Sonderkommando

Sonderkommando

Solidarność istniała tylko wtedy, kiedy miało się dość dla siebie. Wstrząsający zapis doświadczeń więźnia Oświęcimia Béatrice Prasquier: Czy widział pan komorę gazową tego pierwszego dnia? Shlomo Venezia: Nie znalazłem się wśród ludzi, którzy wyciągali zwłoki z komory gazowej, ale potem często zdarzało mi się to robić. Przydzieleni do tej pracy zaczęli wlec ciała za ręce, ale po paru minutach sami mieli brudne i śliskie dłonie. Żeby nie dotykać ciał bezpośrednio, próbowali używać szmat, jednak każdy materiał szybko się brudził i robił mokry. Musieli jakoś sobie radzić. Niektórzy ciągnęli ciała na pasku, ale wiązało się z tym dodatkowe utrudnienie, bo pasek trzeba było zapinać i rozpinać. Okazało się, że najlepiej sprawdza się laska. Chwytało się nią zwłoki za kark. Widać to na jednym z rysunków Davida Olere’a. A lasek nie brakowało, ponieważ na śmierć wysyłano wielu starych ludzi. W ten sposób unikało się przynajmniej wleczenia zmarłych za ręce. Dla nas było to bardzo ważne. Nie dlatego, że to były trupy, cóż…, ale dlatego, że ich śmierci w żadnym razie nie można było nazwać łagodną. To była makabryczna, plugawa śmierć. Wymuszona, trudna, dla każdego inna. Nigdy dotąd o tym nie opowiadałem; to takie ciężkie i smutne,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2009, 31/2009

Kategorie: Książki