowo otrzymują stopnie oficerskie, a zakonnice co najmniej sierżantów i związane z tym przywileje emerytalne. 0101di • W szkole lekcji religii jest więcej niż fizyki. „Nauka” religii zaczyna się od przedszkola i do matury jest jej dwie godziny tygodniowo. Kiedy była prowadzona w kościołach,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Łapówka w skrzyneczce na wino

Czeski socjaldemokrata, były przewodniczący Krajowej Izby Lekarskiej, posiedzi za korupcję Osiem i pół roku więzienia oraz przepadek majątku w wysokości 21 mln koron – taki wyrok, orzeczony przez sąd pierwszej instancji w Pradze, usłyszał David Rath. Nie, to nie żaden szef gangu przemytników broni ani czeskiej ośmiornicy parającej się wymuszeniami. To były wojewoda, bardzo wpływowy polityk i dodatkowo były przewodniczący Krajowej Izby Lekarskiej. Dlatego wyrok sądu budzi nad Wełtawą takie emocje. Długa tradycja afer Większość krajów dawnego bloku wschodniego już od czasów transformacji mierzy się z wielkimi skandalami politycznymi. Republika Czeska, która powstała w 1993 r. po rozpadzie Czechosłowacji, wcale nie jest pod tym względem wyjątkowa. Jedna z afer, szczególnie pikantna, bo zawierająca wątek obyczajowy, doprowadziła nawet do upadku centroprawicowy rząd Petra Nečasa w 2013 r. Premiera wiązało z atrakcyjną współpracownicą (szefową gabinetu) Janą Nagyovą zdecydowanie więcej niż tylko praca. Nagyova dzięki tej relacji uzyskała ogromne wpływy, niewspółmierne do pełnionej przez nią funkcji. Próbowała (skutecznie) wymusić na kochanku rozwód, nie omieszkała również wykorzystać służb specjalnych do inwigilowania pani Nečasovej. Sprawę tę połączono ze skandalem korupcyjnym: premier miał zaproponować trzem posłom ODS intratne stanowiska w zamian

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Czekając na Gabriela

Wizja sojuszu SPD z Die Linke spotykała się dotąd z krytyką. Tymczasem obie partie przygotowują się do wspólnych rządów po 2017 r. Dorotheenstraße, godz. 12.00. W stolicy Niemiec panuje sierpniowy skwar. Przy małym stoliku w restauracji poselskiej w Bundestagu zasiada spocony Gregor Gysi, szef klubu parlamentarnego Die Linke. Jak zwykle przed obiadem lider Lewicy zamawia mocną herbatę. Te wolne chwile wypełnia załatwianiem spraw spoza katalogu obowiązków zawodowych. Przeważnie telefonuje do siostry lub przekłada prywatne spotkania. O tej porze zwykle może sobie pozwolić na chwilę oddechu. Ale nie tym razem. Gysi jest wyraźnie zdenerwowany, co rusz patrzy na drzwi wejściowe. Osoba, z którą umówił się na obiad, spóźnia się. Mijają minuty, a znajomy z SPD się nie pojawia. – Nie mógł chociaż zadzwonić? – zastanawia się Gysi. Czy Sigmar Gabriel znów go zlekceważył? Dla stołujących się w Bundestagu dziennikarzy spotkanie takich liderów jest wisienką na politycznym torcie, zwłaszcza kiedy ci na co dzień udają skłóconych. Podobne spotkania odbywają się zazwyczaj poza zasięgiem kamer. Chyba że dżentelmeni chcą dostarczyć mediom pożywki do debaty publicznej. Już nieraz publicyści demaskowali pozorność kłótni politycznych. Nikt jednak nie inspirował pogłosek o tajnym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Kraj wolności za kratami

Ponad 2 mln Amerykanów odsiaduje wyroki. Jak USA stały się państwem osadzonych? W lipcu Barack Obama przeszedł do historii Stanów Zjednoczonych jako pierwszy urzędujący prezydent, który przekroczył mury stanowego więzienia – zakładu karnego w El Reno w Oklahomie. „Nasz system sprawiedliwości nie jest tak uczciwy, jak powinien, a masowe wtrącanie ludzi do więzień szkodzi całemu krajowi”, stwierdził prezydent. Tym samym uwaga wszystkich skupiła się na jednym z najbardziej palących problemów współczesnej Ameryki, jakim jest rekordowa liczba więźniów. Można by sądzić, że „kraj wolnych i ojczyzna dzielnych” nie powinien się zajmować kwestią stale zapełnionych więzień, ale liczby mówią same za siebie. Obecnie USA stanowią niecałe 5% światowej populacji, ale są „domem” dla 25% więźniów na całym świecie. Według danych Międzynarodowego Centrum Badań nad Więziennictwem (ICPS), w Ameryce jest obecnie ponad 2,2 mln osób pozbawionych wolności. To o 600 tys. więcej niż w Chinach. Co setny dorosły obywatel USA przebywa w areszcie bądź więzieniu. Wojna z narkotykami Aby znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje, trzeba wrócić do lat 70., kiedy administracja Richarda Nixona rozpoczęła wojnę z narkotykami. Nixon ogłosił, że stanowią one zagrożenie dla

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Najazd znajomych i nieznajomych

Już widać, że nie sprawdza się taktyka pani premier: jestem słabą kobietą, wrażliwą, czasami trzęsą mi się ręce, mogę nawet się popłakać. Prezydent nadal jej nie dostrzega. Czy naród polski wzruszy się i będzie po jej stronie? Kobiety mniej współczują kobietom, niż to kobietom się zdaje. I jest szerokie grono najemnic patriarchatu. Platforma ma wiele cech ofiary: bladość cery, zacina się i jąka w kolejnych błędach. I nie ma w niej energii, to widać po języku ciała. Ludwik Dorn w Platformie. Ta partia nie może już nawet się uśmiechnąć, ma z przodu trzy złote zęby. Dorn, Napieralski i Kamiński, a z tyłu trzonowy Giertych. • M. jest z inteligenckiej rodziny, co od razu widać i słychać. Opowiada, jak niedawno doszło do zerwania z bliskimi jej przyjaciółmi. Zaprosili ją na obiad. I zrobili to, czego nie robi się w krajach bardziej cywilizowanych. Zwolennicy prawicy sprowokowali rozmowę o polityce. M. próbowała się dowiedzieć, jaki pomysł na Polskę ma PiS. „Dowiecie się tego po wyborach”, usłyszała odpowiedź. Wyznawcy religii poczekają więc, co nakaże kapłan. Aby dobić wroga, czyli swoją przyjaciółkę, gospodarze oświadczyli: „Warto było jednak dożyć tej chwili i zobaczyć minę Krystyny Zachwatowicz i Andrzeja Wajdy, kiedy ogłoszono

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Pomóżmy uchodźcom naprawdę

Rozmowa o imigrantach jest rozmową zastępczą. Odciąga naszą uwagę od rzeczywistych przyczyn tej sytuacji i sposobów jej poprawy Dramat uchodźców z rejonu Bliskiego Wschodu i Afryki trwa nie od dziś. Bieda i terror, które zapanowały tam w następstwie – będącego skutkiem inżynierii kolonialnej – panowania dyktatorów i prześladowań religijnych, zmusiły miliony ludzi do ucieczki. Podobnie jak brutalne wojny i krwawe konflikty przetaczające się przez ten region od dziesięcioleci. Dotychczas wielu uchodźców z najbiedniejszych krajów Afryki znajdowało tymczasowe schronienie w bogatszych krajach regionu, np. w Libii, Jordanii czy Libanie. Jednak arabska wiosna 2011 r. spowodowała powiększenie się tej migracji o kolejne rzesze ludzi z Libii, Tunezji i Syrii. W Turcji, Libanie i Jordanii znajduje się obecnie największa ich liczba. Żaden kraj Zatoki Perskiej nie przyjął tej fali uchodźców. Arabia Saudyjska od kilku lat prowadzi konsekwentnie politykę deportacyjną, odsyłając ogromne grupy imigrantów (głównie za pracą) z Jemenu, Etiopii czy Nigerii i nie przyjmując nowych. Przy czym duża ich część nadal przebywa w tym kraju nielegalnie, padając często ofiarą współczesnego niewolnictwa. Podobna sytuacja ma miejsce w Katarze i Kuwejcie. Wszyscy wiedzą lepiej Egipt jako jedyny kraj arabski nie osiedla uchodźców w obozach, akceptując ich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.