Czy idee Marka Kotańskiego będą kontynuowane?

Czy idee Marka Kotańskiego będą kontynuowane?

Janina Ochojska, Polska Akcja Humanitarna
Trudno będzie znaleźć kogoś, kto zastąpi Marka Kotańskiego. Był człowiekiem charyzmatycznym. Cały Markot opierał się na nim. Co będzie dalej? Trudno powiedzieć. Być może, ludzie, którzy byli z nim przez lata, nauczyli się zasad tej pracy. Poza tym dostać w spadku Markot to tak, jakby otrzymać cząstkę samego Marka. Jednak już nic nie będzie tak jak dawniej. Nikt nie wymyśli równie spektakularnych akcji, zabraknie też zimowych apeli o pomoc dla potrzebujących.
Osoby, które robią coś pod prąd, zawsze mają swoich przeciwników. Nie wszystkim podobało się to, co robił Marek. Jedno jest pewne – drugiego takiego człowieka nie ma w całej Polsce. Mam nadzieję, że nie zapomnimy o nim. I jeszcze długo będziemy powtarzać: „Gdyby był Marek…”.

Mariusz Kraszewski, koordynator ds. kontaktu z mediami, Caritas
Wierzę, że idea i dzieło Marka Kotańskiego przetrwają. To, czym żył, było czymś więcej niż tylko ideą. On ją realizował. Jak mało kto potrafił przezwyciężać problemy. Poza tym nie czuł się niezastąpiony i wszystkowiedzący. To pozwalało mu słuchać innych i uczyć się od nich, gdy zaistniała taka potrzeba.
Początkowo rzeczywiście wszystko opierało się na Marku, ale z czasem znalazł współpracowników. Wśród nich są tacy, którym pomógł. Wydaje się, że to oni są najbardziej związani emocjonalnie z dziełem Marka. Myślę, że Marek jest dla nich nie tylko symbolem, ale również w dużej mierze wzorem.
Śmierć Marka, jego brak, pokaże, na ile ludzie przyjęli jego ideały. Wierzę, że dobrego człowieka poznajemy po owocach jego pracy. Monar i Markot przywróciły nadzieję wielu ludziom. Po śmierci Marka przynajmniej to jedno nie powinno się zmienić.

Marcin Gibas, dyrektor schroniska im św. Brata Alberta w Gdańsku
Żal nam Marka Kotańskiego, ale życie płynie dalej. Jego idee będą kontynuowane. Stowarzyszenie Św. Brata Alberta prowadzi taką samą działalność. Pozostaje jeszcze wiele do zrobienia. Stereotyp osoby bezdomnej wciąż jest bardzo krzywdzący. Brudas, śmierdziuch. Czas, żeby ludzie przestali tak myśleć. Ale do tego trzeba im problem odpowiednio sprzedać. Marek Kotański jak mało kto potrafił to zrobić. Dzięki niemu coś się ruszyło, lokalne społeczności zaczęły akceptować nasze ośrodki.
Bywa, że ludzie, którzy mieszkają w naszych domach, byli wcześniej pod opieką Markotów. Widzimy, że ich żal po śmierci Marka Kotańskiego jest prawdziwy.

Ewa Woydyłło, psycholog
„Nikt Cię, Marku, nie zastąpi”, napisałam w nekrologu do jednej z gazet, gdy tylko dowiedziałam się o tej tragicznej śmierci. Nie ma takiej państwowej instytucji, która mogłaby zastąpić Marka Kotańskiego. Do tego potrzeba człowieka z charyzmą, a tacy rzadko się rodzą. Jedyne, co można teraz zrobić, to podążać wytyczoną przez niego drogą. Mam nadzieję, że jego śmierć wstrząśnie ludźmi. Jeżeli nie, to wkrótce znajdzie się polityk, który rzuci hasło: bezdomnych trzeba wywieźć poza granice miasta. Marek nie był człowiekiem w jedwabnym garniturze. Nie wykrzykiwał na konferencjach pustych haseł. Zszedł na sam dół, do ludzi, którzy go naprawdę potrzebowali. Bo on potrafił walczyć o ich prawa. U innych Marek wzbudzał wyrzuty sumienia: że on coś robi, a oni siedzą z założonymi rękami. Tylko czy teraz znajdzie się ktoś, kto będzie w stanie zmobilizować tych ludzi do działania?

Bogusława Bukowska, zastępca dyrektora Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii:
Niektóre ośrodki Monaru mają już ponad 20 lat. Tam idee Marka Kotańskiego zdążyły wejść ludziom w krew. Pewnie dlatego, że całą swoją postawą potwierdzał to, co robi.
Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. Ale Marek Kotański jest chyba wyjątkiem. Dlaczego? Bo miał dar wprowadzania swoich planów w życie. Pierwsze ośrodki dla uzależnionych to był zryw serca. Teraz współpracujemy z ponad dwudziestoma takimi placówkami.

Ks. Arkadiusz Nowak, pełnomocnik ministra zdrowia ds. AIDS i narkomanii
W przypadku Marka Kotańskiego nie można mówić o ideach, ale o działaniu. Jako człowiek o silnej osobowości stworzył bardzo silną organizację – Monar. Ta będzie działała siłą rozpędu. Marek był liderem, ale jego śmierć zintegruje Monar. Co do tego nie ma wątpliwości. Takiej pewności nie ma już, niestety, w przypadku Markotów. Problem, którym tam się zajmują, jest jeszcze gorzej postrzegany niż narkomania. W społeczeństwie bezdomni wciąż traktowani są jak ludzie gorszej kategorii.
Markowi nie zawsze udawało się uzyskać od władz to, o co prosił. „Powinniśmy iść jego śladami”, mówią teraz politycy. I mam nadzieję, że nie są to czcze obietnice.

Scholastyka Śniegowska, sekretarz generalny PCK
Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby to, co stworzył Marek Kotański, miało nagle zniknąć. Tego nie można nawet brać pod uwagę. Nie wyobrażam sobie, żeby ludzie, których kiedyś przytulał do serca, zostali teraz bez nadziei. On pozwolił im czuć się godnie. Wszyscy powinniśmy dołożyć starań, żeby ten olbrzymi program społeczno-ludzki dalej działał.
Jednak nawet cała armia ludzi nie zastąpi Marka. Taka osoba jak on zdarza się raz na sto lat. Sam szukał wyzwań. O każdym mówił: „To mój przyjaciel”. Narkomani, bezdomni i alkoholicy byli dla niego zwykłymi ludźmi, takimi jak my wszyscy.
Jego idee muszą być kontynuowane. O ile jednak dość łatwo jest dać biedakowi dach nad głową, to przytulić go do serca jest znacznie trudniej.
PN

Wydanie: 2002, 34/2002

Kategorie: Sylwetki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy