Liga Podzielonych Rodzin

Liga Podzielonych Rodzin

Roman Giertych rozprawił się z konkurentami i wewnętrzną opozycją w LPR, teraz zabiera się za kampanię antyunijną Roman Giertych niewątpliwie wyrósł na głównego lidera LPR. Ku niemiłemu zaskoczeniu bardziej doświadczonych polityków Ligi z debiutującego w parlamencie młodego działacza stał się partyjną gwiazdą. Nie tylko potrafi przemawiać wyraziście i z przekonaniem, ale – jak pokazuje los polityków do niedawna związanych z klubem LPR – także rządzić twardą ręką i spychać na margines konkurentów politycznych. – Roman Giertych jest bardzo ambitny. W Sejmie jest dopiero pierwszą kadencję, a już pokazał talent organizacyjny. Jest świetny w parlamentarnych gierkach. Wie, jak osiągnąć zamierzony cel, często realizuje swoje plany w białych rękawiczkach, sprytnie posługując się innymi. Tak było z akcją blokowania mównicy przez Gabriela Janowskiego. Giertych podpuścił go i podpowiadał, jak ma postąpić. O LPR zrobiło się głośno, zaczęto mówić jako o bezkompromisowym ugrupowaniu broniącym wartości narodowych, mówiącym zdecydowane „nie” prywatyzacji majątku narodowego i UE. Giertych zwrócił uwagę na siebie i swoje ugrupowanie, ale jednocześnie nie stracił wiele z wizerunku człowieka cywilizowanego, bo to w końcu nie on konsumował obiad na sejmowej mównicy. W zdobyciu mocnej pozycji w LPR pomogły Giertychowi nie tylko jego inteligencja i spryt. Wyrobienie polityczne i ideologiczne w ogromnej mierze zawdzięcza wychowaniu w domu, w którym tradycje narodowe były wyjątkowo silne. Imię zawdzięcza rodzinnej fascynacji ojcem duchowym polskiego ruchu narodowego – Romanem Dmowskim. Jest wnukiem znanego przedwojennego działacza ruchu narodowego. Jego ojciec, poseł Maciej Giertych (LPR), to postać bardzo znana w kręgach narodowych, ma też świetne kontakty wśród duchowieństwa (był wiceprzewodniczącym Rady Prymasowskiej i audytorem świeckim na Synod Biskupów w Rzymie w 1987 r.). W LPR jest raczej w cieniu, bo – jak nieoficjalnie mówią politycy – nie może być bardziej eksponowany ze względu na to, że był członkiem Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa (gen. Wojciechu Jaruzelskim). Roman Giertych ma więc przy sobie wytrawnego i doświadczonego polityka, znającego wielu liczących się ludzi i służącego zawsze radą. Giertych czyściciel Instynkt polityczny młodego Giertycha z pewnością objawił się przy okazji toczącej się w LPR walce o wpływy. Klub parlamentarny LPR składał się z polityków należących do różnych partii – Stronnictwa Narodowego (Giertych, Kotlinowski), Ruchu Katolicko-Narodowego (Macierewicz, Luśnia) czy Stronnictwa Porozumienie Polskie (Łopuszański). Liderzy tych partii to osoby znane, niegdyś popularne, ale też z chorą ambicją, chcące przejąć władzę w Lidze, na domiar złego skłócone ze sobą. Giertych powoli przejmował kontrolę, osłabiając swoich przeciwników. Jak opowiadają posłowie, którzy odeszli z klubu, rządzi despotycznie, a reguły demokratyczne ma gdzieś. Według byłego posła LPR, Gabriela Janowskiego (obecnie niezrzeszony), liderzy Ligi uprawiają „bezprawie i polityczne gangsterstwo”. – W LPR nie obowiązują żadne normy ani standardy przyjmowane w cywilizowanych ugrupowaniach politycznych. Nie szanuje się procedur demokratycznych, nie ma jawności procesów decyzyjnych, nie dotrzymuje się żadnych umów, nie respektuje zobowiązań – przekonuje poseł Janowski. Zmiany, jakie – wbrew protestom innych posłów LPR – liderzy wprowadzili w klubie, wzmacniały Giertycha i osoby z nim związane. – LPR od samego początku robiła wszystko, aby usunąć z klubu niewygodnych dla siebie posłów, np. posła Macierewicza. Pan Maciej Giertych w rozmowie ze mną stwierdził, że Macierewicz jest w klubie parlamentarnym LPR zbędny. Podobnie Łopuszański – przekonywał w jednym z wywiadów poseł Gabriel Janowski. – Po zmianach w regulaminie klubu władze będą wybierane tylko spośród członków LPR. Nie dotrzymano więc ustaleń przedwyborczych, że jeśli przystąpimy do wspólnego ugrupowania politycznego, to bazą będzie klub parlamentarny składający się przecież z przedstawicieli różnych ugrupowań. Tymczasem władza miała przejść wyłącznie w ręce ludzi z partii LPR – twierdzi poseł Robert Luśnia (Ruch Katolicko-Narodowy). – Giertych, Kotlinowski i Wrzodak tak sobie zmienili regulamin, że w rezultacie bez ich zgody nie można niczego zmienić w funkcjonowaniu klubu – potwierdza inny były poseł Ligi. – Partia pod nazwą LPR jest ugrupowaniem typu bolszewickiego – przekonuje poseł Luśnia. – Dostawałem dokumenty, według których bez zgody prezydium nie wolno

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2003, 2003

Kategorie: Kraj