Jak dwie połówki

Jak dwie połówki

Dobrze mieć bliźniaka – zyskuje się od samego początku przyjaciela na całe życie… Mają identyczne rysy twarzy, identyczne sylwetki, mimikę, a nawet fryzury i stroje. Tak samo się poruszają, w ten sam sposób mówią, wpadając sobie nawzajem w słowo albo powtarzając dokładnie to, co wcześniej już powiedzieli brat czy siostra. Nawet na zegarek zerkają o jednakowej porze, w tym samym momencie są znudzeni, zmęczeni lub głodni. Do Inowrocławia zjechali z całej Polski na szósty już Zjazd Bliźniąt. Przybyli tu trochę dla frajdy, trochę z ciekawości, a trochę, żeby się utwierdzić się w przekonaniu, że takich jak oni jest wielu. Bo bycie bliźniakiem wcale łatwe nie jest. Problemy zaczynają się zaraz po urodzeniu, kiedy w szpitalu pielęgniarki i lekarze mieszają jedno z drugim, a zszokowanym rodzicom też trudno się połapać. Nie lepiej jest w żłobku czy przedszkolu – tam opiekunki bezustannie mylą ich imiona, ku wyraźnej uciesze reszty rówieśników. Nawet obcy nie umilają im życia. Gdy zaczepiają ich na ulicy, w sklepie, w urzędzie najczęściej zwracają się do nich per bliźniak, tak jak nauczyciele w szkole. Wreszcie złośliwi koledzy na podwórku najbardziej dają im popalić, wykrzykując nieraz szyderczo za plecami: „Uwaga! Klony, klony idą, ksero się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2002, 26/2002

Kategorie: Reportaż
Tagi: Helena Leman