Społeczne złudzenie

Społeczne złudzenie

Ulegamy pewnemu społecznemu złudzeniu. Święcie przekonani do własnych racji i wyznawanych poglądów w sposób niezauważalny tworzymy wokół siebie makiety rzeczywistości. Twory te, budowane z mozołem z nieprawdziwych uzasadnień i półprawd, wiele obiecują innym ludziom i nam samym. Złudzenie polega na tym, że uwierzyliśmy w uzasadnienia, które mają tłumaczyć nasze zainteresowanie kluczowym tematem zastępczym, ale owe uzasadnienia same mówią o tym, czego nam naprawdę brak, za czym tęsknimy.

W ten właśnie sposób dowiadujemy się, że w epoce mediów społecznościowych – niejako po drugiej stronie księżyca, której ma nie oglądać ludzkie oko – brakuje nam żywych i uważnych relacji. Temat zastępczy staje się protezą relacji, których brakuje w rzeczywistości. Być może ma on sugerować, że nie zdarza nam się już czuć samotnymi.

Podobnie zaczynamy rozumieć, za czym tęsknimy, stając się widzami intymnych reality show. Udowadniamy w ten sposób, że sami potrzebujemy intymnej bliskości, tak jak ktoś, kto patrzy przez okno na czyjeś życie. Wydaje się też, że kiedy jesteśmy widzami tych samych reality show, w których przecież liczą się popularność i spektakularność, zastępujemy własną obawę przed byciem napiętnowanym i ryzyko bycia ocenionym bezpieczną pozycją przed szklanym ekranem. Ta bierność staje się protezą prawdziwej rywalizacji w świecie, w którym agresywna rywalizacja jest wszechobecna. Po drugiej stronie księżyca moglibyśmy dostrzec zepchnięte w mrok pragnienia życia w świecie autentyzmu i zasad fair play, gdzie nie trzeba nic udawać, żeby zasłużyć na uznanie. Czy zatem budując ten temat zastępczy, chcemy udowodnić – być może tak, jak niegdyś Rzymianie podczas zmagań gladiatorów – że potrafimy budzić podziw, że nie jesteśmy wewnętrznie wypaleni?

Dowiadujemy się też, czego naprawdę nam brak, kiedy patrzymy na osoby uzależnione od wirtualnej rzeczywistości. Po drugiej stronie księżyca moglibyśmy spróbować zobaczyć nasze pragnienie pozostania dzieckiem – pragnienie, które wiąże się z niepodejmowaniem ryzyka dorosłego życia. I to jest temat, o którym wolimy nie mówić. To jest strona księżyca, która pozostanie zasłonięta. Dla uzależnionych od niego świat wirtualny staje się protezą rzeczywistości, w której życie wiąże się ze zbyt dużym wysiłkiem i ryzykiem.

Możemy także domyślać się, czego nam brak, kiedy z jednej strony owładnięci omnipotencją chwytamy się nauki, która ma nie tylko dać odpowiedź na wszystko, ale sprawić, że będziemy mogli zrobić wszystko. Z drugiej strony odbieramy sobie to, co magiczne i metafizyczne, od kiedy nauka zastąpiła duchowość i stała się współczesną religią.

Możemy się też przekonać, że próbując odbudowywać skostniałe wartości społeczeństwa patriarchalnego, pokazujemy, czego brakuje w społeczeństwie matriarchalnym. Możemy dostrzec, że wielu ludzi gubi się w zmienności i płynności, że brak im poczucia pewności, własnej wartości i siły, którą próbują czerpać z jasnych i niezmiennych zasad radykalnych ugrupowań. Dzięki temu jest im łatwiej zachować pozory własnej męskiej siły. Chcieliby czuć się męscy, pewni siebie i sprawczy – a uproszczonym sposobem osiągnięcia tego jest użycie protezy własnego penisa.

Społeczne złudzenie się utrzymuje – zmierza w stronę utopii idealnego świata i idealnego człowieka. Utopia ta ma stworzyć zasłonę przed tym, co w naszym życiu niedoskonałe, kruche, zmienne, wymagające aktywności, a czasem obarczone cierpieniem czy chorobą – ale przynajmniej wciąż prawdziwe i żywe. W ten sposób społeczne złudzenie staje się protezą życia.

Fragment książki „Światy zastępcze. Samotność wobec kultury” Pawła R. Wojciechowskiego.

Więcej na jej temat można przeczytać tutaj.

Wydanie:

Kategorie: Aktualne

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy