Koniec Londonistanu?

Koniec Londonistanu?

Rząd brytyjski zamierza żelazną ręką poskromić islamskich radykałów „Reguły gry się zmieniły”, oświadczył oburzony premier Tony Blair po zamachach z 7 lipca. Władze Wielkiej Brytanii zamierzają wreszcie rozprawić się z radykalnymi muzułmanami, którzy dotychczas cieszyli się nad Tamizą niespotykaną swobodą działania. W areszcie deportacyjnym znalazło się dziesięciu notorycznych podżegaczy, w tym palestyński imam Abu Qatada, uważany za „duchowego ambasadora bin Ladena w Europie”. Gabinet Blaira planuje też wprowadzić szereg ustaw umożliwiających deportację takich osób, niebędących obywatelami Królestwa, które nawet „pośrednio” usprawiedliwiają lub gloryfikują terroryzm także w innych krajach świata. Władze zapowiadają, że wyrzucani z kraju mogą być nawet ludzie, którzy odwiedzają księgarnie lub strony internetowe propagujące terroryzm i przemoc. Gabinet Blaira zdecydował się na te stanowcze posunięcia, aby skończyć z wizerunkiem Wielkiej Brytanii jako bezpiecznego matecznika islamskich ekstremistów i krzewicieli dżihadu. Wizerunek ten sprawił, że stolicę Zjednoczonego Królestwa zaczęto nazywać Londonistanem. Być może jako pierwsi o Londonistanie mówili funkcjonariusze francuskich sił specjalnych, poirytowani opieszałością i źle pojętą tolerancją swych brytyjskich kolegów. W każdym razie „mahometańska” nazwa dla metropolii nad Tamizą ma uzasadnienie. W Wielkiej Brytanii

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2005, 38/2005

Kategorie: Świat