Idoli stawiło się tysiąc

Idoli stawiło się tysiąc

– Niech się Chylińska boi – usłyszała kandydatka na idola od jurorów – Cześć Misiu, trzymaj za mnie kciuki! – słyszę za plecami. Nie, to nie do mnie. Pod ścianą poznańskiego hotelu Trawiński dziewczyna rozmawia przez komórkę. Z każdego kąta rozlega się jakaś melodia, słowa znanej piosenki. To nucą przyszłe gwiazdy, robiąc hałas jak przed próbą orkiestry symfonicznej. Są też ich rodzice i znajomi. Urszula Fryzka z Kalisza mówi mi: – Poprzednio doszłam tylko do drugiego etapu. Śpiewałam wtedy pod Edith Piaf. Dziś dam im coś lżejszego – Closterkeller „Czas komety”. Marzena Sawicka pochodzi z Mazur, od roku studiuje w Poznaniu ekonomię i pracuje. Śpiewała już wcześniej. – To było typu „garaż” – śmieje się. – Jakieś festiwale szkolne, nic szczególnego. Dlaczego tu jestem? Dużo osób mnie zachęcało. Chcę spróbować, usłyszeć opinię profesjonalistów – mówi. Tego dnia przez sito pierwszego etapu przejdzie ponad tysiąc osób. Zostanie z nich około setki. I to one staną nazajutrz, w niedzielę, oko w oko z najbardziej szczerym jury muzycznym w kraju. Z jury programu „Idol”. Ich pięcioro, czyli bójcie się! W niedzielę casting trwał od godz. 10 do ok. 22. Pierwsi uczestnicy pojawili się przed 6 rano. Nazwiska kandydatów wyczytuje potężnej postury Misiek (Michał Orgelbrand, PR „Idola”). Porządku jak zwykle pilnuje drużyna Kruszyny, najbardziej znanego obecnie ochroniarza. Rejestracja w piwnicy, poczekalnia na piętrze. To tu „gwiazdy” spędzą najbliższych parę godzin. Ekipa wypuszcza szpiega, który będzie podsłuchiwać rozmowy uczestników. W tej roli jedna z kandydatek, Karola Szarubka (4049), ochrzczona już – z racji bogatej kolekcji ozdób w wielu miejscach – Wiśniewskim. Dźwiękowcy montują jej mikroport. – A jak mi majtki spadną? – pyta Karola. – To ci podciągnę – zapewnia członek ekipy. A w poczekalni atmosfera pikniku. Śpiewy, granie. Tak będzie, póki nie pojawi się jury. A wśród sędziów chętnie pozujący do zdjęć Maciek Maleńczuk, lider Pudelsów, w „Idolu” zastąpił Kubę Wojewódzkiego. Bardzo przejęty swoją rolą. Jak mówi, szuka „naprawdę wykręconych gości”. – Nie chcę robić za mesjasza, ale nie jest dobrze – ocenia. – Jak współpraca z innymi członkami jury? – pytam. – Na razie zgadzam się z panią Zapendowską. Elżbieta Zapendowska, specjalistka od emisji głosu, uważa, że idol „musi śpiewać czysto, rytmicznie, mieć piękną barwę głosu i umieć stosować odpowiednie środki w zależności od tekstu, jaki przekazuje”. – W Polsce są takie osoby, tylko firmy fonograficzne nie potrafią tego wykorzystać – mówi. Z jurorów jedynie 26-letni Marcin Prokop nie jest na razie oblegany przez media. Może dziennikarze boją się tego mierzącego 206 cm kolegi po fachu ze stacji muzycznej MTV? Wcześniej pracował w firmie fonograficznej. Wyznaje, że ,,dzięki „Idolowi” będzie mógł podnosić poczucie własnej wartości, gnębiąc biednych kandydatów na gwiazdy”. Jacek Cygan, poeta, autor tekstów wielu piosenek, zapowiada, że ,,będzie wybierał tych, którzy łączą muzykalność z wyjątkowym magnetyzmem przekazywania słowa”. Robert Leszczyński, były dziennikarz „Wyborczej”, krytyk muzyczny i autor programu „Mopman” w Polsacie mówi wprost: – Przystąpiłem do tego programu, żeby rozpieprzyć polski rynek fonograficzny. Mnie nie interesuje muzyka dla emerytów. Dotychczas ci idole, którzy wygrywali, niestety wykonywali muzykę bardzo archaiczną. Otoczony wianuszkiem reporterów przyznaje, że ten program odwraca porządek rzeczy. – W „Idolu” dajemy popularność człowiekowi niedookreślonemu muzycznie, bez repertuaru. Tego się bałem, budziłem się w nocy ze strachem, że wylansujemy nowego Wiśniewskiego. – Nowy führer! – słychać nagle zza głów dziennikarzy. Któż to nabija się z gestykulującego Leszczyńskiego? 25-letni Maciek Rock, dla startujących weteran, bo prowadzi już trzecią edycję „Idola”. Obecnie jest jednym z czterech filarów Polsatu (w reklamie programu występuje obok Gawryluk, Wojewódzkiego i Ibisza – tak jak oni i Leszczyński ma swój program – „Poplistę”). Pora zaczynać. Kiedy koło kandydatów na idoli przechodzą jurorzy, rozlegają się przymilne brawa. Ostatni idzie Leszczyński. Zatrzymuje się. Cisza. Unosi palec wskazujący. – Bójcie się!

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 32/2003

Kategorie: Reportaż