Nadzieją nowy pucz?

Nadzieją nowy pucz?

Prawdopodobnie w Birmie dojdzie nie do „rewolucji” czy „ewolucji”, ale po prostu do przewrotu wewnątrz junty generalskiej. To najbardziej realny wariant naprawy tego kraju Państwo to narodziło się w wieku X. Wiek Złoty przeżyło w XVI stuleciu. 200 lat później sczezło i padło. Państwo to, wcale niemałe, wciśnięte jest między agresywną potęgę na zachodzie a zaborcze mocarstwo na wschodzie. Sytuacja niekomfortowa. Niepodległość odzyskało w wieku XX. Dopomogły mu w tym legiony, sprzymierzone z jednym z okupantów. Gdy losy wojny odwróciły się, legiony też zmieniły front, ażeby iść ku zwycięstwu. A kiedy państwem zawładnęła tyrania wojskowa, uciemiężony naród podniósł się z kolan, zapatrzony w charyzmatyczną postać, nagrodzoną pokojowym Noblem. O jakim tu państwie mowa? Oczywiście o Birmie! Idolem Birmańczyków stał się jednak nie butny elektryk, lecz eteryczna dama, urodziwa jak Benazir Bhutto, bojowa jak Angela Merkel, ambitna jak Julia Tymoszenko: Aung San Suu Kyi. Ojcem jej – którego nie pamięta, bo zginął, gdy miała dwa latka – był Aung San, partyzant, otoczony nimbem bohatera narodowego. Ich Piłsudski. Ostatnimi czasy Birma nieczęsto epatowała świat. Pozostawała w cieniu i głuszy. To nie Chiny, które postraszyły, że w razie czego mogą już obecnie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2007, 42/2007

Kategorie: Świat