Listy

Sukces poszkodowanych
Z dużym zainteresowaniem i nadzieją przeczytałem wywiad z prof. Jerzym Sułkiem w \”Przeglądzie\” z 7.01.02 r. \”To jest sukces poszkodowanych\”. Jestem nie tylko beneficjentem Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, ale i prezesem ponad 200-osobowego koła kombatantów, spośród których wielu ma problemy z fundacją. Niektóre z nich chciałbym zasygnalizować z nadzieją, że znajdą pozytywne rozwiązanie, bo wierzę, że prof. J. Sułek jest osobą godną zaufania i wielce kompetentną.
Jedną ze spraw budzących najwięcej zastrzeżeń jest zaliczanie poszkodowanych do poszczególnych kategorii represji, co jednocześnie oznacza przyznanie jednej z sześciu stawek świadczenia. Tu panuje chyba duża dowolność czy uznaniowość urzędników fundacji, a może i ich niekompetencja? Mam wrażenie, że regulamin przyznawania też temu sprzyja. Chodzi głównie o przypadki, kiedy zainteresowany był więziony (np. obóz koncentracyjny), a następnie jeszcze deportowany (sam lub z rodziną) do pracy niewolniczej. Wydawałoby się, że w tym przypadku jakimś dylematem może być zaliczenie go do I lub II kategorii represji. Nic podobnego, fundacja zawiadamia zainteresowanego, że mając obowiązek (§ 5 umowy partnerskiej) przyznania mu najbardziej korzystnej kategorii, zalicza go do… szóstej (ostatniej).
I co w tej sytuacji robić? Odwoływać się? Fundacja nawet o tym poucza. Ale przecież takie decyzje dotyczą na ogół ludzi starych, chorych, bezradnych. Jedni próbują szukać pomocy w pisaniu odwołań, inni zrezygnowani i poirytowani biorą, co jest, choć to ich \”odszkodowanie\” jest znacznie mniejsze niż niejedna pensja miesięczna urzędnika fundacji.
Zachęcam pana profesora, by bliżej przyjrzał się funkcjonowaniu Komisji Odwoławczej. Na decyzje czeka się wiele miesięcy albo kilka lat, albo nie ma ich wcale.
Osobna sprawa to potraktowanie dzieci wojny. Z braku miejsca powiem krótko: dzieci zostały poszkodowane zarówno przez III Rzeszę, jak i przez fundację. Nawet obecni spadkobiercy poszkodowanych, choć nie podlegali represjom, zostali potraktowani przez fundację lepiej niż dzieci represjonowane z rodzicami w czasie wojny.
I na koniec o wysokości odszkodowań. Krążą mity o wielkich sumach. A w praktyce są to kwoty rzędu
1-2 tys. marek.
Władysław Jaszczyszyn, Rabka

Sprostowanie
Na podstawie art. 31 pkt 1 oraz art. 32 ust. 8 ustawy Prawo Prasowe proszę o zamieszczenie sprostowania informacji nieprawdziwych i nieścisłych zawartych w artykule pt. \”Brudy w lubelskiej policji\” red. Izabelli Wlazłowskiej zamieszczonego w nr. 2 \”Przeglądu\” z dnia 14 stycznia 2002 r.
1. Nieprawda, że \”szefom policji w Chełmie i Lublinie\” przedstawiono zarzuty współpracy z gangsterami, korupcji, pozbywania się niewygodnych funkcjonariuszy.
Prawdą jest, że zarzut korupcji przedstawiono komendantowi miejskiemu w Białej Podlaskiej podejrzanemu o przestępstwo przyjęcia korzyści majątkowej w 1996 r., lecz nieprawdą jest, że \”policja nałożyła embargo\” na tę informację. Media lokalne informowały o zatrzymaniu tego oficera już w dniu zatrzymania, a zespół prasowy KWP w Lublinie przekazał informację, że z dniem 11 grudnia ub.r. komendant wojewódzki policji w Lublinie zawiesił w czynnościach Władysława S. i polecił wszcząć procedury do odwołania go z zajmowanego stanowiska i wydalenia ze służby.
2. Nieprawdą jest, że Ryszard Bondyra, komendant miejski policji w Chełmie, kontaktował się w lutym ub.r. z Jurijem G. z Ukrainy w sprawie odzyskania przez cudzoziemca luksusowego mercedesa w zamian za łapówkę 500 dolarów. Z materiałów, którymi dysponuję, wynika, że fakty były takie: nie w lutym 2001 r., a w styczniu 2000 r. do jednego z zastępców komendanta w Chełmie zgłosił się Ukrainiec, ale nie Jurij G., lecz Grigorij W.; nie chodziło o \”luksusowego mercedesa\”, tylko o audi 80 wyprodukowane między lipcem 1986 r. a lipcem 1987 r. Mężczyzna ten faktycznie twierdził, że nieznany człowiek zaproponował mu odzyskanie auta w zamian za 500 dolarów. Zastępca komendanta (komendant Ryszard Bondyra był od 24 stycznia do 18 lutego 2000 r. na urlopie i przebywał poza Chełmem) przyjmujący wiadomość o żądaniu łapówki od Grigorija W. i sugestii z jego strony, że może być związany z tą sprawą policjant ówczesnego wydziału kryminalnego, niezwłocznie o tym fakcie powiadomił prokuratora rejonowego w Chełmie. Cudzoziemiec był w komendzie 27 stycznia 2000 r.; dzień później Prokuratura Rejonowa w Chełmie wszczęła śledztwo, prowadzone później przez Prokuraturę Rejonową w Puławach.
3. Nieprawdziwa jest informacja, że \”włos z głowy nie spadł\” policjantowi, który w lutym 1999 r. nadzorował postępowanie w czasie przeszukania pomieszczeń mieszkalnych i gospodarczych Mieczysława M., gdzie zabezpieczono 528 litrów alkoholu. Komendant R. Bondyra zlecił przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego swemu zastępcy, a następnie całość materiałów przesłał do Prokuratury Rejonowej w Chełmie z wnioskiem o wszczęcie śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjanta w toku wykonywania czynności procesowych podczas przeszukania pomieszczeń należących do Mieczysława M. Mimo umorzenia śledztwa w tej sprawie wspomniany funkcjonariusz policji stracił zajmowane stanowisko i został przeniesiony na niższe, w innym pionie służbowym.
4. Nieprawdziwy jest zarzut przypisywania komendantowi Bondyrze \”nadmiernej życzliwości dla sąsiadów zza wschodniej granicy\” i powoływanie się przy tym na oddanie dokumentów rejestracyjnych jednemu z Ukraińców 10 sierpnia 1998 r. Nieprawdą bowiem jest, że zatrzymany kierowca nie posiadał ubezpieczenia OC. Miał je wykupione, jedynie nie posiadał przy sobie karty ubezpieczenia OC. Wieczesław B., dyrektor jednego z banków w Łucku, podróżował tego dnia swoim samochodem służbowym bez kierowcy i twierdził, że jedynie przez nieuwagę nie odebrał tego dokumentu od swojego kierowcy, wyruszając w podróż. Prosił ówczesnego komendanta wojewódzkiego policji w Chełmie, aby umożliwić mu udział w naradzie służbowej, na którą zmierzał. Szybki powrót na Ukrainę po dokument był niemożliwy z uwagi na duże kolejki na granicy. Komendant R. Bondyra na polecenie swojego ówczesnego przełożonego i po sprawdzeniu, że rzeczywiście jest to wyjazd służbowy, zlecił przekonwojowanie Wieczesława B. na polskie przejście graniczne, by ten mógł tam wykupić polskie OC. Tak się stało. Potem Wieczesław B. dodatkowo wylegitymował się tym, że faktycznie w chwili zatrzymania miał ważne ubezpieczenie OC – tylko nie miał go przy sobie. Prokuratura tę sprawę umorzyła.
5. Wielce nieprawdziwe jest również to, że jakiś Ukrainiec penetruje komendę policji w Chełmie, \”czując się jak u siebie\”. Chodzić może najwyżej o któregoś z ukraińskich adwokatów posiadających imienne pełnomocnictwa – ale czy czują się tam jak u siebie? Zachowują się podobnie jak polscy adwokaci.
6. Z dokumentów przekazanych mi z Inspektoratu KWP w Lublinie wynika, że nieprawdziwy jest zarzut łamania praw pracowniczych w Chełmie, Lublinie, w Puławach i Kraśniku. Nie można przecież nazywać łamaniem praw karanie policjantów, którzy podczas służby dopuścili się poważnych wykroczeń dyscyplinarnych. W Kraśniku chodziło np. o dwóch funkcjonariuszy zawieszonych w czynnościach ze względu na dobro służby, podejrzanych o pobicie skutego w kajdanki człowieka. Nie można nazwać łamaniem praw pracowniczych spraw dotyczących funkcjonariuszy – członków policyjnego związku z komisariatu w Kazimierzu Dolnym – jeśli zmienili bez uprzedzenia przełożonych godziny swojej służby itd. Podobnie jest w innych przypadkach, o których autorka była informowana podczas swojej wizyty w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Rozmawiała zarówno z komendantem wojewódzkim insp. Zbigniwem Głowackim, szefem logistyki oraz ze mną. Wyjaśnialiśmy te wszystkie pomówienia, zabiegając jedynie o autoryzację naszych wypowiedzi. Nie było autoryzacji ani nie zamieszczono zdania strony przeciwnej, co świadczy o rażącej nierzetelności dziennikarskiej.
7. Nieprawdą jest, że wotum nieufności wobec lubelskiego komendanta wojewódzkiego policji podjęto pod koniec ub.r. Zarząd Wojewódzki NSZZP w Lublinie podjął ją 25 września ub.r. Komendanta Z. Głowackiego nie powiadomiono o przygotowywanej uchwale, chociaż jest członkiem tego samego związku i wg statutu miał prawo do obrony.
8. Nieprawdą jest, że pan Józef Ćwikliński poinformował panią redaktor I. Wlazłowską, że wielokrotnie interweniował w sprawach \”obsadzania przez komendanta Głowackiego stanowisk swoimi ludźmi, członkami rodzin, w sprawach utajnionych podwyżek oraz szybkich nagród i nieuzasadnionych zwolnień\”. Jak wynika z oświadczenia Józefa Ćwiklińskiego, złożonego po ukazaniu się artykułu, autorka zmieniła sens jego wypowiedzi. Chodziło mu nie o komendanta Z. Głowackiego, lecz \”wielu komendantów miejskich i powiatowych garnizonu lubelskiego\”.
W związku z powyższym proszę o zamieszczenie niniejszego sprostowania.
Rzecznik Prasowy Lubelskiego Komendanta
Wojewódzkiego Policji
mgr Henryk Czerwiński

Przepraszamy
W ostatnim numerze \”Przeglądu\” do odpowiedzi prof. Aleksandra Krawczuka na pytanie tygodnia: \”Jakie przysłowie najlepiej oddaje obecną sytuację w Polsce?\” wkradł się błąd. Zamiast \”Quo usque tandem abudere Catylina patientia nostra\” powinno być \”Quo usque tandem abutere Catilina patientia nostra\”.
Pana profesora i Czytelników przepraszamy.
Redakcja

Wydanie:

Kategorie: Bez kategorii

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy