Superpolicjant Sarkozy

Superpolicjant Sarkozy

Po zamachach w Tuluzie prezydent Francji występuje przed wyborcami jako skuteczny szeryf „Przyjmuję odpowiedzialność za wszystkie decyzje, które doprowadziły do ostatecznej neutralizacji tego potwornego zabójcy”, oświadczył z dumą Nicolas Sarkozy podczas wiecu. Długo wydawało się, że prezydenta czeka nieuchronna klęska wyborcza. Ludzie mają dosyć szefa państwa, którego uważają za hiperaktywnego egocentryka, ponoszącego winę za obecną marną sytuację ekonomiczną. Bezrobocie we Francji sięga 10% i jest najwyższe od 1999 r. Eksperci wieszczą na pierwszą połowę bieżącego roku stagnację gospodarczą. Wielu zatroskanych o swoją przyszłość obywateli V Republiki doszło do wniosku, że czas odesłać „Sarko” na polityczną emeryturę. Przewidywano, że po wyborach, które odbędą się w dwóch turach, 22 kwietnia i 6 maja, nowym gospodarzem Pałacu Elizejskiego zostanie François Hollande jako pierwszy socjalistyczny prezydent od 1995 r. Hollande wywołał popłoch wśród paryskiej finansjery, gdy zapowiedział nałożenie 75-procentowego podatku na roczne dochody powyżej miliona euro. Natomiast zmuszeni do zaciskania pasa przeciętni zjadacze bagietek często przyjmowali ten pryncypialnie lewicowy pomysł z bezgranicznym zachwytem. Atak terrorysty Niespodziewanie krajem wstrząsnęły krwawe zamachy. Mohammed Merah, młody Francuz o algierskich korzeniach, który uznał się za bojownika Al-Kaidy, najpierw zabił trzech żołnierzy, a potem 19 marca zamordował troje żydowskich dzieci oraz nauczyciela przed szkołą Ozar Hatorah w Tuluzie. Osaczony przez policję w mieszkaniu zginął 22 marca od kuli snajpera po 32-godzinnym oblężeniu. Oczywiście kryzys ten dał Sarkozy’emu możliwość pokazania się w roli męża stanu, człowieka czynu, obrońcy republiki przed terrorem. Prezydent przemawiał łamiącym się głosem przed szkołą w Tuluzie, pochylał nad trumnami ofiar, odwiedzał w szpitalu policjantów rannych w akcji. François Hollande także próbował być aktywny, ale w dramatycznej sytuacji miał niewielkie pole do działania. Sarkozy zdegradował najgroźniejszego konkurenta w walce o władzę do roli jednego z wielu przywódców opozycji. „Wygram wybory i powiem wam, dlaczego Hollande jest bezużyteczny”, oznajmił po śmierci terrorysty reporterowi dziennika „Le Monde”. „Te zamachy dały Sarkozy’emu wielką wiarygodność. Wzmocniły jego wizerunek jako polityka, który twardą ręką zwalcza przestępczość”, powiedział politolog Pascal Perrineau. 74% Francuzów dobrze ocenia postępowanie Sarkozy’ego w czasie wywołanego przez terrorystę kryzysu, podczas gdy zachowanie Hollande’a uznało za pozytywne tylko 56%. Spór o bezpieczeństwo Bez wątpienia ma to wpływ na preferencje wyborcze. Według niektórych nowych sondaży, przewaga socjalistycznego kandydata nad obecnym prezydentem w pierwszej rundzie spadła do zaledwie 0,5%, według innych – 22 kwietnia wygra Sarkozy. Wszystkie sondaże przewidują ostateczne zwycięstwo Hollande’a w drugiej rundzie. Obóz Sarkozy’ego liczy jednak, że to się zmieni, że kampania wyborcza prezydenta zyska nową dynamikę. Na polu bezpieczeństwa wewnętrznego i imigracji obecny szef państwa uważany jest za bardziej kompetentnego niż socjalistyczny konkurent. Gospodarz Pałacu Elizejskiego umiejętnie wykorzystuje nastroje. Jeszcze przed zamachami zrobił zwrot na prawo. Zapowiedział, że Francja może się wycofać z układu z Schengen, jeśli inne kraje Unii Europejskiej nie powstrzymają nielegalnej imigracji. Minister spraw zagranicznych Luksemburga Jean Asselborn nazwał ten zamiar populistycznym i antyeuropejskim pobrzękiwaniem szabelką. Prezydent niewątpliwie chciał odebrać głosy Marine Le Pen, liderce ksenofobicznego Frontu Narodowego, która może liczyć na 14-17% poparcia. Po tragedii w Tuluzie próbowała ona wykorzystać sytuację. „Od 10 lat ostro potępiam islamizm. Od 10 lat mówię, że całe dzielnice znalazły się w rękach muzułmańskich fundamentalistów. I powtarzam, że nie doceniamy tego niebezpieczeństwa”, oświadczyła podczas wiecu. Pytała też: „Jak wielu Mohammedów Merahów przybywa każdego dnia do Francji statkami czy samolotami?”. Sarkozy nie mógł pozwolić się wyprzedzić. Wystąpił w roli superpolicjanta, szeryfa i obrońcy narodu. Oznajmił, że radykalni islamscy duchowni, a zwłaszcza mieszkający w Katarze egipski imam Jusuf al-Karadawi, nie zostaną wpuszczeni do Francji na kwietniową konferencję Unii Organizacji Islamskich. Zapowiedział wprowadzenie ustawy przewidującej karanie tych, którzy odwiedzają strony internetowe nawołujące do terroru. „Prawo uważa tych, którzy oglądają strony z pedofilią, za pedofilów, możemy więc uznać tych, którzy odwiedzają strony zachwalające terroryzm, za terrorystów”, twierdził podczas trzech spotkań wyborczych. Zdaniem wielu ekspertów, zrealizowanie takiego prawa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2012, 2012

Kategorie: Świat