Powrót talibów

Powrót talibów

Czy żołnierzy NATO czeka w Afganistanie drugi Irak? W Afganistanie znów leje się krew. Kabul przypomina oblężone miasto. Rebelianci przyjęli taktykę irackich terrorystów – organizowania zamachów samobójczych i podkładania przydrożnych bomb. Komentatorzy mówią o retalibanizacji kraju. Rok 2005 był najbardziej burzliwy od czasu obalenia przez Amerykanów i ich afgańskich sojuszników reżimu talibów przed ponad czterema laty. W walkach i zamachach w Afganistanie zginęło w ubiegłym roku około 1,6 tys. ludzi. Wśród poległych są rebelianci, cywile, pracownicy organizacji humanitarnych oraz 84 amerykańskich żołnierzy. Terroryści stają się coraz brutalniejsi. W Ghazni zastrzelili nauczyciela, gdyż ośmielił się nauczać dziewczynki. Inny kierownik szkoły został ścięty na oczach żony i dzieci. Jak poinformował organ marynarki wojennej USA, „Navy Times”, w 2003 r. partyzanci przeprowadzili w Afganistanie dziewięć ataków na dużą skalę, ale w roku ubiegłym – ponad 80, a w 2006 – już 10. Minister obrony Afganistanu, Rahim Wardak, przyznaje: „W ciągu ostatnich miesięcy rebelianci dostają więcej pieniędzy i więcej broni”. Zdumiewające, ale władze w Kabulu tak naprawdę nie wiedzą, kto uprawia partyzantkę – bandy pozostałe po talibach, zagraniczni mudżahedini atakujący z terytorium Pakistanu czy też terroryści występujący jako Al Kaida bin Ladena. Afgańscy bojówkarze przyjęli taktykę, którą stosują rebelianci w Iraku. Nie należy sądzić, że islamscy bombiarze z Hindukuszu i znad Eufratu nawiązali intensywne kontakty. Przywódcy talibów ukrywający się w Pakistanie także mają internet i oglądają telewizję. Ale Afgańczyków zatrwożyły krwawe ataki samobójcze, w ich kraju do tej pory właściwie nieznane. 15 stycznia pod Kandaharem, dawniej bastionem talibów, zamachowiec wjechał samochodem w konwój i zdetonował swój śmiercionośny ładunek. W wyniku eksplozji stracił życie kanadyjski dyplomata i dwóch afgańskich cywilów. Nazajutrz w Spinboldak w pobliżu granicy z Pakistanem brodaty osobnik w turbanie zaparkował motorower koło policyjnego samochodu. Kiedy po zawodach zapaśniczych tłum młodych mężczyzn zaczął się rozchodzić, doszło do wybuchu. 35-letni Baszir Jan, który doznał obrażeń w tym zamachu, opowiadał: „Widziałem ogień, krew i oderwane ludzkie ręce obok zmasakrowanych ciał”. W tym największym samobójczym ataku w dziejach Afganistanu zginęło 21 osób, a dziesiątki odniosły rany. Następnego dnia, 17 stycznia, 15-letni chłopiec wysadził się w powietrze przed konwojem wojskowym, zabijając pięciu afgańskich żołnierzy. Także w Kabulu jest niespokojnie. W jednym z zamachów zginął niemiecki żołnierz ISAF, dziewięciotysięcznych sił stabilizacyjnych NATO. W kluczowych punktach ustawiono zapory i posterunki drogowe, tak że dzielnica rządowa zaczyna przypominać słynną Zieloną Strefę w Bagdadzie. Rząd Hamida Karzaja zamierza usunąć zapory, aby pokazać światu, że „porządek panuje w Kabulu”. Lękający się o swoją skórę zagraniczni wojskowi i dyplomaci są temu przeciwni. Być może niedawne zamachy są tylko początkiem śmiertelnej serii. Dowódca talibów w południowo-wschodnim Afganistanie, Mullah Dadullah, przechwala się, że ma kilkuset ochotników, którzy przeprowadzą samobójcze ataki. Wydawało się, że Afganistan będzie jedną z nielicznych jasnych kart w historii ogłoszonej przez prezydenta Busha wojny z terroryzmem. Większość Afgańczyków, zmęczonych okrucieństwem talibów i 30-letnią wojną domową, wciąż odnosi się do Amerykanów życzliwie. We wrześniu ub.r. wybrany został parlament, w skład którego weszli byli talibowie i ekskomuniści, technokraci, kobiety i regionalni przywódcy. Ale to tylko jedna strona medalu. Władza centralna ogranicza się do Kabulu i większych miast. Licząca 35 tys. żołnierzy rządowa armia afgańska, słabo opłacana, uzbrojona i wyszkolona, nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa. Rozległe regiony znajdują się pod kontrolą miejscowych panów wojny, czerpiących bajeczne zyski z handlu narkotykami. Wysiłki rządu na rzecz ograniczenia upraw opiumowego maku nie przyniosły znaczących rezultatów. Co prawda w południowej prowincji Helmand udało się zredukować opiumowe pola o 10%, jednak w sąsiednim regionie Nimroz powierzchnia upraw wzrosła o rekordowe 1370%! 90% heroiny sprzedawanej w Europie pochodzi z Afganistanu. Dzieło odbudowy postępuje ślamazarnie. Administracja USA przeznaczyła na ten cel 73 mln dol., obiecując budowę tysiąca szkół, klinik i szpitali do końca 2004 r. Ale potem Stany Zjednoczone poświęciły swe zasoby i energię przede wszystkim misji w Iraku. W Afganistanie powstało tylko 140 z obiecanych obiektów, przy czym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2006, 2006

Kategorie: Świat