Na łasce gangów

Na łasce gangów

Salvadoran migrants cross the Suchiate River from Guatemala to Mexico during a migrant caravan in their way to the U.S. in Tecun Uman, Guatemala November 2, 2018

Najpierw uderzyli mnie siedem razy, potem piętnaście. Trzeciego bicia pewnie bym nie przeżyła Korespondencja z San Salvador  – Kiedy się w nim zakochałam, miałam 17 lat, on 21. Wtedy jeszcze wszystko było w porządku, był naprawdę miłym chłopakiem. Podobał mi się, był odważny, pewny siebie. Zaczęliśmy się spotykać, zostaliśmy parą. Zaszłam w ciążę. Wtedy zorientowałam się, że on robi złe rzeczy, cosas malas. Że spędza czas z ludźmi z gangu. W 2018 r. na świat przyszła nasza córeczka, ale jego z nami już nie było. Zwinęła go gwardia narodowa – za nielegalne posiadanie broni i działalność w grupie terrorystycznej. Dostał trzy lata. Zostałam bez środków do życia, więc wprowadziłam się do teściowej. Kiedy on był na wolności, nasze stosunki były jeszcze w miarę dobre, ale potem jego matka zaczęła mnie niszczyć. Nie wiedziałam, że ona też ma konszachty z gangiem. Doniosła na mnie, wymyślała zarzuty, że nie dbam o małą, że ją molestuję, że chodzi głodna. Żołnierze gangu zaczęli mnie prześladować, straszyć, wyłudzać pieniądze. Straciłam jakąkolwiek wolność. Gabriela* siedzi na małym krześle w ciasnym pomieszczeniu bez okien, wykorzystywanym jako prowizoryczna salka konferencyjna. Przy ścianach kartony z produktami żywnościowymi typowymi dla misji humanitarnych – mąka, ryż, mleko w proszku, woda mineralna. Gdzieniegdzie pudła z zabawkami i materiałami szkolnymi, czasem również pojedyncze faktury, deklaracje celne. Z sufitu zwisa lampa. Niektórym pewnie to pomieszczenie przypomina bardziej pokój przesłuchań niż bezpieczne miejsce, w którym ofiary przemocy opowiadają swoje historie. Salka znajduje się na końcu długiego korytarza w dużym, brutalistycznym budynku. To siedziba prokuratorii generalnej, jednej z instytucji salwadorskiego ministerstwa sprawiedliwości. Jest ona czymś w rodzaju europejskich biur rzecznika praw obywatelskich – podejmuje sprawy, którymi inne jednostki nie mogą lub nie chcą się zająć. Częściej to drugie, bo osób takich jak Gabriela jest tutaj kilkadziesiąt – ofiar przemocy, zastraszania, wymuszeń ze strony gangów. Największą rolę w tzw. Trójkącie Północnym Ameryki Centralnej, na który składają się Honduras, Salwador i Gwatemala, odgrywają dwa syndykaty: MS-13 (Mara Salvatrucha 13) i Pandilla Barrio 18. Oba u podstaw mają pierwszą masową falę migracji z tych krajów do Stanów Zjednoczonych – na początku lat 80. Kiedy w USA władzę obejmował Ronald Reagan, jednym z elementów jego polityki uderzania żelazną pięścią w handel narkotykami były deportacje zajmujących się tym Latynosów. Ze swojej polityki antynarkotykowej Reagan zrobił jeden ze sztandarowych projektów całej prezydentury, słynnego czasu „prawa i porządku”, który próbowali potem powtarzać obaj Bushowie i Donald Trump. Ponieważ jednak problem uznawał za przyniesiony do jego kraju z Południa, tam też należało się z nim rozprawić. Wtedy instrumentem były deportacje, ćwierć wieku później – zalanie Meksyku i Kolumbii bronią palną pod pretekstem szkolenia tamtejszych służb mundurowych w walce z kartelami. Dzisiaj amerykańska administracja zmusza kraje Ameryki Środkowej do rozpatrywania wniosków o azyl, zanim jeszcze migranci – a wśród nich czasem przemytnicy – spróbują się dostać do Teksasu, Kalifornii czy Arizony. Czułam, że to może być ostatnie spotkanie MS-13 i Barrio 18 rodziły się właśnie w społecznościach migrantów mieszkających w USA. Kiedy więc Reagan odesłał ich do kraju, przenieśli się tam wraz ze swoimi strukturami. Dlatego dzisiaj MS-13, od dziewięciu lat uznawana przez amerykański Departament Stanu za międzynarodową organizację terrorystyczną, jest tak samo silna w Trójkącie Północnym, jak i w Los Angeles, Nowym Jorku czy Houston. Barrio 18 jest może mniej znanym  rywalem, ale wpływy tego gangu są w regionie równie silne. Wokół tych dwóch epicentrów zbrodni rośnie cały ekosystem pomniejszych maras i pandillas, jak nazywa się w tej części świata grupy przestępcze. Większość z nich to jednak satelity dużych organizacji, niekiedy nawet – lokalne przedstawicielstwa meksykańskich karteli. Partner Gabrieli należał do jednej z dwóch największych grup. Której – ona wyjawia to bez problemu, ale jej opiekunowie z prokuratorii i Norweskiej Rady ds. Uchodźców (NRC), należącej do najaktywniejszych organizacji humanitarnych w tej części świata, natychmiast ją cenzurują. Podanie tej informacji osobom trzecim, opublikowanie jej w prasie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 32/2021

Kategorie: Świat