Wpisy od Katarzyna Dąbkowska

Powrót na stronę główną
Kraj

Przeczekalnia

Wojenne kobiety i dzieci czekają na pokój w polskich domach Zawsze wszystko działo się albo dawno, dawno temu, albo bardzo daleko. Bajki były za siedmioma górami, za siedmioma lasami, a wojny w odległych czasach, które pamiętali nasi dziadkowie. Ale nie tym razem. Miasto Włodzimierz Wołyński jest oddalone zaledwie 10 km od przejścia granicznego w Zosinie. Tylko tyle i aż tyle dzieli nasze światy. Kiedy ukraińskie dzieci zasypiają w bezpiecznym miejscu, w polskim domu u obcych ludzi, ich mamy wiedzą, że po obudzeniu się koszmar po drugiej stronie granicy będzie trwał. Robert, Basia i Gabryś Zarzeccy, mieszkający we wsi pod Warką, oddali klucze do swojego domu 28-osobowej, trzypokoleniowej ukraińskiej rodzinie, której wcześniej nie znali. Dowiedzieli się o niej od znajomej, Ani Zdroik. To ona znała Angelę, która z mężem, synem i zięciem kiedyś u niej pracowała. Gdy zaczęła się wojna, Ania z mężem zaprosili Ukrainkę do siebie, ale wtedy okazało się, że Angela nie będzie sama, lecz z 28-osobową rodziną, która nie chce się rozdzielać. Wtedy do akcji wkroczyli Robert, Basia i Gabryś. Zgłosili chęć zaproszenia gości do siebie. Bo od tej pory to nie są anonimowi uchodźcy, ale goście, a raczej domownicy. Młode mamy mają zaledwie 18 lat, babcie 37, a prababcie ok. 60 lat. Wszyscy opiekują

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.