Made in Poland w kosmosie

Made in Poland w kosmosie

Polscy naukowcy przyczynili się do powstania nowego satelity Integral Piotr Orleański, mgr inż. elektronik, miał 17 października br. trzy poranne godziny nerwów. Aby zdążyć na godz. 5 na spotkanie z autorami projektu Integral, szukał na długo przed świtem taksówki w zaspanym Darmstad. Gdy już dotarł na miejsce, zaczął wpatrywać się w wielki telebim, na którym nadawano bezpośrednią transmisję ze startu rosyjskiej rakiety Proton. Gospodarze podawali śniadanie, a on mimowolnie wspominał listopadowy dzień 1996 r., kiedy efekt kilku lat jego pracy wynoszony na orbitę Marsa przez taką samą rakietę Proton po kilku minutach wpadł do oceanu, i tyle o nim słyszano. Teraz w napięciu śledził kolejne odłączanie się czterech stopni rakiety i jej wznoszenie się poza strefę ziemskiego przyciągania. Tym razem rakieta odpalona z kosmodromu Bajkonur dokładnie o godz. 6.42 czasu środkowoeuropejskiego spisała się bez zarzutu, i z powodzeniem umieściła na orbicie największego satelitę Ziemi, jakiego kiedykolwiek zdołała wyekspediować Europejska Agencja Kosmiczna (ESA). Odprężenie przyszło jednak dopiero pod koniec transmisji, kiedy zarządzający dyrektor generalny ESA, Antonio Rodota, ogłosił zebranym, że satelita samodzielnie otworzył baterie słoneczne i jego urządzenia pokładowe zaczęły pracować. Teraz dopiero stało się jasne, że sześć lat pracy przy tym międzynarodowym projekcie nie poszło na marne. Czarna skrzynka z Polski Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk od wielu lat współuczestniczy w realizacji programów ESA. Obecny projekt, związany z wystrzeleniem ważącego 4,5 tony satelity Integral, kosztował 600 mln dol. i został podjęty w celu badania promieniowania gamma i rentgenowskiego, które jest świadectwem gwałtownych i wyzwalających ogromne energie procesów zachodzących we wszechświecie, takich jak czarne dziury, gwiazdy supernowe itd. Każdy satelita oprócz tego, że ma typowe urządzenia jak: baterie słoneczne, żyrokompas, komputer pokładowy, anteny do łączności z Ziemią i silniczki do korygowania położenia na orbicie, zawiera też jakiś ładunek. Integral wyposażono w cztery przyrządy do badań naukowych. Największy o nazwie IBIS jest rodzajem teleskopu do lokalizowania źródeł promieniowania gamma, mniejszy SPI służy do analizy spektralnej promieni, trzeci przyrząd o nazwie JEM-X bada promienie Roentgena, zaś czwarte urządzenie jest optyczną kamerą wysokiej rozdzielczości, która filmuje gwiaździste niebo podczas badań. Polskie „cegiełki” w sumie o wartości 1 mln dol. znajdują się w wielkim teleskopie IBIS i w JEM-X. Zasługi naszych wykonawców wycenione są jednak 20 razy wyżej, bo tworząc urządzenia i oprogramowanie zainstalowane w satelicie, zapracowaliśmy na 3-5% czasu antenowego, który będzie można wykorzystać do polskich programów badawczych. Taki przelicznik – tyle wpłacamy, a tyle odbieramy- mógłby być zastosowany wobec Polski po przyjęciu naszego kraju do Unii Europejskiej. Nasza specjalność-blokady kosmiczne Polski wkład w konstruowaniu urządzenia IBIS to skrzynka z aparatem służącym do redukcji szumów, czyli tych impulsów kosmicznych, które mogłyby zakłócić odczyty z głównego urządzenia pomiarowego. Być może, przypadek sprawił, że polskim inżynierom powierzono zbudowanie urządzenia, które ma w nazwie zakorzenione w staropolskiej tradycji słowo „Veto”. Czarne pudełko, które jest sercem układu antykoincydencji, a więc blokowania albo przynajmniej zmniejszania szumów przenikających przez osłony satelity z boku lub z dołu urządzenia, powstało w całości przy ul. Bartyckiej w Warszawie, w specjalnie zbudowanym, sterylnym pomieszczeniu zwanym „clean roomem”. Pracownicy Laboratorium Teledetekcji CBK PAN poprzebierani w nieco groteskowe stroje, trudzili się tutaj przez długie miesiące i zbudowali nie jedną, ale pięć wersji owego Veto Electronics Box, bo kosmiczne wymogi jakości wymagają wielokrotnych testów, przymiarek i powtórzeń. Pierwsza wersja skrzynki o kryptonimie VEB była modelem strukturalnym urządzenia. Druga była modelem inżynierskim, a więc musiała tak funkcjonować, jak nakazuje projekt, tyle że w warunkach ziemskich. Trzeci model VEB był zbudowany tak, jak urządzenie wysłane w kosmos, ale zestawiono go z tańszych podzespołów, diod, tranzystorów itd. Wreszcie wersja czwarta i piąta były dwiema identycznymi kopiami, z których jedna znalazła się w satelicie, a druga, zapasowa, trzymana jest na wypadek jakiejś awarii. Te dwie ostateczne wersje VEB zbudowano już z najbardziej odpornych i najdroższych, zakupionych i przysłanych przez agencję ESA elementów elektronicznych. Jeśli, dla

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 47/2002

Kategorie: Nauka