Camorra wydała na Roberta Saviana wyrok. Ma zginąć przed świętami. Czy włoska policja go ochroni? Korespondencja z Neapolu Roberto Saviano, autor największego włoskiego bestsellera ostatniej dekady, książki zatytułowanej „Gomorra”, opisującej camorrę, musi umrzeć. Tak zdecydował potężny klan przestępczy. Wyrok ma być wykonany przed Bożym Narodzeniem. Zaczęło się 27 września, podczas kolacji, w jednej z najbardziej ekskluzywnych mediolańskich restauracji. Pomiędzy langustą a łykiem wybornego wina. – Roberto Saviano ma być zabity, chcą sprzątnąć go przed Bożym Narodzeniem, zginie też jego ochrona. Ja ich znam, nie darują mu – powiedział szeptem Carmine Schiavone swoim współbiesiadnikom, lekarzowi i adwokatowi. Mają go pod opieką od lat. Kim jest Schiavone? To były boss przestępczego klanu Casalesi, do walki z którym w ostatnich tygodniach, po rzezi sześciu emigrantów z Afryki, włoski rząd wysłał w okolice Caserty i Casal di Principe setki żołnierzy i karabinierów. 15 lat temu pokajał się i poszedł na współpracę z policją. Żyje pod nowym nazwiskiem, korzystając ze specjalnego programu ochronnego. (We Włoszech „nawróceni” przestępcy mają się naprawdę dobrze, z reguły mieszkają w luksusowych warunkach, o jakich robotnicy z nienagannym życiorysem mogą jedynie pomarzyć). Słowa byłego bossa pocztą pantoflową dotarły do prokuratury krajowej, a stamtąd, już oficjalnie, do prokuratury rejonowej w Neapolu. Rozpoczęto gorączkowe śledztwo. Skąd nie tylko obdarzony wyrafinowanym podniebieniem, ale i „skruszony” Carmine Schiavone, nie mając, jak należałoby się spodziewać, od 15 lat styczności ze światem przestępczym, mógł wiedzieć o zamiarach dotyczących zgładzenia pisarza? Nic dziwnego, że to pytanie jako pierwsze postawił byłemu przywódcy camorry prowadzący śledztwo, Franco Roberti, szef neapolitańskiej prokuratury. Przesłuchiwany kategorycznie odżegnał się od jakichkolwiek kontaktów z rodzinnym klanem, stwierdził też, że nigdy nie wypowiedział przypisywanych mu słów dotyczących wyroku na pisarza. Będące w toku śledztwo, mające na celu weryfikację prawdziwości doniesienia o planowanym zamachu i, co się z tym wiąże, ewentualnych związków byłego bossa z klanem, zaogniło toczącą się od miesięcy ogólnokrajową dyskusję na temat użyteczności telefonicznej inwigilacji. (Włosi są najbardziej podsłuchiwanym narodem na świecie). Wkrótce wyszły na jaw dodatkowe szczegóły. – Giuseppe Setola przygotowuje zamach – zdradził podczas przesłuchania Oreste Spagnuolo, jeden z morderców, którzy 19 września zastrzelili dwóch czarnych emigrantów wysiadających z czerwonej alfy 145, a następnie odurzeni narkotykami, żądni krwi weszli do niewielkiej szwalni etnicznej w Castelvolturno, dziurawiąc pochylonych nad maszynami do szycia czterech mężczyzn. Według zabójcy, który wpadłszy w sidła policji 30 września, 11 dni po dokonaniu masakry, już zdążył się pokajać i współpracuje z organami ścigania, Setola, ukrywający się obecny przywódca klanu Casalesi, mierzy w niepokornego pisarza, gdyż to jego książka „Gomorra” sprawiła, że nagle klan znalazł się w centrum uwagi. Młody pisarz już wcześniej dostał kilka listów z poważnymi groźbami. 22 października tego roku zaś, nocą, ktoś w Castelvolturno wypisał czerwonym sprejem: Saviano mori (śmierć Savianowi). Tej samej nocy burmistrz, Francesco Nuzzo, otrzymał kopertę z dwiema kulami – to ostatnie ostrzeżenie, jakie z reguły stosuje camorra, potem wykonuje wyrok. Mieszkańcy mogli też zobaczyć wykaligrafowane na wielu budynkach, w tym siedzibie władz miejskich, hasło – precz z państwem. Silne rządy, jakie stara się tu od niedawna zaprowadzić rząd Berlusconiego, nie są mile widziane; plany rozwoju terytorialnego zakładające m.in. budowę portu turystycznego, nowej, luksusowej dzielnicy mieszkaniowej, szpitala, opiewające na 800 mln euro, to tort, którym przestępczy klan nie ma ochoty z nikim się dzielić. Podczas programu telewizyjnego „Matrix” z udziałem pisarza, oglądanego przez blisko 2,5 mln widzów, wyszło też na jaw, że boss Francesco Schiavone, zwany „Sandokanem”, 11 września br. wysłał z więzienia, gdzie przebywa, faks do swojego adwokata, w którym napisał m.in.: „Ten wielki romansopisarz, który uważa się za rzecznika nie wiadomo kogo, musi przestać obrzucać mnie kalumniami, opowiadać bzdury na konferencjach prasowych, które później są drukowane i czytane przez miliony ludzi, przypisywać mi rzeczy, których nigdy nie zrobiłem, zestawiać moje nazwisko z osobami, których nie znam i nigdy nie widziałem na oczy”. „Sandokan” był dobrze poinformowany. Kilka dni wcześniej Saviano uczestniczył w konferencji prasowej zorganizowanej podczas Międzynarodowego Festiwalu Literatury
Tagi:
Małgorzata Brączyk









