Kłamstwo pierwszokwietniowe

Przed 1 kwietnia wielu dziennikarzy w naszym kraju zagląda do głów. W poszukiwaniu pomysłów na materiał primaaprilisowy. Bo jest taka tradycja, że tego dnia można w mediach kłamać. I wtedy uchodzi to moralnie i bezkarnie. Nadal kłamcą lustracyjnym być nie można, kłamcą jasnogórskim nie wypada, a pierwszokwietniowym uchodzi. Sztuka i cały smak pierwszokwietniowego kłamstwa polega na tym, żeby tak napisać tekst, aby wyglądał niezwykle wiarygodnie. Trafiał w aktualne nastroje. Kiedyś w „NIE” Urban ogłosił, że kupił od spadkobierców prawa autorskie do „Mazurka Dąbrowskiego” i od tej pory będzie pobierał tantiemy za wykonanie tego utworu. Ludziska uwierzyli i wojsko dzwoniło do redakcji z zapytaniem, czy mogą raz jeden, podczas defilady nieodpłatnie zagrać, bo wojsko polskie biedne jest. Innym razem napisałem, posiadając „tajne dokumenty”, że Rosja, Polska i Białoruś dokonują wymiany terytorium. Za możliwość stworzenia korytarza do Kaliningradu otrzymamy Grodno i okolice. Artykuł był kolportowany wśród Polonii grodzieńskiej, budząc radość Polaków z powrotu do macierzy. Dzisiaj nie potrafiłbym napisać wiarygodnego kłamstwa pierwszokwietniowego. Bo wrażliwość po latach posłowania trochę stępiała. Ale przede wszystkim dlatego, że codziennie mamy zalew informacji jako żywo przypominających tradycyjne kłamstwa pierwszokwietniowe. W zeszły wtorek wszystkich zelektryzowała informacja o podsłuchu telefonu senatora Chronowskiego. Byłego wicemarszałka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 13/2005, 2005

Kategorie: Blog