Archiwum

Powrót na stronę główną
Felietony

Irak i Wietnam

Ameryka przegrała wojnę wietnamską, ponieważ nie odważyła się zaatakować komunistycznych Chin i Sowietów, które wspierały militarnie czerwony Wietnam. Ktoś porównał powstałą tam sytuację do takiej walki, w której pragnąc zwyciężyć, czyli zmusić do poddania, atakujący gryzie przeciwnika tylko w duży paluch bosej nogi. Co się tyczy Iraku, Amerykanie usiłują stłumić powstanie irackie gorejące po przywództwem Al Sadra, lecz powściągają się, ponieważ nie chcą zniszczyć ogniem bomb i czołgów miejsc świętych dla muzułmanów. Podsumowując, można zatem powiedzieć, że w obu tych przypadkach, Wietnamu i Iraku, zostali Amerykanie wplątani w sytuację takiego konfliktu, którego nie można rozwiązać czysto lokalnym uderzeniem militarnym. Konsekwencje uderzenia amerykańskiego w Chiny mogły być równie nieobliczalne jak starcie w proch ośrodków powstańczych w Iraku – sytuacja Stanów Zjednoczonych staje się w podobny sposób w obu przypadkach niełatwa do rozwiązania. Nałożył się na sprawę iracką kryzys, wywołany skandalem wielkich i fatalnych poniżeń więźniów arabskich, którego reperkusje uderzyły już w strukturę dowódczą Pentagonu, wyraziły się w żądaniu dymisji sekretarza Donalda Rumsfelda, a nawet już rozległy się ataki na prezydenta. Bush z kolei ze wszech sił wspiera Rumsfelda, dla którego nie widzi następcy i ta brzemienna niewiadomymi konsekwencjami rzecz toczy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przegląd poleca

Liczba tygodnia

800 tysięcy bezrobotnych absolwentów skorzystało w zeszłym roku z pomocy programu „Pierwsza praca”, ale tylko co dziesiąta osoba znalazła zatrudnienie w ciągu trzech miesięcy od momentu zakończenia uczestnictwa w programie. Dzieje się tak, gdyż najpopularniejsze są tzw. staże absolwenckie, nietworzące nowych miejsc pracy. Jednak program jest nadal priorytetem w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Statystyki ciągle informują o blisko 40-procentowym bezrobociu absolwentów wyższych uczelni. W tegorocznej edycji uczestnicy będą pomagać rolnikom w pozyskiwaniu unijnych funduszy. Najgorzej przebiega przydzielanie kredytów. W 2003 r. tylko 807 absolwentów przedstawiło dostatecznie atrakcyjny pomysł na własną firmę.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Dajcie śmierć na pierwszą stronę

Czy publikacja zdjęć zabitego Waldemara Milewicza zmusi dziennikarzy do zastanowienia się nad hipokryzją mediów Nie rozumiem ataków na nas. Opublikowane przez nas zdjęcia red. Milewicza nie należały do drastycznych. Były wyjątkowo spokojne – mówił Mariusz Ziomecki, redaktor naczelny „Super Expressu”. Zamieszczenie na tytułowej stronie gazety tych „wyjątkowo spokojnych” zdjęć wywołało burzę, nie tylko w środowisku dziennikarskim. Kioskarze, którzy zazwyczaj wystawiają „Super Express” w widocznych miejscach, tym razem z reguły pokazywali jego ostatnią stronę. Mówili, że byli zbulwersowani, a klienci reagowali podobnie. Ale nie brakuje też opinii, że odwracanie gazety służyło zwiększeniu zainteresowania klienta, skłonieniu go do tego, żeby kupił gazetę, jeśli chce się napatrzeć na szokujące szczegóły. Bo odczucia to jedno, a wyniki sprzedaży drugie. A przecież dokładnie z tego powodu – by podnieść sprzedaż – kierownictwo „Super Expressu” zamieściło drastyczne fotografie. Gazeta toczy rozpaczliwą walkę z konkurencyjnym „Faktem”. Szefowie „Faktu” uznali jednak, że niezamieszczenie tych zdjęć przyniesie im większe korzyści w opinii czytelników. – Podobne wydarzenia trzeba pokazywać tak, by wyjaśnić widzom bądź czytelnikom, jak do nich doszło, dlaczego tak się stało, kto ponosi za nie odpowiedzialność, jakie są okoliczności zdarzenia. Nie należy koncentrować uwagi na cierpieniu i ofiarach. To żerowanie na nieszczęściu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Nadmiar złych uczuć

Kto chce zniszczyć twórcę rodzinnych domów dziecka? Tomasz Polkowski pracuje normalnie. Właśnie wyjeżdża na spotkanie podobnych sobie działaczy, dla których najważniejszy jest los sierot społecznych, dzieci biednych i opuszczonych. Szef Towarzystwa Nasz Dom twierdzi, że historia powtarzana przez niektóre media nie zaszkodziła jego działalności. Tezę tę potwierdza współpracujący z Polkowskim Janusz Kur, dyrektor Domu Dziecka we Wrocławiu. – Tu nikt o tym nie rozmawia – zapewnia. Ale zawrzało w kręgach związanych z Towarzystwem Przyjaciół Dzieci, placówkami oświaty i resocjalizacji oraz pracownikami Komitetu Ochrony Praw Dziecka. – Mnożą się plotki, ludzie dzwonią. Ta historia uderza w całe środowisko pedagogiczne – mówi Mirosława Kątna, kierująca od lat Komitetem Ochrony Praw Dziecka. „Ta historia” to decyzja sądu rejonowego, który mówiąc najprościej, zdecydował, że najbliżsi Tomasza Polkowskiego, a więc i on sam, nie nadają się na rodzinę zastępczą. 16-letnia Ilona (imię zmienione) wróciła do mazurskiego domu dziecka. Jeżeli nic się nie zmieni, specyficzna umowa, jaką jest rodzina zastępcza, zostanie rozwiązana. Nastolatka, która przez jakiś czas przebywała w domu Tomasza Polkowkiego, zapewne do pełnoletności pozostanie w placówce wychowawczej. Szansa na normalny dom już się nie powtórzy. Pierwsze dno, czyli nie jestem Woodym Allenem Jeśli

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Co poniektórzy przebąkują, że już niedługo naszą dyplomację będzie czekać w zjednoczonej Europie pierwszy poważny test. Nie, nie będzie on dotyczył ani Iraku, ani konstytucji, ale spraw bardziej realnych i strategicznych, czyli Białorusi i Ukrainy. Otóż w sprawie stosunku do tych państw mamy sporą różnicę między stanowiskiem Unii Europejskiej a Polską. Najprościej mówiąc, Rada UE zaleca, żeby nie utrzymywać kontaktów z Białorusią na poziomie ministerialnym. Żeby ją izolować. Na razie nasze MSZ się temu sprzeciwia, zresztą słusznie, bo mamy na Wschodzie swoje realne interesy, mieszkają tam Polacy, inaczej to wszystko widzimy. No i teraz pytanie: czy Polska ulegnie Brukseli (czyli największym krajom UE), czy też nie? Czyli czy będzie miała własną politykę wschodnią, ba, czy narzuci Europie własną wizję polityki wschodniej, czy też tak się nie stanie? Teoretycznie Polska powinna być oknem na Wschód UE, tak jak np. oknem na Afrykę jest Francja, a oknem na Amerykę Łacińską Hiszpania. Ale w tę grę weszli wielcy. Ciekawe więc będzie, jak to wszystko się potoczy. A, wbrew pozorom, Polska nie stoi w tej rozgrywce na złej pozycji, bo takie same stanowisko jak my zajmują Litwa i Łotwa. Jest zatem ciekawie. Natomiast w samym MSZ mamy przyklepanie wcześniejszych decyzji. W ubiegłym tygodniu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Interes na odszkodowaniach

Jak detektyw i adwokat zarabiają na tragedii naiwnych ludzi Towarzystwo Ubezpieczeń i Reasekuracji Warta przyznało jej 12,5 tys. zł. To miało być odszkodowanie za śmierć syna. Nie pogodziła się z tym. Wkrótce dowiedziała się, że w Nowej Soli jest biuro pośredniczące w odzyskiwaniu odszkodowań od towarzystw ubezpieczeniowych. Zdecydowała się na podpisanie pełnomocnictwa. Wtedy nawet nie pomyślała, że finał sprawy będzie dla niej tragiczny. Wypadek Wieczór, 19 czerwca 2000 r. Remigiusz Przewłocki razem z bratem i trzema kolegami wraca do domu. Wszyscy jadą rowerami. Od kilku dni popołudniami pracowali w pobliskim zakładzie rolnym. Zbierali kamienie na polach, aby zarobić parę groszy, pomóc bezrobotnym rodzicom. Tego dnia dostali po 20 zł. Pieniądze mieli przeznaczyć na kwiaty dla wychowawczyni na jutrzejszą uroczystość rozdania świadectw. Do Krzydłowiczek, wsi, w której mieszkali, pozostały jeszcze 3 km. Kolejno wjeżdżali właśnie na prosty odcinek drogi. Z przeciwnej strony jechało kilka samochodów. Równolegle z nimi – tarpan. W tej samej chwili za nimi z dużą prędkością podążał renault megane. Usłyszeli tylko pisk opon. Wszyscy zostali zepchnięci do przydrożnego rowu. Paweł Przewłocki, brat Remigiusza: – Zobaczyłem, jak brat leci nade mną. W tym momencie wpadłem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Pobić się o Strasburg

Kampania do europarlamentu będzie ostra, ale to tylko przygrywka do wyborów do Sejmu Kogo obchodzi kampania do europarlamentu? Nikogo – chciałoby się odpowiedzieć, sądząc po aktywności wyborczej polityków. Ale raczej nie stanowi to większego rozczarowania dla Polaków, którym – jeśli wierzyć sondażom opinii publicznej – i tak jest wszystko jedno, kto będzie ich reprezentował w Strasburgu. Wprawdzie oficjalne rozpoczęcie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego większość partii odtrąbiła już dwa tygodnie temu (najczęściej przed ołtarzami i w rytm patriotycznych pieśni), ale machina wyborcza na dobre jeszcze nie ruszyła. Zalew plakatów, ulotek i haseł wyborczych czeka nas najwcześniej dopiero pod koniec maja. Z rozmów z politykami wynika, że kampania będzie krótka i mało merytoryczna. Po trupach do celu? Walka o euromandaty zapowiada się za to wyjątkowo ostro. Nie dość, że społeczeństwo coraz wyraźniej dzieli się na zdeklarowanych eurosceptyków i zagorzałych euroentuzjastów, to jeszcze do wzięcia są tylko 54 mandaty. A chętnych do wyjazdu do Strasburga jest kilkadziesiąt razy więcej. W dodatku z każdego z 13 okręgów możemy wybrać od trojga do sześciorga posłów. To sprawia, że osoby na pierwszych miejscach listy – a więc te, które teoretycznie mają największe szanse – będą toczyć między sobą zażarte spory i nie przebierać w środkach. Gra się toczy nie tylko o prestiż bycia europosłem, ale o ogromne

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Blog

Lepsza śmierć

Dziesięć lat temu usłyszałem od działaczy francuskiej organizacji SIDA zajmującej się promowaniem walki z AIDS, iż ludzie opiniotwórczy we Francji długo lekceważyli społeczną wagę choroby. Uważali, że jest to dolegliwość społecznego marginesu. Środowisk seksualnych, narkomanów, ludzi drugorzędnych, Dopiero kiedy AIDS zaczęli zarażać się synowie z dobrych, paryskich domów, media wszczęły alarm. Jęły przekonywać, że to może być powszechna klęska, „dżuma XX wieku”. W zeszłym tygodniu słychać było oburzone dziennikarskie głosy. Za to, że redaktor „Super Expressu”, Mariusz Ziomecki, zamieścił na pierwszych stronach zdjęcia redaktora Milewicza. W chwilę po śmierci jego. Moi koledzy dziennikarze oburzyli się wielce. Że tak przecież nie można. Bo to przykro patrzeć na świeżą śmierć. Bo zmarły miał wielu Bliskich, których publikacja rani. Bo to epatowanie przemocą. Bo nie wypada nabijać sobie nakładu, czyli nabijać kasę, na śmierci naszych bliskich. Były protesty dziennikarzy, młodych socjaldemokratów pod redakcją „Super Expressu”. Grzegorz Lindenberg, twórca tej gazety, wysłał redaktorowi Ziomeckiemu list otwarty w formie felietonu zamieszczonego w „Życiu Warszawy”. Zarzucający, że red. Ziomecki z pisma „popularnego” uczynił brukowiec. Protest, dziennikarskie oburzenie wybuchło rychło po tym, kiedy media często i gęsto zamieszczały drastyczne zdjęcia świeżych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Polskie piekło w Londynie

W Wielkiej Brytanii działają polskie gangi naciągające rodaków szukających pracy Basia Truszkowska bardzo chciała zdobyć doświadczenie zawodowe w Londynie. Skorzystała z pomocy agencji specjalizującej się w załatwianiu staży za granicą. Zamierzała szlifować biznesowy angielski i odbyć praktykę w dziale personalnym dużej firmy. Za pośrednictwo zapłaciła 1,2 tys. funtów. Na miejscu okazało się, że angielskiego w szkole językowej uczy Portugalka z fatalnym akcentem. Z praktyki nic nie wyszło, chociaż w Polsce mówiono, że nie będzie żadnego problemu. Pieniądze przepadły, a Basia rozesłała swój życiorys i sama znalazła pracę. To jedna z wielu historii, które po 1 maja przytrafiają się Polakom. Oszustwa, powszechne już przed naszym przystąpieniem do Unii Europejskiej, nasilają się teraz, gdy praca w Wielkiej Brytanii stała się legalna i tysiące Polaków ruszyło na w poszukiwanie zatrudnienia, licząc na dobry zarobek. „Anglia praca – sezon III-X, możliwość przedłużenia – szklarnie, magazyny, pakowanie. Zakwaterowanie i wjazd zapewnione. Znajomość języka niewymagana”, „Szklarnie, fabryki, farmy, budowy, hotele. Pracownicy fizyczni, język angielski niewymagany” – takie ogłoszenia przyciągają uwagę, bo wszystko wydaje się niezwykle łatwe. Tym bardziej że media zapewniają o 500 tys. miejsc czekających na Polaków w Wielkiej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przegląd poleca

Wprowadźmy czesne

Rektor radzi Prof. Włodzimierz Bonusiak, rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego Jestem zwolennikiem wprowadzenia czesnego na wszelkich uczelniach i formach studiowania. Ale jednocześnie należałoby stworzyć rozbudowany system kredytów, z możliwością ich umorzenia, przeznaczony dla osób zdolnych, lecz niezamożnych. System kredytów to najtańsza i niezwykle rentowna inwestycja. Sądzę, że mogłoby z niej skorzystać nawet 60% studentów, choć oczywiście kryteria ocen i stopnia niezamożności musiałyby być precyzyjnie określone. Rozbudować także należy system stypendiów. Oczywiście, żadna z form takiego finansowego wsparcia nie zapewni całkowitego utrzymania. Student musiałby mieć jeszcze pomysł na dorabianie. Tyle plany. Na razie realia są odległe od ideału. Na stypendia dostałem w tym roku mniej pieniędzy niż w zeszłym. Czekam na dodatkowe środki.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.