Amerykanki chcą Obamy

Amerykanki chcą Obamy

Mitt Romney wie, że jeżeli ma zostać prezydentem, musi przekonać do siebie kobiety Dariusz Wiśniewski Korespondencja z Chicago Obie narodowe konwencje partyjne – republikańska w Tampie na Florydzie i demokratyczna w Charlotte w Karolinie Północnej – pozostawiły silne wrażenie, że kluczową rolę w listopadowych wyborach prezydenckich w USA odegrają kobiety. Tworzą one największą grupę wyborczą w USA – głosują liczniej niż mężczyźni. W roku 2008, gdy prezydenturę zdobył Obama, stanowiły większość wyborców. Głos na niego oddało 10 mln więcej kobiet niż mężczyzn. Według najnowszych sondaży Barack Obama prowadzi z Mittem Romneyem wśród kobiet 51 do 43%. Również w wielu swing states (stanach, które głosują raz tak, raz inaczej), takich jak właśnie Floryda czy Karolina Północna, kobiety chcą głosować na Obamę. Antykoncepcja na szali Proces radykalizacji politycznej wśród Amerykanek trwa od wielu lat. Ostatnio jednak został przyspieszony kilkoma wydarzeniami. Pierwszym była ustawa autorstwa prezydenta Obamy o bezpłatnych środkach antykoncepcyjnych dla wszystkich aktywnych seksualnie kobiet. Wywołała ona niespodziewany opór amerykańskich konserwatystów (jeden z republikańskich kandydatów na prezydenta, Rick Santorum, stwierdził nawet, że zagraża to bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych). Zaprotestował również Kościół

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2012, 38/2012

Kategorie: Świat