Archiwum

Powrót na stronę główną
Świat

Chory człowiek nad Bosforem

Republika Turcji przeżywa najostrzejszy kryzys w swej historii 40 tysięcy demonstrantów kroczyło ulicami Stambułu, krzycząc: “Precz z Międzynarodowym Funduszem Walutowym!” i “Jesteśmy głodni!”. W jednym pochodzie maszerowali związkowcy, islamiści, robotnicy i drobni handlarze. Gdyby nie wprowadzony zaraz potem całkowity zakaz manifestacji, pierwszy od 1980 roku, protestujący mogliby obalić rząd. Generałowie, którzy w Turcji decydują o wszystkim, oświadczyli, że nie planują zamachu stanu, ale nie zdołali nikogo uspokoić. Europa z coraz większą troską patrzy na Ankarę. Turcja przeżywa najostrzejszy kryzys od czasu powstania Republiki w 1923 r. Kryzys ekonomiczny, polityczny, moralny. Rządzące krajem elity najwyraźniej wyczerpały swoje możliwości. “Chory człowiek nad Bosforem”, napisał o Turcji “Der Spiegel”. Jeszcze przed rokiem wydawało się, że dla Ankary nastają lepsze czasy. Turcja uzyskała status kandydata do Unii Europejskiej. 15-letnia krwawa wojna z rebeliantami kurdyjskimi dobiegła końca, wróg publiczny nr 1, przywódca Partii Pracujących Kurdystanu, Abdullah Öcalan, znalazł się w więziennej celi. I nagle przerdzewiała konstrukcja państwa zaczęła się kruszyć. Gospodarka turecka przeżywała poważne trudności od wielu miesięcy. W listopadzie 2000 r. MFW pospieszył na pomoc z ogromną pożyczką 11 mld dolarów. Nie udało się jednak powstrzymać inflacji, doszło nawet

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Karolina – kozioł ofiarny?

Pusta lala, czy jedyna bez maski? – internetowa kłótnia po wyjściu kontrowersyjnej mieszkanki domu Wielkiego Brata “Z moim rozumem i urodą na pewno daleko zajdę”, mówi o sobie Karolina Pachniewicz, najmłodsza i najbardziej kontrowersyjna uczestniczka “Big Brother”. Kilka dni temu na własne życzenie opuściła dom Wielkiego Brata. Ta decyzja, jak cały pobyt Karoliny, wywołała burzę sprzecznych emocji i komentarzy. @ To nie jej wina Że taka jest, to nie tylko jej wina, ale przede wszystkim jej rodziców. Jeżeli od urodzenia wmawia się jej, że jest jedyna, niepowtarzalna i najważniejsza na świecie, że jest gwiazdą, a w życiu liczy się tylko skóra, fura i komóra, to po kilku latach każdy uzna to za rzeczywistość. Później człowiek zaczyna samodzielnie myśleć i weryfikować te poglądy, ale Karolina jeszcze do tego etapu nie doszła. Daniel @ Kto Karolinie powiedział o programie BB i kto przekonał ją, aby wystartowała, podłożył jej świnię. Z jej charakterem trzeba się maskować. Karolina przed milionami telewidzów ukazała siebie – pełną egoizmu, samouwielbienia, pychy i pogardy dla innych ludzi. Ludzie niemal jednomyślnie ją odrzucili. Ale może to lepiej – niech dziewczyna to przemyśli, może się zmieni, nabędzie skromności i samokrytycyzmu. Robert @ Cena szczerości Karolina

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Dzieci Wielkiego Brata

Karolina zaimponowała mi swoją decyzją. Odeszła w najlepszym dla siebie momencie Rozmowa z psychologiem Andrzejem Tucholskim- był doradcą psychologicznym w programie “Agent”. – Jak pan ocenia “Wielkiego Brata” po 50 dniach emisji? Zdarzyły się jakieś niespodzianki? – Częściowo potwierdzają się moje wcześniejsze przypuszczenia, że program będzie poddany autocenzurze. Zarówno jego uczestnicy, jak i organizatorzy stosują wszelkie możliwe sposoby cenzurowania i nadzorowania. Dzięki temu “Wielki Brat” nie narusza dobrych obyczajów czy stosunków przyjętych jako zwyczajowe, co można traktować jako wyjście naprzeciw niepokojom zgłaszanym przed emisją programu. Druga rzecz, a było to do przewidzenia, to fakt, że uczestnicy reagują zgodnie z podręcznikową wiedzą z psychologii społecznej: w grupie następuje dynamizacja procesów, interakcji, ludzie starają się zająć określone role. Tu nie było zaskoczenia, nie nastąpiło nic, co w rażący sposób naruszałoby kolejność, którą można było przewidzieć. – A nie zaskoczyło pana wycofanie się Karoliny? – Wydaje mi się, że było to najrozsądniejsze posunięcie, jakie mogła zrobić… – Dlaczego? – Karolina bardzo serio zaczęła traktować swoją relację z jednym z mieszkańców domu. Prawdopodobnie w ogóle nie brała pod uwagę wariantu, że będzie musiał wyjść z gry. To znana w psychologii postawa – zaprzeczenie rzeczywistości. Ona jej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Co nas czeka?

Społeczeństwo informacyjne może się stać społeczeństwem inwigilowanym i ogłupionym Rozmowa z prof. Lechem W. Zacherem, socjologiem i futurologiem Prof. Lech W. Zacher jest członkiem Komitetu Prognoz “Polska 2000 Plus” przy Prezydium PAN, kierownikiem Katedry Nauk Społecznych w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania im. L. Koźmińskiego; jest też radcą ministra w Rządowym Centrum Studiów Strategicznych. – Ludzie w minionych epokach zawsze chętnie słuchali przepowiedni odnoszących się do przyszłości. Także i dziś, choć widzimy kruchość dawnego wieszczenia, naukowcy próbują wybiegać wizjami w przyszłość. Co więc będzie dalej? Czy uda się nam wejść do czołówki europejskiej? – Okres transformacji powoduje wiele turbulencji, oczekiwań, klęsk. W tych okolicznościach trudno prognozować, bo to jest wręcz kocioł. Jedno nie podlega dyskusji – im więcej będziemy mieli osób wykształconych i kulturalnych, tym lepiej. Wydaje się więc, że zbyt łatwo rezygnujemy z roli inteligencji, chcemy zastąpić ją biznesmenami. Jeśli mówić o prognozach, to z pewnością zwyciężą te kraje, w których wzrośnie rola ludzi wykształconych, elit wiedzy, tworzących innowacje i elit politycznych, tworzących nowe instytucje, szukających lepszych rozwiązań politycznych, prawnych, organizacyjnych. W perspektywie dążymy do społeczeństwa wiedzy, ale pośrednim etapem będzie społeczeństwo informacyjne. – W książce “Społeczeństwo

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

Oszukani z Helu

To nie była żadna prywatyzacja “Kogi”, ale roztrwonienie do końca jej majątku i wielkie oszustwo – Cała Polska wiedziała, że na Helu strajkują i głodują w dawnej “Kodze”, ale nie wiedziała, że w pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych, po godz. 22 przyjechały pod nasz zakład trzy samochody. Wyszło kilkunastu facetów. Zaczęli grozić. Mieli nas wykurzyć w imieniu właściciela. Ponoć coś ukradliśmy. Po naszej stronie stanęli ludzie z Helu. Jeszcze 1 maja zwolnieni pracownicy Gdańskiej Korporacji Handlowej, która kupiła przetwórnię “Kogi”, nie mogą mówić spokojnie o tamtych wydarzeniach. – Dwa dni temu – opowiadają – po swoje świadectwa pracy, które im się należą od 7 kwietnia, przyszli do GKH Danka i Józek – małżeństwo z szóstką dzieci. Oboje pracowali w GKH, a teraz chcą się zarejestrować w urzędzie pracy. Zastępca dyrektora generalnego GKH, Helena Akartel, groziła, że wezwie policję, jeśli natychmiast nie opuszczą terenu zakładu – mówią przedstawiciele Komisji Zakładowej “Solidarności”. – Jesteśmy bezradni, bo właściciele i ich urzędnicy robią z nami, co chcą. Traktują jak ciemną masę. Chętnie powtarzają: “Niepisaci, nieczytaci Kaszubi, potrafią tylko rozpie… firmę”. “To możliwe tylko w takim głupim kraju jak Polska”, krzyczał do nas Piotr Jędrzejczak, wiceprezes GKH,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Carmen na celowniku

W ETA zaczęli dominować młodzi, bezwzględni terroryści Carmen, dziennikarce “El Mundo” od przeszło dwóch lat wszędzie towarzyszą dwaj ochroniarze. Dlaczego? Opisywała zamachy dokonywane przez separatystów. Teraz boi się rozmawiać na ten temat we własnym mieszkaniu. O ETA woli rozmawiać w redakcji – w jednym z najlepiej chronionych budynków w mieście albo w pilnie strzeżonym zaciszu hotelowego pokoju. O umówieniu się z nią w miejscu publicznym nie ma mowy, bo od kiedy ETA uznała ją za “terrorystkę pióra”, nigdzie nie czuje się bezpieczna. Wojna o mit ETA – Euskadi ta Askatasuna, czyli Państwo Basków i Wolność, powstawała w 1959 r. Pierwszego pokolenia jej bojowników nie kojarzono z kampanią strachu i mordowaniem niewinnych ludzi. Skupiało przeciwników generała Francisco Franco, który chciał zniszczyć baskijską tożsamość narodową. Wydawało się, że wraz ze śmiercią dyktatora ETA zniknie. W 1978 r. uchwalono demokratyczną konstytucję, a wkrótce potem Kraj Basków zyskał autonomię. Fernando Lopez Castillo, dowódca polityczny i wojskowy ETA, ogłaszał wówczas, że organizacja uległa rozwiązaniu, bo “baskijski terroryzm wyczerpał się”. Teraz Castillo przyznaje, że ETA istnieje dzięki skrytobójczym “szwadronom śmierci” GAL (Grupos Antiterroristas de la Liberacion), które od 1983 r. przez kolejnych pięć lat wymordowały co najmniej 27 sympatyków ETA. Zabójstw na zlecenie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Berlusconi nie bierze jeńców

Włoska prawica zapowiada po zwycięstwie w wyborach gruntowną czystkę urzędników Czy telewizja jest instrumentem władzy? Silvio Berlusconi, właściciel wszystkich prywatnych stacji telewizyjnych w Italii, król reklamy audiowizualnej, nazwany przez dziennikarzy “Jego Eminencja Główny Emitent”, stanowczo zaprzecza: “Nie przesadzajmy z tym wpływem telewizji na wyborców”. Ale gdy w 1994 r. po wygranych przez prawicę wyborach stanął na czele rządu, już pierwszego dnia zażądał zwolnienia 200 dziennikarzy z telewizji publicznej RAI. Jednocześnie zapytany, czy jako premier Włoch zrezygnuje z kontroli nad sieciami prywatnej telewizji, odpowiedział: “Jeszcze nie zwariowałem”. W obecnej kampanii przed wyborami wyznaczonymi na 13 maja zażądał zaprzestania emisji programów satyrycznych RAI. W 1994 r. włoski parlament rozważał, czy Berlusconi jako szef rządu może nadal kierować holdingiem Fin-invest, będącym właścicielem wszystkich prywatnych telewizji. Wysuwano obawy, że nie da się pogodzić prywatnych interesów z pełnieniem funkcji premiera. Do żadnych decyzji jednak nie doszło. telewizyjne miraże Cała kampania koalicji Dom Wolności, jak nazwał Berlusconi swój blok wyborczy z Sojuszem Narodowym, powstałym z byłej partii neofaszystowskiej i z separatystów lombardzkich z Ligi Północnej zbliżonych do ugrupowania Haidera, skonstruowana jest przez specjalistów od reklamy, którą Fininvest kontroluje w Italii w 80%. Jest agresywna, prosta,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Jesteśmy kulą u nogi

– mówi Helena Miziniak, prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych – Czy można mówić o zjednoczonej Polonii? – W sytuacjach takich jak ostatnia powódź Polacy za granicą potrafią się zorganizować. Zabrakło jednak odgórnej koordynacji. To spowodowało, że ogromne pieniądze przeznaczone na pomoc rozlały się jak ta woda po kraju. Dlatego tak bardzo potrzebujemy oprzeć się na silnej organizacji. Staramy się już teraz pomagać, jak tylko potrafimy. Szkoda tylko, że jak jedziemy na Wschód i spotykamy się z Polakami na Litwie czy Białorusi, to oni nam mówią, że te wszystkie rządowe traktaty kończą się poklepaniem po plecach i dobrym obiadem. – Jakie są dziś największe problemy Polonii w Europie? – Staramy się stosować strategię pokazywania dobrych stron Polonii, a nie atakowania Żydów, jak dzieje się to, niestety, w USA. W tej chwili przygotowujemy specjalną książkę, w której opublikujemy informacje o udziale Polaków i przelanej przez nich krwi podczas ratowania Żydów przed Niemcami. Chcemy pokazać, że holokaust nie jest polskim holokaustem. Pokazujemy nasze dobre strony. Reagujemy błyskawicznie i staramy się prostować pomówienia dotyczące Polaków i ich roli w czasie II wojny światowej. Nie zawsze atak w odwecie daje dobry rezultat. Myślę, że dialog jest najlepszym sposobem załatwiania napiętych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Moja córka zdaje maturę

Z pamiętnika matki licealistki Październik, czyli co robiłaś przez trzy lata Tak bardzo bałyśmy się obie – i ja, i córka – egzaminów do liceum, że teraz postanawiam działać, zanim strach nas sparaliżuje. Pamiętam, jak przed czterema laty Marianna nie spała i ciągle pytała, co będzie, jeśli obleje. Przed egzaminem maturalnym to już nie może się powtórzyć. Idziemy do zaprzyjaźnionej pani doktor psychiatry. Niech pomoże dziecku. Dialog w gabinecie lekarskim: – Przyszłyśmy, bo w tym roku zdajemy maturę – mówię z uśmiechem, który uważam za filuterny. Przecież to takie miłe, kiedy matka utożsamia się z córką. – A to pani nie ma jeszcze średniego wykształcenia? – lekarka wcale nie podejmuje mojego uroczego dowcipu. – Jakie “my”? Córka jest pełnoletnia i nie powinna pani jej wmawiać, że coś zrobi pani za nią. W miarę rozmowy lekarka przesuwa fotel w moim kierunku. Jestem wzruszona, że tak bardzo interesuje się moimi snami o własnej maturze, w których pochyla się nade mną matematyk w masce z Halloween i dudni: “Nie zdasz!”. Wreszcie lekarka wyprasza mnie, chce porozmawiać z córką. – No i co? – pytam ją już na ulicy. – Pani doktor bardzo martwi się twoim stanem – odpowiada jadowicie Marianna. – Podwieź

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Co na to Komitet Helsiński?

PRAWO I OBYCZAJE  Polska znajduje się dziś w czołówce krajów europejskich pod względem liczby osadzonych w zakładach karnych. AD 2001 jest już w naszym kraju z górą 77 tys. więźniów. Dla ponad 25 tys. skazanych prawomocnymi wyrokami brak jest miejsc w więzieniach. Oznacza to, że w sumie ludzi, którzy powinni odbywać kary bezwzględnego więzienia, jest ponad 100 tys. Tak ogromną represyjnością mogła się “poszczycić” tylko Polska Rzeczpospolita Ludowa i to tylko w niektórych latach (w 1980r. średnia liczba osób pozbawionych wolności wynosiła 105 tys., a w 1986r. – blisko 109 tys.). Z przepełnieniem zakładów karnych władza ludowa próbowała sobie radzić stosowaniem częstych amnestii. Surowość orzekanych przez sądy kar była więc nieraz fikcyjna, gdy kary te nie były do końca wykonywane. Ciągle jednak fatalne były warunki w celach, w których norma 3 m2 na osobę (4 m2 dla kobiet) nie była z reguły przestrzegana. Przeludnienie w zakładach karnych było jedną z przyczyn buntów więźniów, które późną jesienią 1989 r. wybuchły w licznych jednostkach penitencjarnych. Bunty te zostały brutalnie stłumione. Gdy z początkiem 1992 r. objąłem urząd rzecznika praw obywatelskich, sytuacja w więzieniach i aresztach budziła ciągle wiele zastrzeżeń. W ciągu kolejnych czterech lat

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.