Czekają nas nowe spięcia?

Czekają nas nowe spięcia?

Polska i Niemcy nie zawsze mają wspólne interesy Stosunki Polski i Niemiec nie są dobre. Dziennik „Washington Post” uznał je nawet (z pewną przesadą) za „bodaj najgorsze od czasów II wojny światowej”. Niedawna wizyta premiera Jarosława Kaczyńskiego nie przyniosła przełomu, którego zresztą nikt się nie spodziewał. „Wizyta w kraju wroga”, napisał ironicznie dziennik „Die Welt” i obrazowo opisał szefa polskiego rządu: „167 centymetrów strefy wolnej od humoru”. Niemieckie media, a także politycy niemal zgodnie twierdzą, że winę za spięcia i zgrzyty ponosi przede wszystkim „nacjonalistyczno-konserwatywna” czy też „populistyczna” polityka braci Kaczyńskich, którzy wypuszczają w stronę zachodniego sąsiada „zatrute strzały”, jak określił to liberalny magazyn „Die Zeit”, a czynią to przede wszystkim, aby wzmocnić swą słabą koalicję rządową. Wiceprzewodniczący polsko-niemieckiej komisji parlamentarnej, Georg Schirmbeck, stwierdził, że bliźniacy na najwyższych stanowiskach w państwie prowadzą „populistyczną politykę odwołującą się do krajowej opinii publicznej”, wyraził też wątpliwość, czy Polska jest jeszcze zasługującym na zaufanie sąsiadem. Zdaniem wiceprzewodniczącego Bundestagu, Wolfganga Thiersego, odpowiedzialność za iskrzenie na linii Niemcy-Polska ponosi Warszawa, spory zaś są w Polsce „rozdmuchiwane” i „niemalże organizowane”. Dla Niemiec jest to bardzo wygodna optyka. Trzeba przyznać, że „IV RP” prowadzi politykę zagraniczną niezręcznie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2006, 45/2006

Kategorie: Świat