Chłopi umieją liczyć

Chłopi umieją liczyć

Politycy, którzy straszyli rolników, niech się wstydzą. Wejście do Unii przyniosło naszemu rolnictwu tylko pozytywne skutki Jerzy Pilarczyk, minister rolnictwa i rozwoju wsi – Spotyka się pan czasem z chłopami? Czy narzekają tak jak zwykle? – Chłopi narzekają, jeśli mają na co, i widzą, czy dostają za swoją pracę więcej, czy mniej pieniędzy. A dyskutuję z nimi regularnie i wiem, co mówią, bo oprócz wielu innych okazji do spotkań co najmniej raz na dwa tygodnie wracam z Warszawy na swoją Opolszczyznę, rozmawiam z kolegami i sąsiadami ze wsi. Akurat na Opolszczyźnie kwestie ekonomiczne widać bardzo wyraźnie, bo jest tam wiele gospodarstw wysokotowarowych, większych, utworzonych na bazie byłych pegeerów. W takich rejonach powiązanie gospodarstw z rynkiem jest silne i wszystko, co się na tym rynku – nie tylko polskim – dzieje, ma bezpośrednie przełożenie na sytuację rolników. – Czy na wsi widać już unijne pieniądze? – Polska wieś nie jest jednolita. Dopłaty bezpośrednie, około 7,7 mld zł, wypłacono w ubiegłym roku wszystkim prawie 1,4 mln gospodarstw. W dużej mierze trafiły one jednak do gospodarstw socjalnych, które nie produkują na rynek, ale uzupełniają swe nikłe dochody dopłatami bezpośrednimi i pracą poza rolnictwem. Pieniądze unijne widać najlepiej w gospodarstwach wysokotowarowych – mamy ich około 320 tys. – które rozwijają intensywną produkcję, inwestują, korzystają ze wsparcia unijnych programów. Tam właśnie są coraz doskonalsze technologie i sprzęt. Mamy już wiele bardzo nowoczesnych gospodarstw, zwłaszcza zajmujących się produkcją mleka, drobiu i żywca wieprzowego. Ilości mięsa i mleka wytwarzanego w jednym gospodarstwie stale rosną, zwiększa się skala produkcji. Jeszcze niedawno mleko w Polsce produkowało i sprzedawało ponad 900 tys. gospodarstw, dziś – niespełna 400 tys. Każde z nich spełnia wszelkie wymogi sanitarno-weterynaryjne, produkcja jest nowoczesna i bezpieczna. Wszystko to obrazuje zmiany w polskim rolnictwie. Właśnie w przetwórstwie mleka i mięsa następuje szczególnie szybki rozwój. – I chyba są efekty. Eksportujemy coraz więcej żywności. – Nasze artykuły spożywcze – mięso, mleko, owoce, warzywa i soki – mają mocną pozycję na unijnym rynku, nie sprawdziły się obawy o przyszłość polskiego rolnictwa wyrażane przez część polityków, chłopów czy właścicieli zakładów przetwórczych. Walory naszej żywności sprawiły, że w ubiegłym roku eksport rolno-spożywczy wzrósł o ponad 30% i uzyskaliśmy, chyba po raz pierwszy od 16 lat, nadwyżkę w handlu żywnością przekraczającą milion dolarów. W pierwszym półroczu 2005 r. ta korzystna tendencja się umacnia, a przecież jeszcze nie tak dawno mieliśmy ujemne saldo wynoszące ponad 1,7 mld dol.! Coraz skuteczniej też zaczynamy wracać na rynek Rosji i innych państw wschodnich. – Wypadliśmy z tych rynków, bo Polska nie była w stanie przyznawać swoim eksporterom tak dużych subwencji jak państwa unijne. – Teraz jesteśmy jednak w UE i do naszej dyspozycji są wspólne dla całej Unii mechanizmy wsparcia eksportu żywnościowego. Korzystamy zwłaszcza z subwencji eksportowych obejmujących produkty pochodzenia zwierzęcego. Dzięki temu polskie artykuły spożywcze ponownie stają się konkurencyjne, a członkostwo w Unii poprawia sytuację naszych producentów. – Podsumowując to wszystko, należy sądzić, że chłopi, którzy dotychczas z reguły mówili, że najlepiej wiodło im się za „wczesnego Gierka”, powinni wreszcie być zadowoleni. – Korzyści płynące z członkostwa w UE dla polskich rolników są ewidentne. W ostatnim czasie zostały jednak nieco zniwelowane negatywnymi zjawiskami, takimi jak wzrost cen paliw, gazu, stali. Wszystko to odbija się niekorzystnie na dochodowości polskiego rolnictwa, choć nie ma żadnego związku z naszym członkostwem w UE. Rację mają rolnicy, mówiąc, że wzrosły ceny środków produkcji. Na spotkaniach z nimi zadaję pytanie: a gdybyśmy nie weszli do Unii, to te ceny by nie wzrosły? Także by wzrosły, ale nie mielibyśmy dopłat bezpośrednich i funduszy strukturalnych, pozwalających złagodzić skutki tych niekorzystnych zjawisk. Można też zrobić coś na krajowym podwórku. Minister finansów obniżył wprawdzie o 25 groszy akcyzę na benzynę, ale nie obniżył akcyzy na olej napędowy, co w oczywisty sposób pogarsza sytuację polskiego rolnictwa. Złożyłem więc do ministra wniosek albo o obniżenie akcyzy na olej, albo, jeśli będzie to niewykonalne, o poważne potraktowanie możliwości przywrócenia paliwa rolniczego. Do 2004 r.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 37/2005

Kategorie: Wywiady