Tylko one mogą powstrzymać gangrenę, która opanowała nasze społeczeństwa Jest pan uważany za ikonę kina walczącego. Czy rozpoznaje się pan w tym wizerunku? – Nigdy nie uważałem się za ikonę ani za bojownika. Jako reżyser starałem się po prostu robić filmy na pasjonujące mnie tematy. Miałem też skromną nadzieję, że zainteresują one publiczność – to w skrócie cały mój program kinematograficzny. Nie może pan jednak zaprzeczyć, że jest pan pasjonatem historii i polityki. – Naturalnie! Chciałbym jednak sprecyzować, że termin polityka oznacza dla mnie nie partie, rządy czy osobistości, dla mnie polityka to sposób postępowania w życiu, nasze zachowanie w stosunku do innych. Lubię powtarzać, że każdy z nas ma odrobinę władzy, a ludzie stojący wyżej w hierarchii posiadają z kolei władzę nad nami. Polityka to sposób, w jaki wykorzystujemy naszą władzę, a inni wykorzystują ją w stosunku do nas. Czy szanujemy naszą własną godność i godność drugiego człowieka, jego wolność? Odpowiedź na to pytanie stanowi podstawę nie tylko polityki, lecz także każdego społeczeństwa opartego na zasadach sprawiedliwości. Ale społeczeństwo jest z natury raczej niesprawiedliwe. – Oczywiście – jest niesprawiedliwe i właśnie o tym należy mówić! Wszyscy politycy prawią nam o konieczności zbudowania społeczeństwa idealnego. Takie społeczeństwo nie istnieje! Staram się to powiedzieć w moich filmach – mam szczęście, ponieważ dysponuję wyjątkowym środkiem przekazu. KINO AKTUALNE Jest pan twórcą takich arcydzieł jak „Z” czy „Zaginiony”, gdzie demaskował pan polityczne dyktatury, i jednocześnie filmów społecznych, jak „Ostre cięcia”. Pana najnowszy obraz „Żądza bankiera” to w jakimś stopniu kontynuacja „Ostrych cięć”, tylko na wyższym poziomie – ukazuje pan sferę decydentów i mechanizmy prowadzące do światowych krachów. Czy społeczne kino demaskatorskie ma ciągle rację bytu? – Kiedy zaczynam film, nie zadaję sobie pytania, czy spodoba się publiczności. Pragnę opowiedzieć historię, która jest dla mnie ważna. Następnie ludzie chcą go zobaczyć lub nie – na to nie mam już wpływu. Film żyje własnym życiem i nie można go kontrolować. Jestem jednak przekonany, że pytania, które stawiają „Ostre cięcia” i „Żądza bankiera”, są bardzo aktualne i długo nimi pozostaną. Kryzys ma w pana filmach charakter nie tylko ekonomiczny, ale przede wszystkim moralny – wszystkie wartości legły w gruzach. – Kryzys jest przede wszystkim moralny, ale nie chodziło mi o to, żeby go zdefiniować. Chciałem zrobić film o pieniądzach i o tym, jak z biegiem czasu pieniądz wyeliminował na świecie wszelką etykę. Została zepchnięta na margines: jedyne, co się dzisiaj liczy, to zarabiać coraz więcej i posiadać coraz więcej dóbr – coraz więcej zegarków, samochodów, domów… Pieniądz jest wspaniałym wynalazkiem, pozwalającym na kontakty i wymianę, ale jest też niebywałym narzędziem korupcji, na każdym poziomie. Dzisiejszy kryzys spowodowany jest właśnie korupcjogenną naturą pieniądza. W pana wielkich sukcesach – „Z” czy „Zaginionym” – główne role otrzymały gwiazdy. Czy to ukłon w stronę kina komercyjnego? Wiadomo, że znany aktor przyciąga do filmu. – Nie mam żadnych kompleksów w kwestii komercyjnej strony kina. Ważne jest, żeby kręcić filmy. Nie można z góry założyć, że zrobi się film komercyjny, chociaż istnieją reżyserzy, którzy wychodzą z tego założenia. Ale nawet oni nie odnoszą samych sukcesów. Wracając do gwiazd: gwiazdy są zawsze dobrymi aktorami. To dla mnie najważniejsze – mieć w filmie dobrych aktorów, którzy opowiedzą moją historię. Jeśli sympatia publiczności jest po stronie gwiazd, tym lepiej dla filmu. W „Żądzy bankiera” zagrał Gad Elmaleh, znany we Francji komik i autor skeczy komediowych. Część krytyki była zdumiona. – Kiedy w „Zaginionym” obsadziłem Jacka Lemmona, również wszyscy byli zaszokowani! Ale uważam, że kiedy wymaga się od aktora wyjścia poza własny wizerunek, jest to szalenie wzbogacające, zarówno dla samej historii, jak i dla relacji aktor-reżyser. Młody bankier w wydaniu Gada Elmaleha to postać niemal monolityczna. Czy o taki efekt panu chodziło? – Jak najbardziej. Ten gatunek ludzi to indywidua niemające żadnych wątpliwości czy stanów ducha, inaczej odpadają z zawodu. Jeśli nawet mają jakieś uczucia, skrupulatnie je ukrywają. Idą prosto do celu, a tym celem jest sukces. I muszą go odnieść, za wszelką cenę. Są jak
Tagi:
Joanna Orzechowska









