Filozofia dla każdego

Filozofia dla każdego

Wykłady prof. Leszka Kołakowskiego przyciągają przed telewizory milionową widownię

Czy zło, które czynimy, ma za przyczynę ignorancję naszą? Co jest rzeczywiste? Na czym polega szczęście? Takie pytania nurtują każdego z nas i staramy się znaleźć na nie odpowiedź.
Arno Anzenbacher pisze w swojej książce „Wprowadzenie do filozofii”, że wszyscy przez całe życie filozofujemy. „W gruncie rzeczy filozofia nie jest dla nas niczym nowym. Zaczyna się ona od pytań, które nam się nasuwają, gdy swojski, potoczny świat traci swoją oczywistość i staje się problemem”, przekonuje. A więc każdego dnia, gdy otoczenie zaczyna nas zadziwiać, zastanawiamy się nad sensem naszego istnienia. Stawiamy pytania: jak, dlaczego?
Skoro codziennie zadajemy sobie takie pytania, filozofia jest blisko nas. Tylko czasem o tym nie wiemy. Z pomocą przyszedł prof. Leszek Kołakowski w emitowanym w TVP cyklu „O co pytają nas wielcy filozofowie”.

Profesor wybiera filozofów

Najtrudniejsze było namówienie na współpracę profesora, który nie przepada za kamerą. – Niechętnie pojawia się w telewizji. Ale przyjaźnimy się ponad 30 lat i właściwie zrobił to dla mnie, że zaczął występować. Zrealizowaliśmy „Mini-wykłady o maxi-sprawach” i tak to się zaczęło – mówi Jerzy Markuszewski, reżyser programu. – Cykl filozoficzny to zasługa pana profesora – dodaje Anna Brzywczy, producentka programu.
– Po „Mini-wykładach” pytałem profesora, czy chciałby jeszcze ze mną współpracować. Powiedział, że tak i że spróbuje wybrać 30 filozofów, którzy, jego zdaniem, postawili do dziś aktualne pytania. I to jest klucz. Profesor powiedział też, że można się spierać, który z nich jest większy, a który mniejszy, ale to jego wybór i nie ma zamiaru polemizować – opowiada Jerzy Markuszewski.
Pierwszych dziesięć odcinków cyklu „O co pytają nas wielcy filozofowie” zarejestrowano tuż przed otrzymaniem przez prof. Kołakowskiego Nagrody im. Johna Klugego przyznawanej przez Bibliotekę Kongresu Stanów Zjednoczonych za osiągnięcia w naukach humanistycznych – wyróżnienia nazywanego amerykańskim Noblem. Na antenie Dwójki pojawiło się dotychczas pięć części. Kolejne pięć odcinków zostanie wyemitowanych w kwietniu. W maju rozpocznie się realizacja następnych, które widzowie zobaczą jesienią.

Zrozumiała filozofia

„Chciałbym mówić o wielkich filozofach w taki sposób, żeby u każdego wyłowić jakąś jedną myśl, która dla niego samego jest ważna, należy do filarów domu, jaki zbudował, a zarazem dla nas, dziś, jest zrozumiała, jakąś strunę w naszym umyśle porusza, zamiast tylko wiadomość historyczną podawać”, takie przesłanie prof. Kołakowski podaje na początku każdego odcinka. Potem przed kamerą, w zwykłym otoczeniu (pokój ze stylowymi meblami, szafa z książkami, stół) zaczyna swój wywód. Nie patrzy w obiektyw, zaszywa się we własnym świecie. – Podczas nagrania nie ma przerw. Tok wykładu musi podlegać jakiemuś rytmowi, a każda przerwa wytrąca mówiącego. On jest zawsze bardzo dobrze przygotowany – mówi Jerzy Markuszewski.
„Jeśli jednak spodziewał się, że może słuchaczy pytaniami swoimi do prawdy przywieść, to dlatego, że wierzył, że prawda jest już w nas – choć najczęściej o tym nie wiemy; przeniesiona jest z poprzedniego naszego wcielenia; nie uczymy się zatem naprawdę, lecz przypominamy sobie zapomnianą wiedzę”, tłumaczył widzom niuanse Sokratesa. „Nazywano Heraklita z Efezu płaczącym filozofem, zapewne dlatego, że często ubolewał nad ludzką głupotą. Nazywali go też ciemnym, bo w rzeczy samej styl miał, podobnie jak sybilijska wyrocznia, dwuznaczny i niejasny”, objaśniał nauki kolejnego filozofa.
Niektóre zagadnienia profesor traktuje z lekkim przymrużeniem oka. „Widzimy od razu, że to wymysł koszmarny, totalitarne zniewolenie”, oświadczył widzom, gdy omawiał koncepcję idealnego państwa wymyślonego przez Platona. A przede wszystkim ostrzega przed pójściem na łatwiznę: „Studenci, którzy mieliby zdawać egzamin na podstawie tych wykładzików, będą zawiedzeni: egzaminu nie zdadzą”.
– Rzecz polega na tym, że profesor potrafi o skomplikowanych rzeczach mówić w sposób prosty. I tak już było od dawna. Poza tym bardzo uważnie słucha. Przy nim człowiek się rozhamowywuje i zaczyna filozofować – śmieje się reżyser.
Prof. Kołakowski nie pozwala widzom na rozleniwianie się przed telewizorami. Stara się skłonić ich do myślenia, zadając pod koniec każdego programu pytanie do rozważań. „Czy nasz rozum nie potrafi dobra i zła odróżnić? Czy gdyby tak było, wynikałoby stąd, że jesteśmy po prostu niewinni, cokolwiek czynimy?”, takie pytania postawił, gdy opowiedział o Sokratesie. Po opowieści o Parmenidesie polecił widzom zastanowić się: „Czy świat doświadczenia naszego jest rzeczywisty?”. „Co znaczy, że w oczach boskich, a więc prawdziwie, wszystko jest dobre, sprawiedliwe i piękne?”, zachęcał po rozprawie na temat filozofii Heraklita. „Czy możemy wyżyć umysłowo, wierząc, że nie ma w świecie nic takiego jak niewidzialne, ale rozumowi dostępne królestwo bytów matematycznych?”, dopytywał o Platona, a o Arystotelesa: „Czy można podać określenie szczęścia pomijając całą jego stronę subiektywną?”.
I widzowie zmagają się z pytaniami od profesora. W czasach wszechobecnej komercji i ubolewania autorytetów nad makdonaldyzacją społeczeństwa udało mu się skłonić widzów do rozważań. – Dostajemy mnóstwo listów od ludzi, którym chce się napisać własne przemyślenia – mówi Anna Brzywczy.

Szczęście z telewizora

Dyskutują też na internetowym forum programu. „Nie sposób dokonać opisu Szczęścia z pominięciem indywidualnych predyspozycji psychicznych, preferencji i dotychczasowych doświadczeń życiowych człowieka. To, co dla jednego jest szczęściem, dla drugiego może być udręką. Każdy dąży do szczęścia własną, niepowtarzalną drogą. Dążąc tą drogą, może popadać w skrajności jedne lub drugie”, zastanawia się zlooki. „Budując szczęście pojedynczego człowieka lub wąskiej grupki, czasem się zdarza, że ludzie walą w gruzy szczęście całej społeczności, a nawet niweczą cele cywilizacji. Swoją pazernością nie znają umiaru, kopią doły ludzkiej niedoli, po to by sadzić w nich ziarna społecznych sprzeczności. Ziarna krzywdy, rozpaczy i bólu wylegną się, obrosną kolcami zemsty i zakwitną szkarłatem krwi. Wtedy sami się zdziwią, jak władze dzierżąc, do tego bezwolnych przywiedli, kiedy wisieć już będą na klamkach pałaców niezgody, które skrycie pobudowali”, poetycko pisze W.V.ARK. „Ze szczęściem jest chyba tak jak ze zdrowiem w inwokacji w „Panu Tadeuszu”. Trzeba je stracić, by móc je później docenić”, trzeźwo stwierdza S’limak.
Nagle okazało się, że za pośrednictwem telewizji można trafić do szerokiego grona z głębszym przekazem. Z badania TNS OBOP wynika, że każde spotkanie z prof. Leszkiem Kołakowskim średnio gromadziło przed telewizorami 800 tys. widzów. Najwięcej widzów – ponad 1 mln – zainteresował odcinek na temat filozofii Arystotelesa wyemitowany 30 stycznia.
– Gdy powiedziałem prof. Kołakowskiemu po pierwszych wykładach, że oglądało go milion osób, przestraszył się, ponieważ była to dla niego niewyobrażalna widownia. A ja się tego spodziewałem – mówi Jerzy Markuszewski.
Zaś widz Cezary napisał w Internecie: „Ja jestem szczęśliwy, jak oglądam taki program i słucham prof. Kołakowskiego. Zapytacie dlaczego. Ponieważ odkrywa przede mną świat, w którym żyję, oraz pobudza rozum, którym go poznaję”.

 

Wydanie: 08/2004, 2004

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy