Awantura o lampasy

Awantura o lampasy

Generalskie nominacje przebiegały w cieniu kryzysu finansowego i debaty, po co nam tylu ludzi z wężykami na pagonach Co nominacje generalskie, to awantura, mówi się w wojsku po ostatnim Święcie Wojska Polskiego, czyli ubiegłotygodniowych obchodach rocznicy 15 sierpnia 1920 roku. W corocznej pogoni za lampasami i wężykami wystartowało także tym razem więcej oficerów, niż było ostatecznych decyzji prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Choć minister obrony narodowej, Bronisław Komorowski, zapewniał na dziedzińcu Belwederu, gdzie nowi generałowie otrzymywali z rąk prezydenta swoje nominacje, że Aleksander Kwaśniewski podpisał wszystkie wnioski generalskie, jakie „wyszły” z budynku MON, tajemnicą poliszynela było, że i obecnie targi o to, kto dostanie gwiazdki generała i ile ich rzeczywiście będzie, trwały przez dobrych kilka dni. W pierwszej przymiarce do nominacji przesłanej z ulicy Klonowej (gdzie urzęduje Bronisław Komorowski) do Pałacu Prezydenckiego trafiło blisko 30 nazwisk. Rozmaitych, począwszy od kandydatur tzw. pewniaków, na przykład generała Zygmunta Sadowskiego (dowodzącego polsko-niemiecko-duńskim korpusem w Szczecinie), po propozycje co najmniej dyskusyjne, chociażby pułkownika Janusza Paczkowskiego, którego główną zasługą było to, że jest szefem Sekretariatu ministra Komorowskiego, czy pułkownika Kazimierza Mochola z Wojskowych Służb Informacyjnych, odpowiadających za blamaż, jakim było tolerowanie działalności

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2001, 34/2001

Kategorie: Kraj