Rebelia generałów

Rebelia generałów

Emerytowani wojskowi żądają dymisji sekretarza obrony Donalda Rumsfelda Sekretarz obrony USA jest w poważnych tarapatach. Siedmiu generałów w stanie spoczynku poddało go miażdżącej krytyce. Powszechnie szanowani wojskowi twierdzą, że Donald Rumsfeld zawinił arogancją, nie słuchał rad doświadczonych oficerów i popełnił katastrofalne błędy podczas inwazji na Irak. Nie docenił niebezpieczeństw ze strony rebelii sunnickiej, lekceważył palące problemy powojennej odbudowy kraju. Dlatego powinien odejść. „Buntownicy” dają do zrozumienia, że reprezentują także oficerów w służbie czynnej, również tych biorących udział w misji w Iraku. Żołnierze w służbie czynnej nie mają prawa krytykować swych zwierzchników, weterani na emeryturze są zwykłymi obywatelami uprawnionymi do wyrażania swoich opinii, jednak także wystąpienia wojskowych w stanie spoczynku przeciwko przełożonym zazwyczaj uważane są za niestosowne. Zdaniem komentatorów nad Potomakiem, ta „rebelia” to wydarzenie niemal bez precedensu i najpoważniejszy konflikt między cywilną administracją a siłami zbrojnymi od 1951 r., kiedy to prezydent Harry Truman zdymisjonował bohatera wojennego i dowódcę w Korei, Douglasa MacArthura. Ten ostatni otwarcie podważał autorytet szefa państwa, musiał odejść. Dlaczego jednak emerytowani generałowie wystąpili przeciw Rumsfeldowi tak ostro, i to właśnie teraz? Wojskowi z całą pewnością uzgodnili między sobą „ofensywę” przeciw gospodarzowi Pentagonu. Nie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 17-18/2006, 2006

Kategorie: Świat