Korupcja w sosie prowincjonalnym

Korupcja w sosie prowincjonalnym

Jak burmistrz Nakła z Prawa i Sprawiedliwości żył na koszt wodociągów Za furę i komórę sprzedał swoje dobre imię nakielski burmistrz. Ten sam, który wygrał wybory pod hasłem walki z korupcją. Gdy jesienią 2002 r. Piotr Centała postanowił kandydować na burmistrza podbydgoskiego Nakła nad Notecią, ludziom spodobał się od razu. Był młody, wykształcony (po filozofii oraz prawie i administracji), bezpartyjny, niezwiązany z nakielskim układem sił, w którym królowała lewica. Z pewnością znaczenie miał również fakt, że Centała to swojak. W Nakle się urodził, chodził do ogólniaka. Dopiero po maturze wyjechał i uczył się życia w Kaliszu, Krakowie, Warszawie, w Gdańsku. W kampanii wyborczej zapowiadał bezkompromisową walkę z korupcją i nepotyzmem. Bardzo spodobało się to w Nakle – w 22-tysięcznym miasteczku nękanym 36-procentowym bezrobociem. Ludzie wierzyli, że z burmistrzem, który tak bardzo chce walczyć z korupcją, musi być jeśli nie lepiej, to przynajmniej sprawiedliwiej. Dlatego przymknęli oko na to, że kandydat na burmistrza nie ma pracy i żyje z zasiłku dla bezrobotnych. Machnęli ręką na fakt, że 38-letni mężczyzna może wykazać się tylko kilkoma świadectwami pracy. I to w większości potwierdzającymi ledwo trzy-, czteromiesięczne zatrudnienie. Mieszkańcy chcieli zmian. Dlatego Centała wygrał wybory. I zgodnie z zapowiedziami, od razu zabrał się do wietrzenia Nakła. Wodociągi pod lupą Porządkowanie objęło na początku

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 14/2005, 2005

Kategorie: Kraj