Wpisy od Edyta Hetmanowska

Powrót na stronę główną
Zdrowie

Szczyt wszystkiego…

Ilekroć kobieta udaje orgazm, strzela sobie samobója Andrzej Depko jest doktorem nauk medycznych, neurologiem, specjalistą seksuologiem, prezesem Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej, członkiem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego i certyfikowanym seksuologiem sądowym. Znany z licznych publikacji i audycji popularyzujących wiedzę o seksualności człowieka. Po co ludziom orgazm? – Dobre pytanie. Orgazm jest naszą zdobyczą ewolucyjną, która wynika z wysokiego stopnia rozwoju ośrodkowego układu nerwowego, a co za tym idzie rodzaju neuroprzekaźników, których wydzielanie się wywołuje niepowtarzalną gamę doznań i przeżyć, zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Nadrzędną rolą orgazmu jest przywiązanie do siebie dwojga ludzi, a ponadto rezygnacja z zachowań poligamicznych na rzecz monogamicznych. Dla ludzi zachowania poligamiczne są niekorzystne, w przeciwieństwie do świata zwierząt. Dlaczego? Musimy zdać sobie sprawę z prostej rzeczy. Potomstwo większości zwierząt jest praktycznie od razu samodzielne i zdolne do życia. Dziecko potrzebuje opieki przez minimum 13-14 lat. Orgazm to swoista motywacja i spoiwo do bycia razem. Jest pewnego rodzaju bonusem dla kobiet za trudy macierzyństwa. Doświadczając orgazmu, kobieta chętniej i częściej współżyje z mężczyzną, a wtedy mężczyzna nie szuka zaspokojenia u innej kobiety. Po co ma chodzić do innych, skoro u siebie ma seks dający pełnię satysfakcji? Większość

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Śmiech to zjawisko ostateczne

Rozmowa z Andrzejem Poniedzielskim Wyszydzenie jest pójściem na łatwiznę. Twórca kabaretowy musi się raczej postawić po stronie tych wyszydzanych – Drogi wieszczu, jaki jest twój stosunek do deszczu? – Cieszę się, że pani tak zaczęła… ale wydaje mi się pewną nadczynnością epoki nazywanie mnie poetą. Piszę utwory wierszowane, to jest poezja użytkowa. W „Stacyjce Zdrój” tłumaczę się z tego terminu, mówiąc, że poeta użytkowy jest jak pies myśliwski niepraktykujący. A jeśli chodzi o mój stosunek do dżdżu – jest dobry, bo deszcz łagodzi obyczaje, przypomina nam o tym, że jest coś takiego jak natura. – Czy namarzył się pan marzeń na dziś? – Namarzyłem się sporo, bo dzisiaj były próby do spektaklu „Namiętności” w reżyserii Izabelli Cywińskiej. Jest to proza Isaaca Singera. Pisałem z Jerzym Satanowskim songi do tego spektaklu i są one wyrazem przenikania się naszego świata z nadrzeczywistym. – Jakie ma pan namiętności? – Musiałbym długo się zastanawiać, żeby odróżnić namiętności od przyzwyczajeń i skłonności, chęci. W pewnym stopniu słowa… – Zmaga się pan ze słowami? – Bardziej one ze mną. Słowa mają takie niebezpieczeństwo, że przy umiejętności ich stosowania ma się wrażenie posiadania nad nimi władzy, bycia dobrym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.