Krakowski szpital przygotowuje się do rozdzielenia najmniejszych bliźniaczek syjamskich Ola i Patrycja Płóciennik, bliźniaczki syjamskie, mają już siedem miesięcy. Czekają na operację rozdzielenia w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim. Operacja jest planowana na 15 listopada. Być może, ze względu na stan słabszej z bliźniaczek, Oli, która ma skomplikowaną wadę serca, zostanie przesunięta, ale lekarze chcą ją przeprowadzić w listopadzie. Rozdzielenie potrwa minimum 20 godzin i będzie niezwykle trudne. Ale to jedyna szansa, aby dziewczynki mogły normalnie żyć Nie zauważył dwóch serc Reagują na otoczenie jak każde dziecko w tym wieku. Są przyzwyczajone do głosów pielęgniarek i gdy odwiedzam je z lekarzem, Patrycja z ciekawością obraca główkę w kierunku męskiego barytonu. Dziewczynki przebywają w osobnej sali. Mają niewiele zabawek, przez całą dobę czuwają przy nich pielęgniarki. Od sponsora dostały podwójny wózek, w ładne dni mogą jeździć na spacery. Jednak noszenie ich jest kłopotliwe. Są bardzo ruchliwe i delikatne. Bliźniaczki urodziły się 14 marca tego roku w Bytomiu. Lekarz prowadzący ciążę utrzymywał rodziców w przekonaniu, że wszystko przebiega prawidłowo. Nie zauważył na obrazie USG dwóch serc, nie mówiąc o czterech kończynach i dwóch głowach. Podczas ostatniej wizyty, w 30. tygodniu ciąży, ginekolog uznał, że rozpoczęła się przedwczesna akcja porodowa, i skierował natychmiast pacjentkę do bytomskiej kliniki. Tam wreszcie wykonano badanie USG, podczas którego okazało się, że młoda matka nosi bliźniaczki, do tego zrośnięte. Przez dwa dni próbowano zatrzymać akcję porodową, jednak się nie udało i tak przyszły na świat najmniejsze do tej pory w Polsce bliźniaczki syjamskie – razem ważyły około 2 kg. Zostały natychmiast przewiezione do krakowskiej kliniki, a Dorota Płóciennik swoje dzieci widywała tylko na zdjęciach w gazetach. Przez wiele tygodni walczono o utrzymanie dziewczynek przy życiu. Ginekolog Andrzej Urban został zwolniony zarówno z kliniki, jak i z przychodni, w której pracował. Ma ponoć własną praktykę w jednym ze śląskich miast. Dyżur całą dobę Ola i Patrycja będą dziesiątą rozdzielaną parą w krakowskim szpitalu w Prokocimiu. Twórcą obecnego kształtu szpitala jest prof. Jan Grochowski Szpital został otwarty 11 grudnia 1965 r. dzięki pomocy amerykańskiej fundacji. Od samego początku ściśle współpracowano z ośrodkami w USA, lekarze mieli możliwość wyjazdów na staż i uczenia się nowoczesnych technik operowania. – Od początku moim celem było stworzenie wielospecjalistycznych zespołów chirurgicznych – opowiada prof. Grochowski. – Najpierw udało się stworzyć chirurgię i anestezjologię dziecięcą, potem poszerzaliśmy się o kolejne specjalności – kardiochirurgię, neurochirurgię, urologię, traumatologię, ortopedię, mikrochirurgię i chirurgię plastyczną. Mając tak wiele świetnie przygotowanych zespołów, mogliśmy podjąć leczenie wielce skomplikowanych wad. Niezwykłość naszego szpitala polega na tym, że pełnimy non stop ostry dyżur, mamy olbrzymi przekrój specjalistów gotowych do pracy całą dobę, a ponadto szkolimy studentów, nasi lekarze prowadzą wykłady i zajęcia praktyczne. Do tej pory operację zawsze przeżywało oboje dzieci, niestety potem najczęściej słabsze niemowlę umierało. Jednak dzięki krakowskim lekarzom żyje dziewięć osób. – W stanie wojennym przywieziono do nas helikopterem dziewczynki w krytycznym stanie – wspomina prof. Grochowski. – Wcześniej nikt się nie spodziewał, że będą to siostry syjamskie. Ta, która przeżyła, właśnie rozpoczęła studia. Siostry z Kielc były zrośnięte podobnie jak Ola i Patrycja, żyje jedna z nich. Inni chłopcy urodzili się w sposób naturalny i niestety jeden został poważnie uszkodzony w czasie porodu. Nie było dla niego ratunku. A drugi ma już 17 lat. Jak informuje rzecznik prasowy szpitala, być może niebawem odbędzie się jeszcze jedna operacja rozdzielenia. Na konsultacje do krakowskich specjalistów przyjechały Daria i Ola z Łodzi. Niedawno obchodziły roczek. Są zrośnięte rdzeniami kręgowymi i, jak oceniają specjaliści, ich operacja będzie znacznie bardziej skomplikowana i ryzykowna niż Oli i Patrycji. Opiekujący się dziewczynkami łódzcy lekarze rozważają dwa miejsca ewentualnego rozdzielenia – Kraków i Londyn. Trudne znieczulenie – Rozdzielanie bliźniąt syjamskich to niezwykły zabieg operacyjny wymagający skomplikowanego znieczulenia – uważa Krzysztof Kobylarz, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego, który brał
Tagi:
Beata Znamirowska









