Gra wbrew warunkom

Gra wbrew warunkom

W rozmowach dotyczących kina światowego nie pyta się aktorek, jak im się grało sceny erotyczne i czy tego żałująAleksandra Hamkało ma 26 lat. Po raz pierwszy stanęła przed kamerą, mając trzy lata. Już w przedszkolu grała w łódzkim Teatrze im. Jaracza. Prawdziwy debiut to jednak „Big Love” w reżyserii Barbary Białowąs, gdzie zagrała 15-latkę zakochaną w starszym chłopaku. Na koszalińskim festiwalu Młodzi i Film w 2012 r. dostała za tę rolę nagrodę „za podjęcie ryzyka, brawurę i… sukces”. Ostatnio aktorkę mogliśmy oglądać na ekranach kin w „Ziarnie prawdy” i w „Disco polo”. Mama dziennikarka, ojciec aktor, więc podejrzewam, że miała pani trochę zwariowany dom. – Dzieciństwo mało ustabilizowane, przenoszone z miejsca na miejsce. Bo urodziłam się w Zielonej Górze, potem były Łódź i Wrocław, dopiero niedawno przeprowadziłam się do Warszawy. Mamie zawdzięczam to, że nie boję się wyzwań – zawsze była głodna pracy zawodowej, otwarta na ludzi, niezmiennie gotowa do działania i dobrze, że trafiła na czasy, w których nie obowiązywał już patriarchat… Ojciec, prawdziwy artysta, podzielił się ze mną pasją do filmu, teatru, a może przede wszystkim do książek – przy czym nie tylko do literatury, ale też do książek jako przedmiotów stanowiących duszę domu. Mieszkanie mojego ojca kojarzy mi się ze ścianą książek. Będąc nastolatką, zaliczała pani kluby, alkohol, narkotyki, rzucała się w miłości – podobnie jak Emilka, bohaterka „Big Love”? – Nie jakoś bardzo intensywnie, choć oczywiście, jak każda prawie dorosła nastolatka, miałam etap „imprezowy”, kiedy najważniejsza była dla mnie grupa rówieśnicza, towarzyska. Ale jako dziewczynka 10- czy 12-letnia dużo przebywałam sama. Nie tylko dlatego, że jestem jedynaczką. Zawsze miałam, wbrew pozorom, trochę introwertyczną duszę – swój alternatywny, wewnętrzny świat. Bardziej – i tak jest do dzisiaj – odnajdywałam się w relacjach z jednym człowiekiem, który jest w stu procentach moim człowiekiem na tym łez padole, niż w dającej poczucie wspólnoty bandzie, z którą wszędzie się bywa. A to jednak wymaga innej energii. Wyobrażam sobie, że jako aktorskie dziecko grasowała pani za kulisami teatru. – Kulisy teatru to bajka. Czas, kiedy tata pracował w łódzkim Teatrze Nowym, wspominam jako magiczny. Pamiętam starsze panie, garderobiane, charakteryzatorki, starszych panów rekwizytorów – ludzi znających wszelkie tajniki fachu, dobre dusze teatru. Oni byli dla mnie jak teatralne skrzaty! Znajdowałam w nich chyba wiele ciepła, poczucia bezpieczeństwa. Zresztą i dziś na planach filmowych lubię towarzystwo osób, które wykonują prace praktyczne. Bywają artystami w swoim fachu, lecz niekoniecznie są artystami trwającymi w wiecznej pogoni za udowadnianiem czegoś światu, uważającymi, że w historii sztuki obowiązkowo muszą zostawić po sobie ślad… Ale oczywiście w towarzystwie tych drugich też uwielbiam przebywać. Oni mają na maksa ustawiony barometr podniecenia, inspiracji, wciąż poszukują bodźców. I intensywnie konsumują kulturę. Tak jak pani? – Tak jak ja. I też zadaję sobie dużo pytań, szarpią mną emocje. Kiedy mieszkałam już we Wrocławiu, bywałam w redakcji u mamy. I to też był wyjątkowy czas. Poznałam tam grupę osób, z którymi przyjaźnie trwają do dzisiaj. Lubię ludzi, którzy się zajmują dziennikarstwem, mój mąż zresztą też jest dziennikarzem. Świat dziennikarski to świat ludzi będących gdzieś pomiędzy twórcami i odbiorcami, tymi, którzy są na świeczniku, i tymi, którzy ich obserwują. To często ludzie, którzy znają się na rzeczy, umieją opowiadać, dyskutować o swoich pasjach. Jako małe dziecko zagrała pani w reklamie Lotto, a niedługo potem już statystowała pani w łódzkim teatrze, rozumiem, że w pewnym sensie u boku taty. – Udział w tej reklamie to pierwsza rzecz, którą zrobiłam przed kamerą, ale to nieistotne – miałam wtedy trzy lata. A na scenie, nie u boku taty, nawet nie w tym samym teatrze, raczej nie statystowałam – moja pierwsza rólka była „mówiona”, w spektaklu „Woyzeck”, przeznaczonym zdecydowanie dla dorosłej widowni. I to był mój właściwy start. A pierwszymi poważnymi doświadczeniami na dorosłej drodze aktorskiej były mała rola w „Sali samobójców”, potem zaś oczywiście „Big Love”. Było więc oczywiste, że śladem ojca pójdzie pani do szkoły teatralnej, czy jak tata miotała się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2015, 2015

Kategorie: Kultura