10/2017

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Felietony Jerzy Domański

Fikcyjne wartości

Wstyd się przyznać, ale pierwszą moją myślą podczas oglądania konferencji premier Szydło była troska o własny słuch. Szefowa rządu z typową dla siebie ponurą miną ogłosiła narodowi, że oto osobiście podjęła bardzo ważną decyzję. Ta decyzja to przeznaczenie 1,5 mln zł na odbudowę szpitala w Aleppo. Myślałem, że coś mi uciekło. Że Beata Szydło deklaruje na pomoc ofiarom z Syrii 150 mln zł albo co najmniej 15 mln. Bo przecież rozbita limuzyna pani premier zostanie wymieniona na nową, kosztującą 2 mln zł. Ale nie. Premier polskiego rządu, który to rząd tak lubi wszystkich pouczać, ma dla ofiar okrutnej wojny mniej pieniędzy niż na limuzynę dla siebie. Wychodzi mi, że gdyby ten hojny dar podzielić na miesiące sprawowanej władzy, byłoby ok. 100 tys. zł miesięcznie. Nie chcę być małostkowy, ale chyba droższe są stałe loty pani premier wojskową casą? Choć z drugiej strony, gdy porównam dar premier Szydło z darami ultrakatolickiego prezydenta Dudy, który nie dał jeszcze nic, to widzę, że politycy, tak manifestacyjnie religijni w wystąpieniach publicznych, w życiu codziennym traktują Dekalog, słowa papieża i wezwania swoich biskupów wyłącznie instrumentalnie. Między tym, co prezydent Duda mówił na dziesiątkach mszy, w których wziął udział,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Ludwik Stomma

Dyskretny urok instytucji

Dobry wojak Szwejk, jak pamiętamy, wyniósł z domu wariatów całkiem przyjemne wspomnienia: „Taka tam panuje wolność, o jakiej nawet socjalistom się nie śniło. Można tam się podawać za Pana Boga albo za Przenajświętszą Panienkę, za papieża, za angielskiego króla czy za świętego Wacława, aczkolwiek ten ostatni bywał ciągle wiązany i musiał nago leżeć w izolatce. Był tam też jeden, który wykrzykiwał, że jest arcybiskupem, ale nic nie robił, tylko żarł, spał i jeszcze za przeproszeniem robił coś takiego, co można łatwo zrymować, ale tam takich rzeczy nikt się nie wstydzi. Jeden podawał się nawet za Cyryla i Metodego, żeby mu dawali podwójne porcje. Inny znowu był w ciąży i każdego zapraszał na chrzciny. Siedziało tam pod kluczem bardzo dużo szachistów, polityków, rybaków i skautów, zbieraczy marek i fotografów amatorów. Pewien człowiek siedział z powodu jakichś starych garnków, które nazywał popielnicami. Jednego trzymali tam stale w kaftanie bezpieczeństwa, żeby nie mógł wyliczyć, kiedy nastąpi koniec świata. Spotkałem tam też kilku profesorów. Jeden z nich stale chodził za mną i dowodził mi, że kolebka Cyganów jest w Karkonoszach, a ten drugi objaśniał mnie, że wewnątrz kuli ziemskiej znajduje się jeszcze jedna, daleko większa od zewnętrznej. Każdy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Morderstwo za kierownicą

Po raz pierwszy niemiecki sąd skazał na dożywocie pirata drogowego W ubiegłym tygodniu Sąd Krajowy w berlińskiej dzielnicy Moabit skazał na dożywocie dwóch piratów drogowych – i napisał nowy rozdział w historii niemieckiego prawa. W lutym 2016 r. młodzi mężczyźni urządzili na stołecznym Kurfürstendammie nielegalny wyścig samochodowy, doprowadzając do śmierci 69-letniego emeryta. Wyrok jest jeszcze nieprawomocny, obrońca oskarżonych chce wnieść apelację i odczekać na orzeczenie Federalnego Trybunału Sprawiedliwości. Prokurator Christian Fröhlich ma jednak nadzieję, że surowym werdyktem sędzia już teraz wysłał czytelny sygnał. „To było morderstwo za kierownicą. Hamdi H. i Marvin N. działali z niskich pobudek i odpowiadają za śmierć niewinnego człowieka. Myślę, że daliśmy naśladowcom do zrozumienia, że takie idiotyczne czyny się nie opłacają”, mówił, wychodząc z sali sądowej. Piraci gnali w centrum miasta 160 km/godz., przejeżdżając przez 11 czerwonych świateł. Jeden z kierowców staranował kilka blokad drogowych. W pobliżu znanego domu towarowego KaDeWe doszło w końcu do wypadku śmiertelnego. 27-letni Hamdi H. zderzył się z dżipem, który miał pierwszeństwo przejazdu. Uderzenie było tak silne, że wytrzymały skądinąd samochód terenowy przeleciał kilkadziesiąt metrów. Kierowca różowego dżipa, Michael Warshitsky, zginął na miejscu. Sprawca wypadku nie odniósł

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Spis treści

Spis treści nr 10/2017

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.